Kolejny poranek w naszym nie wielkim domu.
Choruję na żatką chorobę która nie pozwala mi spać, dlatego piję dużo kawy i innych energetyków.
Postanowiłam zajrzeć do Gabriela, niestety znowu płakał. Ma on ciągle koszmary o roboto-pluszakach.
Pogarsza to mój młodszy brat Mike, straszy naszego maluszka maską lisa. Często kłuca się o to straszenie z Matthewem.
Postanowiłam pójść zrobić śniadanko wraz z Gabrielem który nie opuszczał mnie na krok. Kiedy zrobiłam już tosty i usmażyłam jajecznicę dla każdego poszłam obudzić resztę rodzeństwa.
Zapomniałam wspomnieć że całe rodzeństwo oprócz Gabriela śpi w jednym pokoj, i to nie za wielkim z dwoma łóżkami piętrowymi i dwoma biurkami którymi musimy się dzielić. UDRĘKA
-wstawać imbecyle, śniadanie na stole!- wydarłam się do uszu chłopaków- wstawiaj kochana Eli- powiedziałam na ucho Elizabeth
-co do ku*wy - zerwał się z łóżka Mike i walna się o deski od łóżka
-moglibyście się nie wydzierać?- powiedział spokojnym głosem Matthew, wstał i poszedł do jadalni
-Jaane- przytuliła się do mnie moja młodsza siostrzyczka a na wzięłam ją na plecy. Poszłam z nią do jadalni i nałożyłam jej jedzonko a ta natychmiast zaczęła jeść
Po chwili wszyscy jedliśmy pyszne śniadanko
-Gabrielku, cieszysz się że niedługo twoje urodziny? - zagadnęłam młodszego
-T-tak- odpowiedział z uśmiechem i wziął gryza tosta
Po chwili Mike wstał I wyszedł beż słowa
-gdzie ty idziesz ? - Matthew poszedł za nim wiec można było się spodziewać kolejnej kłótni
/Time Skip/
~Wieczór~Gram właśnie z młodszym rodzeństwem w Uno, nagle słychać kolejne krzyki.
-znowu chlopaki sie klucą- powiedziala lekko sypleniąc Elizabeth
Przytuliłam tylko ja lekko i wróciliśmy do rozrywki.
Do pokoju wszedł wkurzony Matthew.
-gdzie poszedł Mike-powiedzialam po usłyszeniu trzasku drzwi
- pewnie do swoich "kolegów"- powiedział zdenerwowanym tonem
-zrobic ci melisy na uspokojenie ?
Pomachał głową na "tak"
-my te poplosimy- powiedziało moje słodziutkie rodzeństwo
Ja więc wstałam i zaparzyłam trzy herbaty i kawę.
Po wypiciu herbatek, położyłam dzieci spać a Matthewa walnęła w tył głowy i też poszedł spać ^^
Sama nie mogłam przez moją chorobę więc poszłam umyć podłogi.
(Powiecmy ze jutro C.C ma urodziny)
/Time Skip/
~następny dzień, 5 rano~Wstałam z łóżka Po kolejnej nie przespanej nocy, od czasu do czasu udaje mi się zaśnie ale zdarza się to żatko.
Wstałam i ubrałam się w strój idealny na urodziny Gabriela. Naszykowałam również ciuchy dla innych członków rodziny i poszłam do salonu. Usiadłam przy stole, wyciągając uprzednio mój szkicownik i słuchawki z telefonem.
Postanowiłam narysować animatroniki podobne do tych które są w restauracji. Tej samej w ktrojej pracuje mój ojciec.
Wybiła szósta i tradycyjny płacz Gabriela. Pobiegłam do niego ile sił w nogach, kiedy tylko wbiegłam do pokoju odrazu go przytuliłam.
-ciii, już dobrze mały- wzięłam go na ręce i kołysałam- dzis twój szczęśliwy dzień, twoje urodzinki. Może ubierzemy cie w coś ładnego ?
Zaproponowałam i poszłam z nim go ubrać. Kiedy był już gotowy postanowiliśmy obudzić Matthewa i Elizabeth, bo Mike nie wrócił na noc do domu.
-wstajemy!!!- wbiegliśmy do.pokoju krzycząc i zrywając obydwoje na równe nogi
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Te śmiechy obudziły naszych rodziców którzy późno wrócili z pracy.
/Time Skip/
~15 min przed wyjściem na urodziny Gabriela~Do domu nareszcie przyszedł Mike. Nie ominą go jedna wykład od Ojca.
Skończyło się na tym że my mieliśmy już iść a ten do nas po przygotowaniu się dołączy.
~na imprezie~
Byliśmy na tej imprezie od dobrej godziny, aż jak jacyś bohowowie wszedł Mike I jego "ekipa", wszyscy tradycyjnie w maskach.
Początkowo wszyscy to zignorowali i poszli po prezenty dla małego brzdąca, wszyscy oprócz Matthewa, Mika i jego ekipy.
Była bardzo z siebie dumna bo kupiłam małemu lampkę nocną świecącą tak żeby wszystko było widoczne ale też nie za jasno żeby dało się spać.
Jednak kiedy wróciłam mój świat wywrócił się o 180° stopni.
Gabriel....martwy..
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. T-to nie prawda, to nie moze być prawda. Zaczęłam biec w stronę Gabriela.
Jego czasz była w ustach żółtego niedźwiedzia. Krew. Wszędzie krew. Mój mały braciszek.
Nawet nie zwrócił uwagi na Mika który był cały od krwi i na Matthewa który był równie przerażony co ja.
Chwilę później na salę wbiegła reszta rodziny i personel.
Nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. Nie umiałam przyswoić tego co się właśnie wydarzyło...
696 słów.... podejrzana liczba (pozdrowienia dla kumatych)
💕✨Pa patki bubusie✨💕
CZYTASZ
~𝔸𝕗𝕥𝕠𝕟 𝔽𝕒𝕞𝕚𝕝𝕪~ (𝕆ℂ)
РазноеCo gdyby Afton miał jeszcze dwójkę dzieci? Gdyby Caton został wujkiem i napisał książkę? Mike zamienił się w zombie? Tak naprawdę to tylko książka z kilkoma oc w uniwersum fnafa. Chcesz czytać, czytaj. Nie chcesz- tam masz drzwi ----> (drzwi) ps...