~♡☆Nie szczesliwe urodziny☆♡~

51 3 2
                                    

Kolejny poranek w naszym nie wielkim domu.

Choruję na żatką chorobę która nie pozwala mi spać, dlatego piję dużo kawy i innych energetyków.

Postanowiłam zajrzeć do Gabriela, niestety znowu płakał. Ma on ciągle koszmary o roboto-pluszakach.

Pogarsza to mój młodszy brat Mike, straszy naszego maluszka maską lisa. Często kłuca się o to straszenie z Matthewem.

Postanowiłam pójść zrobić śniadanko wraz z Gabrielem który nie opuszczał mnie na krok. Kiedy zrobiłam już tosty i usmażyłam jajecznicę dla każdego poszłam obudzić resztę rodzeństwa.

Zapomniałam wspomnieć że całe rodzeństwo oprócz Gabriela śpi w jednym pokoj, i to nie za wielkim z dwoma łóżkami piętrowymi i dwoma biurkami którymi musimy się dzielić. UDRĘKA

-wstawać imbecyle, śniadanie na stole!- wydarłam się do uszu chłopaków- wstawiaj kochana Eli- powiedziałam na ucho Elizabeth

-co do ku*wy - zerwał się z łóżka Mike i walna się o deski od łóżka

-moglibyście się nie wydzierać?- powiedział spokojnym głosem Matthew, wstał i poszedł do jadalni

-Jaane- przytuliła się do mnie moja młodsza siostrzyczka a na wzięłam ją na plecy. Poszłam z nią do jadalni i nałożyłam jej jedzonko a ta natychmiast zaczęła jeść

Po chwili wszyscy jedliśmy pyszne śniadanko

-Gabrielku, cieszysz się że niedługo twoje urodziny? - zagadnęłam młodszego

-T-tak- odpowiedział z uśmiechem i wziął gryza tosta

Po chwili Mike wstał I wyszedł beż słowa

-gdzie ty idziesz ? - Matthew poszedł za nim wiec można było się spodziewać kolejnej kłótni

/Time Skip/
~Wieczór~

Gram właśnie z młodszym rodzeństwem w Uno, nagle słychać kolejne krzyki.

-znowu chlopaki sie klucą- powiedziala lekko sypleniąc Elizabeth

Przytuliłam tylko ja lekko i wróciliśmy do rozrywki.

Do pokoju wszedł wkurzony Matthew.

-gdzie poszedł Mike-powiedzialam po usłyszeniu trzasku drzwi

- pewnie do swoich "kolegów"- powiedział zdenerwowanym tonem

-zrobic ci melisy na uspokojenie ?

Pomachał głową na "tak"

-my te poplosimy- powiedziało moje słodziutkie rodzeństwo

Ja więc wstałam i zaparzyłam trzy herbaty i kawę.

Po wypiciu herbatek, położyłam dzieci spać a Matthewa walnęła w tył głowy i też poszedł spać ^^

Sama nie mogłam przez moją chorobę więc poszłam umyć podłogi.

(Powiecmy ze jutro C.C ma urodziny)

/Time Skip/
~następny dzień, 5 rano~

Wstałam z łóżka Po kolejnej nie przespanej nocy, od czasu do czasu udaje mi się zaśnie ale zdarza się to żatko.

Wstałam i ubrałam się w strój idealny na urodziny Gabriela. Naszykowałam również ciuchy dla innych członków rodziny i poszłam do salonu. Usiadłam przy stole, wyciągając uprzednio mój szkicownik i słuchawki z telefonem.

Postanowiłam narysować animatroniki podobne do tych które są w restauracji. Tej samej w ktrojej pracuje mój ojciec.

Wybiła szósta i tradycyjny płacz Gabriela. Pobiegłam do niego ile sił w nogach, kiedy tylko wbiegłam do pokoju odrazu go przytuliłam.

-ciii, już dobrze mały- wzięłam go na ręce i kołysałam- dzis twój szczęśliwy dzień, twoje urodzinki. Może ubierzemy cie w coś ładnego ?

Zaproponowałam i poszłam z nim go ubrać. Kiedy był już gotowy postanowiliśmy obudzić Matthewa i Elizabeth, bo Mike nie wrócił na noc do domu.

-wstajemy!!!- wbiegliśmy do.pokoju krzycząc i zrywając obydwoje na równe nogi

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Te śmiechy obudziły naszych rodziców którzy późno wrócili z pracy.

/Time Skip/
~15 min przed wyjściem na urodziny Gabriela~

Do domu nareszcie przyszedł Mike. Nie ominą go jedna wykład od Ojca.

Skończyło się na tym że my mieliśmy już iść a ten do nas po przygotowaniu się dołączy.

~na imprezie~

Byliśmy na tej imprezie od dobrej godziny, aż jak jacyś bohowowie wszedł Mike I jego "ekipa", wszyscy tradycyjnie w maskach.

Początkowo wszyscy to zignorowali i poszli po prezenty dla małego brzdąca, wszyscy oprócz Matthewa, Mika i jego ekipy.

Była bardzo z siebie dumna bo kupiłam małemu lampkę nocną świecącą tak żeby wszystko było widoczne ale też nie za jasno żeby dało się spać.

Jednak kiedy wróciłam mój świat wywrócił się o 180° stopni.

Gabriel....martwy..

Do moich oczu zaczęły napływać łzy. T-to nie prawda, to nie moze być prawda. Zaczęłam biec w stronę Gabriela.

Jego czasz była w ustach żółtego niedźwiedzia. Krew. Wszędzie krew. Mój mały braciszek.

Nawet nie zwrócił uwagi na Mika który był cały od krwi i na Matthewa który był równie przerażony co ja.

Chwilę później na salę wbiegła reszta rodziny i personel.

Nie umiałam wydusić z siebie ani słowa.  Nie umiałam przyswoić tego co się właśnie wydarzyło...

696 słów.... podejrzana liczba (pozdrowienia dla kumatych)

💕✨Pa patki bubusie✨💕

~𝔸𝕗𝕥𝕠𝕟 𝔽𝕒𝕞𝕚𝕝𝕪~ (𝕆ℂ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz