Merlinie, Draco nienawidził wchodzić do mugolskiego Londynu. Co, u licha, opętało go, żeby zrobić coś takiego? I to w dodatku w czwartek? W środku tygodnia?
Ach, tak, Blaise Zabini. Ten głupi palant chciał pójść do mugolskiego klubu i pociągnął za sobą Draco, tylko po to, by zostawić go przy barze, podczas gdy sam odszedł z jakąś dziwką ze zbyt dużą ilością szminki i za krótką sukienką. Jezu, Draco musiał przyznać się do swojej orientacji i mieć to za sobą. To żenujące być bez randki w wieku siedemnastu lat, nawet jeśli nie był prawiczkiem.
Tak więc Blaise był na wyjeździe, żeby się odstresować w ramach ostatniej letniej imprezy przed ich Owutemowym rokiem, a Draco został, walcząc z nieuprzejmymi dziwkami i próbując po ciemku znaleźć punkt aportacyjny. Skręcił w kolejny róg, każdy prowadzący na ulicę ciemniejszą od poprzedniej, pewien, że gdzieś źle skręcił.
Jednak ta ulica nie była pusta, jak poprzednie. Na końcu przecznicy stała pojedyncza lampa uliczna, słaba i chwiejna. Pod nią był palący mężczyzna, opierający się o murek. Gdy Draco podszedł bliżej, usłyszał, jak mężczyzna śmieje się i coś mówi, i zdał sobie sprawę, że tak naprawdę było ich dwóch. Drugi z mężczyzn był częściowo ukryty w cieniu, opierając się prowokacyjnie o ścianę.
Męskie prostytutki, wywnioskował.
Zaschło mu w ustach.
- Hej, Blondynko. - Palacz zauważył go pierwszy, przywołując go do siebie z uśmiechem. Miał piaskowe blond włosy i niebieskie oczy, ubrany był w ciemne dżinsy i białą koszulę, oba trochę za ciasne. - Szukasz czegoś?
- Ach, nie, n-nie bardzo. - Draco jąkał się, niechętnie podchodząc bliżej.
Palacz przysunął się do niego, kołysząc biodrami.
- Cóż za szczęście, że i tak to znalazłeś. - Zarechotał, przejeżdżając opuszkami palców po klatce piersiowej Draco. - Jesteś przystojniakiem.
- D-dziękuję? - Draco starał nie zakrztusić się felernym oddechem palacza.
Postać stojąca w cieniu to zauważyła, sądząc po jego słabym chichocie.
- Przestań oddychać mu w twarz, Evan, śmierdzisz jak smoła.
Evan skrzywił się.
- Spierdalaj, Ink!* Właśnie w ten sposób odbierasz wszystkich moich klientów. - Odparł, zanim ponownie zwrócił się do Draco. - Więc jak, Blondynko? Wyglądasz na spiętego. Mogę ci w tym pomóc. Jestem najlepszym kawałkiem tyłka, jaki kiedykolwiek znajdziesz. - Obiecał. Draco miał teraz szeroko otwarte oczy, próbując szybko znaleźć jakieś wyjście.
Ink ponownie zachichotał, gładko wysuwając się z cienia. W słabym świetle Draco mógł zobaczyć, że miał na sobie tylko czarne skórzane spodnie wsunięte w zużyte buty motocyklowe. W każdym uchu nosił serię kolczyków, a nawet miał dwa ćwieki przechodzące przez lewą brew. Jego ubrania i włosy były ciemne jak atrament, co mogło być źródłem jego imienia, z wyjątkiem tego, że wyraźnie pochodziło ono od jego tatuaży, wszystkich w czerni i szarości. Ogromny czarny wąż zwinięty na całej długości prawego ramienia, na nim motyw lilii. Łańcuchy i drut kolczasty na szarych płomieniach pokrywały jego lewe ramię, a stado drapieżnych kruków wznosiło się na kolumnie jego szyi.
- Nie czujesz się komfortowo? - Zrobił krok do przodu, a Evan natychmiast się wycofał, znów się dąsając. - Może po prostu potrzebujesz ręki na jakiś czas? Albo ust? - Dmuchnął do ucha Draco. Odchylił się do tyłu i powoli przejechał językiem po dolnej wardze, przyciągając uwagę blondyna do jego idealnych, różowych ust. Jego palce przesuwały się po klatce piersiowej Draco, nigdy go nie dotykając, ale wciąż pozostawiając po sobie smużki gęsiej skórki. - Co ty na to, Wspaniały? To nie potrwa długo. Obiecuję.
CZYTASZ
Found, Not Lost || Tłumaczenie Drarry
FanfictionMały Harry źle skręcił wychodząc z Borgina i Burke'a przed rozpoczęciem swojego drugiego roku w Hogwarcie i zgubił się na Nokturnie. Lata później Draco Malfoy natknął się na zielonookiego chłopca do wynajęcia na rogu mugolskiej dzielnicy. Kim jest i...