Rozdział 3: Po Rajdzie

1.2K 104 7
                                    

Harry nienawidził, kiedy Aurorzy robili naloty. Dostawał drgawek, siedząc przez cały tydzień w swoim mieszkaniu. Nie mógł nawet ryzykować wychodzenia na zewnątrz podczas zamknięcia, jak mieszkańcy Nokturnu nazywali tydzień po nalocie. W DPPC cieszył się złą sławą; każdy Auror chciał złapać Inka, jak słynnego "grubasa" z mugolskich wypraw wędkarskich.

Nawet po tym, jak zamknięcie zostało zniesione, interesy szły powoli. Wszyscy byli spłoszeni, oglądając się przez ramię w poszukiwaniu charakterystycznych szkarłatnych szat DPPC.

- A może pocałunek, kochanie?

Harry przyjrzał się mężczyźnie, który mówił. W średnim wieku, łysiejący i pulchny, żonaty. Znudzony. Nieszczęśliwy i niezadowolony, najwyraźniej nie dostawał od żony wystarczająco dużo tego, czego chciał. Prawdopodobnie to ona prowadziła dom, więc on był tutaj, szukając odrobiny kontroli.

Cóż, Harry nigdy nie był zbyt uległy. Zawsze miał kontrolę, a ludzie przychodzili do niego, żeby się nimi zaopiekować. Najwyraźniej ten facet był nowy.

- Nie w moim stylu. - Harry odpowiedział gładko. - Potrafię wiele zrobić ustami, ale nigdy się nie całuję.

- Posłuchaj mnie, ty mała dziwko. - warknął mężczyzna, sięgając mu do gardła.

Harry uwolnił ścisłą kontrolę nad swoją niebezpiecznie niestabilną magią, pozwalając jej kłuć skórę mężczyzny, wysysając powietrze z jego płuc.

- Również nie lubię bólu i uległości. Przykro mi, że nie jesteś na tyle męski, by postawić się żonie, ale wybierz inną dziwkę. Czy mogę zasugerować urocze panie ze Smoczego Dworu?

Mężczyzna zrobił się purpurowy na twarzy, a la Vernon Dursley, ale obrócił się na pięcie i odszedł. Bardzo niewielu ludzi chciało zadzierać z Harrym, gdy ten uwolnił swoją magię. Trudno było mu ją normalnie kontrolować, ale pod presją z łatwością mógł zabić.

Wrócił więc do opierania się o ścianę, czekając na kolejnego klienta.

*

- Co się stało z tym gościem, którego przyprowadziłeś w piątek? Harrym? - zapytał Blaise.

Draco wzruszył ramionami.

- Musiał wyjechać z miasta w tym tygodniu. - Zanim Aurorzy zaciągną go przed Wizengamot pod zarzutem nagabywania. - Wróci za kilka dni.

- Dobrze... - Blaise powiedział szybko, zacierając ręce. - Pansy i Theo spotykają się z nami na kolacji we wtorek. Przyprowadź go.

Draco zagapił się na chwilę.

- Nie możesz tak po prostu robić za nas planów! - zawołał.

- Au contraire. - odpowiedział Blaise. - Mogę, i zrobiłem, a Theo jest dość zainteresowany poznaniem tego twojego kolegi. Ósma w Sunset View. Ubierz się odpowiednio.

I tak oto Draco znalazł się w mieszkaniu Harry'ego we wtorkowe popołudnie, załamując ręce i czekając, aż drzwi się otworzą.

- Draco? - zapytał Harry, patrząc na niego ostrożnie. - O co chodzi?

- Mogę wejść? Wałęsanie się po progach nie leży w mojej naturze.

Harry przyjrzał mu się uważnie, ale odsunął się, by go przepuścić. Nie zaproponował mu miejsca, ani sam nie usiadł, tylko skrzyżował ręce i czekał.

- No to mów.

Draco westchnął.

- Blaise znów nas zaaranżował. Dzisiaj kolacja z Pansy i Theodorem Nottem. Polecił, żebym cię przyprowadził.

Found, Not Lost || Tłumaczenie DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz