Rozdział 6: Epilog

1.3K 119 9
                                    

- Drzwi, Stefan! - krzyknął Harry, kończąc właśnie udzielanie klientowi ostatnich instrukcji dotyczących opieki pozabiegowej. Rozproszył uroki sanitarne na swoich dłoniach i wyszedł z prywatnego pokoju.

- Kto to? - krzyknął Stefan z pokoju dla personelu.

- Nieważne, to jeden z moich! - Harry zawołał. - Hej Blaise.

- Witaj, Harry. - odpowiedział Włoch, przeglądając błyskotki na ścianach. - Czy to wszystko twoje dzieła?

- Nie, to tylko lampy. Standardowe projekty, które każdy artysta może zrobić. Tutaj jest moja praca na zamówienie. - Wyciągnął z półki segregator. - Szukasz czegoś konkretnego?

- Nie bardzo, nie - mruknął Blaise, przerzucając zdjęcia. - Po prostu coś... rzucającego się w oczy, wiesz? Na przykład tutaj. - Przejechał palcem po górnej części prawego ramienia, w naturalnym zagłębieniu utworzonym przez znajdujące się tam dwa mięśnie.

- Hm. - Harry przyjrzał mu się. - Cóż, jestem teraz wolny. Mogę udzielić ci konsultacji, jeśli chcesz.
Blaise uśmiechnął się do niego z ulgą.

- Byłoby świetnie.

Harry zaprowadził go do swojej prywatnej pracowni, przynosząc ze sobą segregator. Nakazał Blaise'owi zdjąć koszulę i usiąść na krześle.

- Twoja skóra jest trochę za ciemna jak na kolorowy tusz. - zauważył. - Powinieneś trzymać się czerni, może jakieś szare cieniowanie.

- Zdaję się na twoją ekspertyzę, o mistrzu atramentu. - Blaise uśmiechnął się.

Harry roześmiał się.

- I tak też powinno być. A teraz coś piorunującego... co sądzisz o plemiennym wzorze? To mugolska koncepcja, ale myślę, że dobrze by się sprawdziła. - Rzucił szybki czar, kładąc obraz szybkiego pomysłu koncepcyjnego na skórze na ramieniu Blaise'a.

Blaise przyjrzał się solidnym czarnym kształtom w zamyśleniu, wykręcając rękę w tę i z powrotem. Uśmiechnął się.

- Podoba mi się.

- Świetnie. - Harry odwzajemnił uśmiech. - Daj mi kilka dni na opracowanie kilku szkiców, a ja umówię cię na wizytę, żebyś mógł przyjść po prawdziwe dzieło.

*

Zanim drzwi się zatrzasnęły, Draco stawiał już kolację na stole.

- Jak było u Mugoli? - zawołał. Harry nadal pracował w czwartki w mugolskim Londynie, choć jego zawód się zmienił. Na Camden Market znajdował się sklep, w którym robił tatuaże po wcześniejszym umówieniu się.

- Głupio, dziś mało kreatywnie. - Harry odpowiedział, wchodząc do kuchni i zapadając się w swoim krześle. Pochylił się, by pocałować Draco, gdy blondyn postawił przed nim swój talerz. - Nawet nie chcę wiedzieć, ile znaczków z motylami i chińskimi znakami zrobiłem w ciągu ostatniego roku.

- Biedactwo. - Draco przekomarzał się. - Nie musisz tam chodzić, przecież wiesz.

- Wiem... - Harry mruknął ostrożnie przez usta pełne linguini, - Ale tatuaże to subkultura, a subkultura jest o niebo większa w mugolskim świecie. To tam są trendy. - Wziął kolejny kęs makaronu. - Jak ci minął dzień?

- Nudny. - Draco pracował jako doradca inwestycyjny w Gringotcie. Nie było to nic ekscytującego, ale było stabilne i dobrze płatne. W przeciwieństwie do Łamacza Klątw, jego praca miała też tę dodatkową zaletę, że trzymała go w Londynie.

Draco odstawił naczynia do zlewu, odkręcił kran napełniając go ciepłą wodą.

- Zostaw je, Draco. - Harry powiedział, ale Draco potrząsnął głową.

- To zajmie tylko kilka minut.

Silne ramiona owinęły się wokół jego talii, a blondyn automatycznie odchylił się do tyłu.

- Zostaw je. - mruknął Harry. - Umyję je później. - Draco zakręcił wodę. - Dobry chłopiec. - Harry odetchnął mu gorąco do ucha. - No dalej, Wspaniały, chodźmy do łóżka.

Draco pozwolił Harry'emu poprowadzić się przez mieszkanie do ich sypialni, zachwycając się tym, jak seks z Harrym zawsze wydawał się czymś nowym, i sposobem, w jaki to przezwisko wciąż sprawiało, że kolana mu słabły, nawet dziesięć lat później.

Draco znalazł się nagi na ich łóżku, z Harrym między kolanami. Jęknął, gdy Harry obsypał jego biodra i wewnętrzną stronę nóg drobnymi pocałunkami. Przesuwał językiem po prostym tatuażu na biodrze, który pasował do tatuażu Harry'ego: runa oznaczająca zmianę, symbolizująca sposób, w jaki ich spotkanie zmieniło wszystko na lepsze między nimi.

- Przestań się droczyć! - Draco warknął, podrywając biodra do góry. Harry zachichotał mrocznie, ale zobowiązał się i wziął kutasa Draco do ust, aż do podstawy. Draco mógł poczuć, jak śliskie palce dotykają jego wejścia, gdy Harry mocno ssał. Odciągnął się, by otoczyć czubek językiem, rozciągając i przygotowując Draco.

Wycofał się całkowicie, usuwając palce z tyłka Draco, a ten jęknął z potrzeby.

- Wytrzymaj, Wspaniały. - mruknął Harry. Ustawił własną erekcję w linii z drżącym Draco i powoli wcisnął się do środka. Draco owinął nogi wokół talii Harry'ego, zmuszając go, by wsuwał się szybciej.

Minął ponad rok od ich spotkania, kiedy po raz pierwszy uprawiali seks, mimo że Harry lubił doprowadzać Draco do orgazmu, czy to ręką, czy ustami. Harry miał poważne problemy z utratą kontroli nad sobą, które pozostały mu po doświadczeniach z dawnymi dilerami. Więc Draco był cierpliwy i czekał, a rezultat był wybuchowy.

- Draco. - Harry jęknął, trzęsąc się, gdy próbował utrzymać się w miejscu.

- Rusz się. - szepnął Draco.

I Harry to zrobił. Cofnął się i wbił z powrotem, wydobywając okrzyk z gardła Draco. Nie przestawał, dostosowując kąt, aż plecy Draco wygięły się w łuk, a jego oczy się otworzyły.

- Harry! O kurwa...

Harry odciął go głębokim pocałunkiem, kręcąc biodrami mocno i szybko, aż Draco oderwał się od niego i krzyknął, gdy jego szczytowanie przetoczyło się przez niego, rozpylając spermę po ich obu klatkach piersiowych. Jego mięśnie zacisnęły się, a po kilku kolejnych pchnięciach Harry szarpnął do przodu i warknął.

- Cholera, Draco...

Wyczerpany i oczyszczony zaklęciem, Draco leżał z Harrym skulonym wokół niego, jednym palcem delikatnie śledząc herb Malfoyów wytatuowany po prawej stronie jego klatki piersiowej.

- Kocham cię, Draco.

Draco pocałował go delikatnie.

- Ja też cię kocham, Harry. - Zamknął oczy. - I oczekuję, że do śniadania te naczynia będą czyste.

Koniec.

Found, Not Lost || Tłumaczenie DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz