Chciałem wrzucić to tutaj razem z takim ala epilogiem, ale jeszcze nie jest gotowy, a jedna z czytelniczek prosiła czy mógłbym dodać następną część w czasie jej dzisiejszej długiej podróży od rana, więc na razie dodaję wcześniej samo to, a dodatek dorzucę jak tylko go skończę, także wait for it. Miłej podróży, Liszke ! ❤
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tego dnia wrócił do domu z Chloe, która – dobra z niej przyjaciółka – ani razu nie wypomniała mu, że ją okłamał i że jej wygadanie się jest jego winą, praktycznie w ogóle nie zadręczała go rozmową, szła tylko obok i wspierała go w ciszy. Fakt, był głupi i źle zrobił, ale jak wielkiej nie ponosiłby winy, co by komu nie uczynił i jak okropnie się nie zachował – jej pracą było stać po jego stronie, zwłaszcza że w zamian zawsze mogła liczyć na to samo. Wypominała sobie tylko decyzję, że staniem po jego stronie będzie również przymuszenie go trochę do powiedzenia prawdy Austinowi, bo chociaż naprawdę myślała, że w ostatecznym rozrachunku wyjdzie mu to na dobre, teraz, gdy tak słabo to wyszło, nie była już tego taka pewna...
A on niestety tym bardziej, całą winę jednak sam zwalając na siebie, przez co gdy już się z nią pożegnał i wrócił do domu, uraczył jego mieszkańców naprawdę okropnym humorem przy obiedzie. Fatalnie się złożyło, gdyż jego mama właśnie chciała mu trochę wynagrodzić swoją wczorajszą reakcję i próbowała zacząć z nim przyjazną rozmowę... A on jej podziękował tylko marudnymi pomrukami i zdawczymi słówkami, grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu jak w czymś obrzydliwym, podpierając policzek na dłoni z naprawdę pochmurną miną...
Kobieta patrzyła na nią chwilę z zaciśniętymi ustami, dając sobie spokój z próbami zagadania, po czym nagle się podniosła i znowu zaczęła napierdzielać coś przy blacie kuchennym, mimo że gotowy obiad przecież miała za sobą. Pomyślał, że pięknie, chciała się z nim pogodzić, a on ją zdenerwował (zawsze gotowała, gdy się denerwowała). Zresztą nawet diablice musiały to wyczuć, bo wyjątkowo się nie odzywały i tylko na siebie zerkały tymi swoimi porozumiewawczymi minami, przez co zrobiło mu się jeszcze gorzej i wstał od stołu, zostawiając swój nietknięty talerz i zamykając się w pokoju, gdzie pogrążył się w swojej rozpaczy.
Po jakimś czasie usłyszał pukanie. Podwójne, co mogło znaczyć tylko jedno.
– Idźcie sobie! – krzyknął do diablic, lekko się tylko obracając od ściany, w której stronę leżał zwrócony na łóżku. – Nie mam nastroju na wasze wygłupy!Podwójne pukanie jednakże tylko się powtórzyło.
– Co powiedziałem?! – Poderwał się wściekły z materaca. – Jeśli to wasz kolejny głupi kawał, to tak wam złoję skórę, że... – urwał po otworzeniu drzwi, zastygając ze złą miną chcącą zgromić młodsze siostry, po których jednak jedynym śladem były zamykające się drzwi pokoju do którego uciekły, a jego wzrok opadł zamiast tego na stojący u jego stóp, posyłający w górę wspaniały zapach, talerz naleśników. Jego ulubione danie.
Podniósł je powoli, ze w mig spokorniałą miną. Z cały czas spuszczoną głową wrócił do pokoju, zamykając za sobą drzwi stopą i siadając niemrawo na łóżku, z talerzem na kolanach.
Na ozdobny kwiatek z bitej śmietany na wierzchu spadła pierwsza łza.Wkrótce już Max rozbeczał się na dobre, mimo to ulegając głodowi i zaczynając jeść, a z każdym widelcem płakał coraz bardziej, przeklinając w myślach to, jakie były dobre. Jak domowe naleśniki od jego kochanej mamy mogły tak mu smakować, podczas gdy zawiedziony przez niego Austin był gdzieś tam – o ile nic się nie zmieniło – bez wsparcia swojej rodziny, czując się prawdopodobnie jeszcze gorzej niż on?
CZYTASZ
Jak dać kosza gwieździe footballu |boys love short story|
Romance"Jak można łatwo dostrzec -- Nie jestem ideałem, Bo gdy Bóg dawał jakość, Ja pewnie w kącie spałem, Niewiele we mnie zalet: Ni gracji, ni urody, Nie jestem umięśniony -- Za bardzo lubię lody, Nie jestem prawdomówny, Nie umiem w gotowanie, Nie lubię...