Czkawka śmiało mógł uważać, że ma nieograniczone pokłady szczęścia. Bo jak wytłumaczyć to, że podczas ataku smoków będąc w lesie nic go nie zjadło? Sam sposób w jaki znalazł się w tej sytuacji był jedynie jego nadmierną głupotą i ciekawością.***
Szedł obok swojego ojca, wracając z obchodu osady. Zima niedawno się skończyła, a jego ojciec jako wódz plemienia musiał się upewnić czy tegoroczna warstwa białego puchu nie spowodowała jakiś zniszczeń. Jak się okazało nic nie zostało uszkodzone. Jednak nadzieję wodza zniszczył Pleśniak, który pojawił się tuż przed jego nosem narzekając na powstałą dziurę w dachu.
Czkawka zastanawiał się jak starszy mężczyzna dawał sobie radę z uszkodzonym dachem. Jeżeli naprawdę uszkodził go śnieg, ubytek powinien powstać dobre kilka miesięcy temu. Więc czemu nie zgłosił tego odrazu? Stoick ewidetnie pomyślał o tym samym, wypomniał to Pleśniakowi przez co zaczęła się ostra wymiana zdań.
Ośmiolatek szybko stracił tym zainteresowanie, a jego uwagę przykuło coś zgoła innego. Był to duży płatek śniegu unoszący się tuż przed jego nosem, nietrudno go przeoczyć. Chłopak zastanawiał się jakim cudem go widzi, ostatni śnieg spadł pięć dni temu. Przez te dni padał zawzięcie deszcz, jednakże dziś pogoda pozwoliła na wyjście z domu.
Dziwny płatek okrążył go i ruszył pomiędzy domami, niewiele myśląc Czkawka ruszył odrazu za nim. Im szybciej leciał tym szybciej szedł, w końcu szybki marsz przerodził się w bieg. Niestety nie pobiegał długo, tuż przed wejściem do lasu poślizgnął się i wpadł w błoto. Szybko otrzepała się i ruszył za znikającym między drzewami płatkiem.
Podążał za nim dopóki nie znalazł się na małej polanie, która była pokryta szronem. Zatrzymał się wtedy i patrzył z daleka na lecący płatek śniegu, tuż za nim na szronie pojawiły się ślady stóp. Przestraszony zaczął się cofać, może to jakiś dziwny nowy rodzaj smoka. Myślał. Cofał się tak dopóki się potknął i wylądował tyłem w małej zaspie.
Ślady stóp które pojawiały się szły dalej, jak się wydawało w stronę zeszronionej kory potężnego drzewa. Gdy były wystarczająco blisko na szronie zaczęły pojawiać się różnorakie wzorki, Czkawce coś to przypominało. Miał wrażenie że już to widział, cóż nie mylił się.
Działo się to dwa lata temu, leżał pod stertą ciepłych futer przeziębiony na oknie zaczęły się pojawiasz cudaczne wzory, jakby opowiadając historię. Począwszy od tego dnia, do końca zimy na za szronionym oknie pojawiały się różnorakie historię, których nie znał. Pamiętał jak bardzo smutny był gdy zima się skończyła, skończyły się również wtedy opowieści.
Jednakże jego humor poprawił jeden z kupców, którzy przypłynęli zaraz po roztopieniu lodu. Nie mogli zaprzepaścić żadnej szansy by coś sprzedać. Siedział wtedy w ramionach Ojca, podczas gdy obok przepychali się inni mieszkańcy wnioski. Stał w grupce ludzi zainteresowanych historią jednego z kupców.
Opowiadał on o wyprawach hen na wschód, gdzie rozbił się na wielkiej wyspie. Mówił że spędził tam okrąglutki rok, ponieważ niebezpiecznie zbliżała się zima, a jego łódź nie nadawała się do wyruszenia w morze. Zatrzymując się tam uczył się ich zwyczajów, aż w końcu usłyszał o kimś dziwnym.
Nazwali go Dziadkiem Mrozem. Opisywali go jako potężnie zbudowanego starca z białą brodą oraz łysiną przykryta dziwnie wyglądającym niebieskim, puchatym "hełmen". Nosił on także długie futro, którego kolor zostaje pod znakiem zapytania. Jedni mówili że jest białe tak jak jego broda albo jeszcze bielsze, drudzy mówili że jest niebieskie tak jak jego nakrycie głowy, a jeszcze inni że szarawe bądź czerwone. Mial on również wielkie brązowe ocieplane buty. Jednego każdy był pewny, nosił w ręku wielką drewniana laskę zakończą z jednej strony okrągłym zawiasem.
Przychodził on ponoć wraz z pierwszym śniegiem i ozdabiał nim domy zostawiając mieszkańcą małe upominki. Kupiec chwalił się, że również dostał jeden, pokazał on wywczas szarawą gałązkę i mały ciemny woreczek. Ale Czkawkę mało już to obchodziło. Gdy usłyszał że nieznajomy przychodzi zimą odrazu skojarzyło mu się to z oknem opowiadającym historię, pomyślał wtedy że to może ten dziwny starzec je rysował.
Wyrywając się z swoich myśli zauważył, że dookoła jest jeszcze ciemniej, a z oddali słychać krzyczące głosy. Mimo że to zdawało się być najważniejsze, wcale się na tym nie skupił. Jego uwagę przyciągnęły wgniecenia oraz zimno po prawej stronie.
Czkawka zastanawiał się czy to może być ten cały "Dziadek mróz" nie przejmując się jak dziwnie to brzmi, ale ślady były za małe, jak na wielkie puchate buty. Zerkając w prawo z ust wyrwał mu się krzyk, obok niego na śniegu siedziała zamazana postać z drobinek śniegu, który był wręcz przezroczysty.
Szybko poderwał się na nogi i spojrzał wystraszony, nie spodziewał się że postać zrobi dokładnie to samo. Ale zamiast krzyku, w części która wyglądała jak głową powstał otwór.
–Co.– Powiedział zagubiony Czkawka cofając się dalej.–Czym ty—
Jego wypowiedź przerwała ta sama postać, tym razem doskakując do niego i wymachując chmarą drobinek wyglądających jak ręce. Otwór na twarzy postaci, który powstał w chwili niemego krzyku. Poruszał się teraz szybko i zawzięcie, jakby postać ta coś mówiła.
Lecz postawa ta szybko zmieniła się w zawiedzioną i smutną, po czym zawiał mocny ziemny wiatr. Brązowowłosy zmrużył oczy, widział jak postać znika wraz z otaczającym ich mrozem. Wydawało mu się, że usłyszał słabe słowa które brzmiały:
"Czemu robiłem sobie nadzieję?"
***
Czkawka wracając do osady ciągle myślał o tym dziwnym wydarzeniu.Czy to był ten Dziadek mróz? Ten o którym opowiadał kupiec? Uważał to za bardzo możliwe, ale wątpliwości nasuwały zbyt małe ślady oraz to że nie widział go. Cóż prawie nie widział, ponieważ gdy pojawiła się śniegowa postać wystraszył się trochę. Wydawało mu się że postać była zbyt cherlawa i licha, aby brać go za dobrze zbudowanego starca. A może kupiec się mylił z opisem? Ta myśl bardzo go ucieszyła.
Ale jego optymistycznie nastawienie zniszczyło wyjdzie z lasu oraz zobaczenie ognia na niektórych dachach. Wyglądało że podczas tych kilku godzin, których go nie było, smoki zdążyły przylecieć i zaatakować. Musiał szybko odszukać Ojca, który pewnie myśli że stał się pożywieniem dla tych krwiożerczych kreatur. Czkawka szykując się na niezłe manto oraz wykłady "co powinien, a czego nie podczas ataku". Ruszył w stronę centrum wioski mając nadzieję, że odnajdzie tam wodza wydającego rozkazy swoim podwładnym, próbując ogarnąć powszechne zniszczenie.
***
Słów 1003
Chciałabym przeprosić za wszystkie błędy ortograficzne, gramatyczne i interpunkcyjne.
Zapraszam więc do dalszego czytania, jak i komentowania. Mam nadzieję, że wam się spodoba
~Tina_S
04.09.2022
Poprawienie błędów
CZYTASZ
Zauważeni || Hijack✅
Fanfic"O chłopcach, którzy chcieli być zauważeni takimi jakimi są naprawdę" uwaga! zawiera związki i wątki homoseksualne crossover więcej w książce ##### #jackmróz 1miejsce - 12.09.2022