Prolog

6 1 0
                                    


Postać wyszła z mroku. Teraz mogła go zobaczyć. Był taki zmęczony, wyniszczony. Ostatnie dni odcisnęły się piętnem na jego twarzy.

-Dlaczego powinnam Ci ufać? Wszyscy wokół na mnie polują, a Ty..., a Ty ich zabiłeś... - urwała patrząc na niego z gromadzącymi się w jej pięknych, brązowo-czerwonych oczach łzami.

- Bo do tej pory nie zabiłem Ciebie i chroniłem jak mogłem. Oni wystawili na nich zlecenie. Owszem, jestem mordercą, ale nie zrobiłbym nic, co by Cię skrzywdziło. Zmieniłaś me życie, a ja zapragnąłem zmienić się dla Ciebie. Nie chcę patrzeć jak Cię niszczą, zabijają...

- PRZESTAŃ! – przerwała mu wybuchając histerycznym śmiechem – Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo. Zabiłeś ich, zniszczyłeś me życie, po co mam więc walczyć skoro jedyna osoba na której mi zależało i która była przy życiu, tak mówię o Tobie, zadała mi cios w plecy? Już mnie zabiłeś – zakończyła schylając głowę tak, że przez włosy, które opadły na jej twarz nie mógł już widzieć jej wyrazu i tego bolesnego rozczarowania jego osobą. Tak bardzo chciał by zrozumiała, by nie walczyła z nim teraz, gdy ich życie wisiało na włosku. Chciał ją złapać, przytulić i ochronić przed każdym niebezpieczeństwem, które czyhało. Potrafił zabijać, nie bał się tego, ale ta osoba wybudziła w nim wszystkie emocje, które przez lata jego morderczej kariery wygasły. Był zimny, zdystansowany, nie szukał związków – nie były dla niego. Gustował raczej w przelotnych znajomościach poza jedną dziewczyną, która kiedyś się nim bawiła, a on jej na to pozwalał bo go to pociągało. Tak, niebezpieczeństwo i igranie z nim zawsze go pociągały, ale od dawna był znudzony tym życiem. Robił co do niego należało i zapadał się pod ziemię by nikt nie łączył go z popełnionymi zbrodniami. Znali go doskonale pod pseudonimem Cienia. Był na tyle doskonały w swym fachu, że nikt nie był w stanie powiązać życia, które na co dzień prowadził z jego drugim wcieleniem płatnego mordercy. Ale tym razem nie zabił. Nie zabił tych ludzi, o których go oskarżała, a on sam nie wiedział już co ze sobą zrobić. Wiedział, że za chwilę ich znajdą i jeśli ona nie da sobie pomóc ich życie może zakończyć się tej nocy, a tymczasem z każdym krokiem jaki robił w jej stronę ona oddalała się o dwa kolejne. Brzydziła się nim, a to sprawiało, że jego serce zachowywało się jak nigdy. Zaciskało jakby samo chciało przestać bić, a umysł wydawał dźwięki zegara, a może to jego własny puls odmierzał chwile do utraty tchu? Nigdy nie czuł się w ten sposób i nigdy nie czuł takiego zdenerwowania, smutku i rozproszenia. Wiedział, że ten stan może sprawić, że to co budował latami pryśnie w sekundę.

- Oni kłamią. I tak, nie musisz mi ufać, ale im zależy na Twoim rozbiciu – zaczął w końcu

- Nie zależy im na Twoim istnieniu, jesteś dla nich niewygodnym elementem, odpadem, któremu udało się uniknąć śmierci – kontynuował widząc, że zastygła słysząc jego słowa. Były bardzo bolesne, ale nie miał teraz czasu by ubierać je łagodniej, a musiał być w pełni szczery, tylko tak może go zrozumieć.

- Cudem żyjesz, ale aktualnie wiedzą, że zależy mi na Tobie i jesteś drogą do ukazania mnie za nieposłuszeństwo, którego się dopuściłem odmawiając wykonania swego zadania. Możesz mi nie ufać, ale możesz też zauważyć, że ja nie chcę Cię zabić i jestem tu by Cię uratować. Jeśli nie zginiesz możesz poznać prawdę i zobaczyć kto stoi za śmiercią Twoich rodziców i czy jestem to ja. Wiedz jedno, będąc tu poświęcam całe swoje dotychczasowe życie narażając się na odsłonięcie i niechybną śmierć. Pozwól mi proszę pomóc, udaj się ze mną w bezpieczne miejsce, pomogę Ci, nie daj im zatriumfować bo oni chcieli i chcą zniszczyć Ciebie i Twoje życie – zakończył. Nie szedł już w jej stronę, to nie miało sensu. Dziewczyna zadrżała i powoli podniosła głowę. Jego serce rozpadło się na kawałki widząc jej zagubione spojrzenie, ból i nieufność, a do tego te wielkie łzy, które wciąż płynęły po jej policzkach.

-D-dobrze – wymamrotała idąc powoli w jego stronę. Jednak było już za późno, byli tu. Rozległ się głośny strzał, który chybił dziewczynę. James zaczął do niej biec by ją stąd zabrać i osłonić, uratować, ale gdy już łapał ją za rękę nagle jedna z kul trafiła prosto w nią. Była ranna. Upadła w jego ramiona z jękiem...

Chowając się za cieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz