38

1.5K 133 12
                                    

Leiho nie rozmawiał ze mną przez całą drogę, jedynie kilka razy pytał się czy czegoś nie potrzebuję. Za każdym razem odpowiadałam przecząco. Po godzinie jazdy stanęliśmy przy jeziorze. Otaczał go las i urocza chatka. 

— Pięknie tu jest. — odparłam, biorąc Leiho za rękę. Spojrzałam na niego. — Moglibyśmy przez chwilę porozmawiać?

Gdy tylko zadałam mu to pytanie poczułam, że naprawdę tego potrzebujemy. Ja potrzebuję. Jedyną jego odpowiedzią było kiwnięcie głową.

— Przepraszam, że niszczę naszą wycieczkę, ale muszę Ci powiedzieć, że mam dość uciekania. Nie mówię tylko o Panu R., ale o tych wszystkich rzeczach, które pozwalają nam jedynie na dosłownie chwilę odpoczynku. Jestem zmęczona. — słowa wypływały z moich ust niemal bezwiednie prosto z serca.

Wiem, że wielokrotnie już prowadziłam z Leiho podobną rozmowę, ale tym razem było inaczej. Mój strach o przyszłość wzmógł się, a siły na kolejne niespodzianki losu były na wyczerpaniu. Chciałam spokoju nie tylko dla siebie, ale również dla Leiho. W pewnych momentach czułam się jak staruszka, która przeżyła wszystko co mogło spotkać człowieka w jego tak naprawdę krótkim życiu. Liczyłam, że Leiho podzieli mój punkt widzenia.

— Wiem. — odparł po krótkiej chwili ciszy. — I wiem również, że zawiodłem. Starałem się znaleźć ci bezpieczne miejsce, ale zawsze istnieje ryzyko, że ktoś cię znajdzie i ponownie skrzywdzi.

— Musisz przestać myśleć tylko o tym co mi grozi. — czułam złość z powodu bezsilności, która zaczynała wdzierać się w mój umysł. Musieliśmy jakoś ruszyć, tylko to nam zostało — Spójrz na mnie. — podniósł wzrok na moją twarz. — Wiem, że świat mafii jest jedynym, który znasz i tak naprawdę nie chcesz go opuszczać, ale proszę cię, a jeśli nawet chcesz zacznę błagać byś wreszcie pomyślał o nas. Chcę byś znalazł nam dom, miejsce, gdzie zawsze będziemy wracać, bo wiemy, że to nasze cztery kąty, które należą tylko do nas i nikt nie ma prawa nam ich zabrać. Chcę mieć tam łóżko, gdzie budzę się , a pierwsze co widzę każdego dnia to twoja twarz i tak samo chcę zasypiać. Wiem, że wielokrotnie nam się nie udało, ale nie możemy się poddawać. Tylko to nam pozostało. Rozumiesz o co mi chodzi, osiołku?

— Czy ty właśnie nazwałaś mnie osiołkiem? — spojrzał na mnie zaskoczony.

— Tylko tyle zrozumiałeś, z tego co powiedziałam? Ale tak, nazwałam cię osiołkiem, bo nie raz się tak zachowujesz. Jednak jesteś moim osiołkiem. — dodałam z uśmiechem.

— Jeszcze nikt tak mnie nie nazwał. — mruknął pod nosem, ale widziałam, że teraz myśli o czym innym. Lekko opuścił powieki, a prawa dłoń zacisnęła się w pięść, jakby to ataku. Jego oczy ściemniały nadając mu ponury wyraz twarzy. Wyglądał groźniej nim chwilę wcześniej, ale wiedziałam, że to oznacza, że nad czymś głęboko myśli. Nawet nie pamiętam, kiedy tak bardzo go poznałam.

Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz