Rozdział 2

16K 935 70
                                    

Do moich uszu dobiegało tylko i wyłącznie uporczywe pikanie aparatury szpitapnej. Powoli zaczęłam przezwyczajać się do tego dźwięku. Od tygodnia bywałam tu codziennie. Czułam, że muszę tu być.


Calum, bo tak nazywał się pobity chłopak, był przytomny lecz bardzo słaby i lekarze stwierdzili, że zostanie w szpitalu na kilka tygodni. Ja postanowiłam iż się nim trochę zajmę. Nawet nie wiem dlaczego, ale czułam się winna całej tej sytuacji. Calum okazał się być bardzo miły i przyjazny. Pomimo tego, że prawie cała jego twarz była pokaleczona i w sińcach, był przystojny. Co ja mówie. On był mega przystojny. Mniejsza z tym. Od samego początku złapaliśmy dobry kontakt, chociaż nie zapowiadało się najlepiej. Chłopak ostrzegał mnie żebym zapomniała o tamtej nocy i o nim. Ja nie potrafiłam. Chciałam również dowiedzieć się co on miał na myśli mówiąc: "On tu jest! Uciekaj!". Calum niestety nie odpowiedział mi na dręczące pytanie.


Po wizycie u nowego znajomego urządziłam sobie małą rundkę po sklepach. To była idealna odskocznia od codzienności, która u mnie stała się już za bardzo monotonna. Tym razem moje zakupy przebiegały w samotności, bo moja najlepsza przyjaciółka - Ellie, wyjechała na kilka dni do Denver.


Tego dnia najbardziej na świecie cieszyłam się z faktu, że posiadam prawo jazdy. Przemieszczanie się po Nowym Jorku było koszmarem.


Zaraz po zaparkowaniu samochodu w moim garażu zauważyłam, że pod mój dom podjechało czarne BMV z przyciemnianymi szybami. Miałabym to gdzieś, ale ten samochód od tygodnia zjawiał się wszędzie gdzie byłam ja! Może to była jakaś mafia i to przed nią ostrzegał mnie Calum?

he looks so scary // l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz