Rozdział 1

29 2 2
                                    

Cześć. Jestem Kejt i mieszkam w Warszawie, a w zasadzie mieszkałam, bo mnie z domu wywalili i teraz mieszkam w Niu Jorku z moim chłopakiem Stefanem. Ja mam 16 lat, a on ma 17 lat i mamy bombelka Leopolda i idziemy do haj skól im. Waltera Czosnka nr. 3334456 w dzielnicy Sosnowiec.

W końcu nadszedł pierwszy dzień szkoły. Mój chłopak jest fajny bo ma kabriolet i nas dowozi do haj skól. Ahhh, on to jest kox.
Będąc na miejscu już mieliśmy wchodzić ale:
- Stefan, czy przywiązałeś bombelka? - spytałam
- No - odpowiedział
- A gdzie?
- W dupie - poczułam niechęć do Stefana. Mógł odpowiedzieć normalnie.
- A konkretnie?
- Do słupa przed szkołą, Grudeczko - odpowiedział z uśmiechem. Słodko, pomyślałam.

Weszliśmy do szkoły i od razu ukazał nam sie widok brudu i syfu. Poczułam sie jak w domu. Udaliśmy się na salę gimnastyczną na rozpoczęcie roku.
Stefan jak się później okazało wylądował w 1A (bo raz nie zdał), a ja w 1H. Typowo daleko aby nas rozdzielić. Bez sensu.

W mojej klasie jest tyle fajnych dziewczyn. Jedna taka Zoe jest spoko. Jak mi skończyły podpaski, to użyczyła mi swojej (XD).

Uroczystość skończyła się o 10:00. Ja i Stefan wracaliśmy do domu, ale po drodze skapneliśmy się, że zapomnieliśmy o naszym bombelku, który w dalszym ciągu czekał na nas przywiązany do słupa przed wejściem do szkoły.
- Stefan, do jasnej cholery dlaczego go nie zabrałeś?! On pewnie teraz nam skomle, biedaczek - nawrzeszczałam na niego
- Dlaczego ja mam o nim pamiętać durna babo - odkrzyknął
- Jak ty żeś mnie nazwał?
- Yyyy, to znaczy kochanie - odburknął debil jeden - Zaraz po niego pójdziemy, nie martw się.
- No zapierdzielaj, ale już! - wrzasnęłam
Gdy Stefan wreszcie polazł, postanowiłam przygotować coś na obiad: zupkę chińską, bo co innego. Znając mnie prędzej spalę tę szmirę o ile można nazwać to kuchnią. Nie minęło 20 min, a Stefan był z powrotem. Biedaczek (mówię o Leopoldzie, nie o tamtym) był zziebnięty i patrzył się na mnie smutnym wzrokiem. Dałam mu więc coś do picia i zasiadłam ze Stefanem do stołu.
- Stefan - spytałam - czemu nie jesz skarbie?
-Wiesz to takie ohydne - odpowiedział z gniewem
- ...Ale ja sie staralam : ( - odpowiedziałam ze łzami w oczach
- Kochanie, nie smuć się, ale to serio smakuje jak gówno - powiedział łagodniej. Nagle wstał od stołu i dał miskę psu - popatrz, nawet pies tego nie chce jeść
- Ale mi smakuje! - wstałam i uciekłam z płaczem do innego pokoju
Po 30 minutach wyszłam z pokoju i zauważyłam, że w salonie Stefan zajada sobie pizzę:
- Aha czyli kupiłeś sobie jedzenie i się ze mną nie podzieliłeś - powiedziałam ze smutkiem
- No przecież ci zupa smakowała, to myślałem ze nie chcesz - odpowiedział bez emocji
- A może ja miałam ochotę na pizzę też!
Wbiegłam po schodach załamana. Stefan nawet nie próbował mnie dogonić i uspokoić - wiedział, że miewam tego typu reakcje. Zamknąwszy się tym razem w kiblu, bo tam też przytulnie zadzwoniłam do Zoe, z prośbą o radę, co w tej chwili mogę zrobić.

Joł, mamy nadzieję że się w jakimś stopniu podobało :)

Smutne życie KejtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz