Nie minęło nawet 10 minut, a ja nie mogłem zasnąć. W głowie cały czas miałem Kejt w towarzystwie jakichś chłopów. Zerwałem się na nogi i wybrałem telefon do Marcina, mojego najlepszego kumpla z życia i gangu:
- Cześć, Marcin! - mówię, a w tle słyszę muzykę
- Joooł, Stefan, przyjcieluuu, co tam? - odpowiada pijany
- Słuchaj, u kogo dziś jest jakaś impreza? Z chęcią się na niej pojawię!
- U Jamesa. Jest tu twoja Kejt, ale patrząc jak się bawi, to nie wiem, czy taka "twoja" - powiedział rozbawiony, a we mnie zaczęło się gotować
- Adres. Zaraz będę - powiedziałem wściekły. Założyłem kurtę i szybko wskoczyłem na rower (bo kabriolet w naprawie) i zacząłem jechać w stronę domu Jamesa. "Co ona tam odwala z jakimiś chłopakami? Już mnie nie kocha, czy co?" - moją głowę męczyło tysiąc pytań, a nerwy niemalże wychodziły ze mnie.Kiedy dotarłem na miejsce myślałem, że rozwalę dzbanowi łeb. Dobierał się do mojej dziewczyny, podczas gdy ona ledwo stała. Pijana cały czas się śmiała i tuliła do niego. Szybko dopadłem typa i pieprznąłem tak, że uderzył o ścianę z dala od Kejt. Ona spojrzała na mnie z przerażeniem, a tamten spojrzał na mnie że złością i, ledwo człapiąc, uderzył mnie w twarz. Zaczęliśmy się szarpać, Kejt krzyczała, żebyśmy przestali. Nagle pojawił się James z kolegami i nas rozdzielili.
- Idziemy do domu! - złapałem moją dziewczynę za rękę i wyszliśmy. Nie sprzeciwiała mi się, tylko bardziej ścisnęła moją rękę.
Szliśmy w ciszy. Gdy tylko weszliśmy do domu, moja dziewczyna raczyła się odezwać.
- Idz do kuchni, a ja przyniosę apteczkę - mruknęła ze smutkiemPoszedłem do kuchni. Kejt zaraz przyszła, wzięła jakiś płyn i wacik. Piekło jak cholera, ale udawałem twardziela >:(
- Co to miało być?! Normalna jesteś? - wybuchłem
- Ale co? - spytała głupio
- Jajco! Widziałem jak ten frajer do ciebie lgnął i łapał za dupę!
- Sooorki, wiesz przecież, że cię kocham :) - pocałowała mnie
- No dobra, wybaczam ci :))
- Tak wgl na imprezie poznałam tyle fajnych osób, musisz ich poznać!
Spojrzałem na nią lekko wkurzony i ją odepchnąłem
- Dobra, chociaż - chwila namysłu -
- Nie, dzięki. To pewnie ludzie pokroju tego frajera. Lepiej też przestać się z nimi zadawać
- Stefan, nie mów tak, oni są świetni, zobaczysz - popatrzyła na mnie ze smutkiem, a ja nie mogłem się na nią dalej wkurzać. Nie mogę na nią patrzeć, bo kiedy jest smutna robi mi się niedobrze
- Chodźmy spać.
- Ok - powiedziała i szybko uciekła do łazienkiPo 20 minutach przyszła do sypialni.
- Gdzie jest Leopold?
- Eee...on nie żyje...
- Naprawdę? No trudno - stwierdziła zawiedziona
- Tak. Gdy wróciłem do domu, on prawie się zesrał. Wziąłem go na dwór a on dostał potężnego srania. Kiedy posprzątałem jego kupska zauważyłem, że leży i nie oddycha, więc go zakopałem. Obsraniec miał chyba jakieś problemy. Dawaj, kupimy nowego.Kupiliśmy Edmunda, ale ten też długo nie pożył, bo zapomnieliśmy go karmić :)