Obie nas zamurowało. Okazało się, że kierowcą był nie kto inny jak chłopak od pomidorów. Wysiadł i spojrzał na nas z lekkim zakłopotaniem. Zoe patrzyła się na niego jak zaczarowana. Ten jednak patrzył na nią krótką chwilę, ponieważ zaraz skupił swoją uwagę na mnie. Przyznaję, ładny był: jego chuda figura, blond przeczesane na bok włosy, zielone oczy, drobny nos i usta, delikatny zarost oraz charakterystyczne dołeczki na policzkach. Poczułam się mega dziwnie i pomyślałam: "Jakiś blondas gapi się na mnie dość dłuższą chwilę niż na Zoe. To cholernie dziwne"
- Siema laski - zaczął blondyn
- He..e...ej - wydukała Zoe
- Cześć - dodałam
- Hej ty, - odezwał się do mnie - czy my przypadkiem nie spotkaliśmy dziś przed południem?
- Zgadza się. To ty pchnąłeś mnie leciwszy po pomidory, po rozbuciu auta w budynku - prychnęłam
- Tiaaa, wybacz, spieszyłem się, bo wiedziałem, że w każdym momencie mogą się psy pojawić.
- Wbijasz dziś do mnie na chatę, Zoe?
- No..oo ja..s..s..ne - odpowiedziała jakby zaczarowana. I owszem, była, oczarowana jego facjatą. Meh, jak dla mnie, wyglądał jak patus.
- A koleżanka? - zapytał, patrząc na mnie z pod czoła
- Yy, nie. Nie znam cię. Nie zadaję się z obcymi. Moja mama zawsze mi to powtarzała.
- Hahaha, śmieszna jesteś!
- Ty nie - pocisnęłam gościa
- Jak nie chcesz to nie przychodź - parsknęła Zoe
- Nie, nie. Nalegam, wydajesz się spoko ;) - przerwał jej
- Zastanowię się - powiedziałam - Idziemy Zoe?
- Taa, chodźmy.
Już się oddaliłyśmy, gdy nagle chłopak krzyknął do nas:
- Dziewczyny! Impreza, dziś u mnie, o 19:00. Pamiętajcie ;)
Spojrzałam na niego, a on spojrzał na mnie. Nasze oczy spotkały się. Ta scena mogłaby wydawać się słodka, tyle że on patrzył się na mnie jak zaczarowany, a ja z pogardą i jednym, wielkim znakiem zapytania - "Po ciul się tak na mnie jopi, ja pierdolę".Wracając, postanowiłam przedyskutować całą tą sprawę z tym nieznajomym. Musiałam się dowiedzieć co to za jeden i skąd się znają:
- Skąd ty go znasz? - spytałam Zoe
- No przecież to James. To do niego idziemy wieczorem na imprezę!
- Co? To jest to ciacho do którego wzdycha każda laska? - spytałam zażenowana
- TAK! Piękny jest, prawda? - powiedziała to z piskiem
- Fakt, jest ładny, ale to jakis patus! Nigdy bym na niego nie poleciała - stwierdziłam, a Zoe spojrzała na mnie jak na jakąś idiotkę
- Boże, dziewczyno! Aż brak mi na ciebie słów - powiedziała zirytowana - Wiesz co, ja muszę już spadać do domu, żeby się szykować na imprezę i tobie też radzę. PA! - odwróciła się na pięcie i szybko odeszła
- Pa! Do wieczora! - walnęłam na odchodneWróciłam do domu. Stefana nie było. Musiał wyjść z Leopoldem na spacer.
Gdy wróciłam zaczęłam się szykować. Po godzinie wyglądałam jak szczur na otwarcie kanału i wsm zostało mi tylko 15 minut na wyjście z domu żeby o 18:45 spotkać się z Zoe. Trochę dziwne, bo od kiedy wróciłam do domu wgl nie widziałam Stefana - nawet do niego dzwoniłam ale nie odebrał.
O 18:45 Zoe wysłała mi sms-a ze czeka na mnie przed domem. Zanim wyszłam zostawiłam kartkę na stole o moich planach na wieczór. "Mam nadzieję, że
Stefan się odezwie".