Jeden.

44 4 1
                                    

- Anastasia!- donośny głos mojej mamy przedarł się do mojej świadomości. Niechętnie przeciągnęłam się na łóżku i w momencie, gdy chciałam otworzyć oczy, ponownie usłyszałam głos matki.

- Anastasia Hill! Widzę cię tu za trzy minuty! Spóźnisz się!- westchnęłam. Spóźnię? Która jest w takim razie godzina?- pomyślałam. Chcąc czy nie chcąc, zmuszona byłam otworzyć oczy. Rażące promienie słoneczne uderzyły przez nie zasłonięte żaluzje- bo przecież po co było je zasłonić poprzedniego wieczora.

Moi rodzice są bardziej podekstytowani moja wyprowadzką, niż ja sama. Jasne, nie codziennie człowiek wyjeżdża z Bristolu do Londynu, ale mam odczucie jakby to oni się przeprowadzali.

Późną wiosną, po napisaniu egzaminów końcowych w końcu ukończyłam szkołę. Swoją drogą, same egzaminy poszły mi naprawdę dobrze, dlatego też miałam możliwość startowania na oblegane uczelnie. Koniec końców zdecydowałam się zaaplikować na The University of London, z czego jestem naprawdę zadowolona.

Zza zmrużonych oczu spoglądam na zegarek, aby dojechać do Londynu potrzebuję niewiele ponad dwie godziny, co jest korzystne na tyle, że nie jestem dziesięć godzin drogi od rodziców, ale z drugiej strony dzieli mnie od nich prawie dwieście kilometrów, brzmi nieźle. Gdy do moich uszu dochodzi kolejne nawoływanie, podnoszę się z łóżka i ostatni raz w swoim nastoletnim życiu schodzę z piętra zjeść śniadanie.

Droga do stolicy nie dłuży się, muszę wręcz przyznać, że jazda samochodem z Lukiem jest naprawdę przyjemna. Luke jest moim chłopakiem od momentu, w którym skończyłam szesnaście lat, dosłownie zaczęliśmy chodzić ze sobą w dniu moich szesnatych urodzin. Znam się z nim tak naprawdę od dziecka, wychowywaliśmy się na jednym osiedlu, nasi rodzice to dawni licealni znajomi, którzy postanowili zamieszkać w jednej okolicy, jednak z tą różnicą, że Luke jest ode mnie rok starszy.

W przeciwieństwie do mnie, nie ciągnie go na studia ani do collegu, z jednej strony szanuję jego decyzję- bo tak wypada, bo go kocham, bo rozumiem jego punkt patrzenia, ale z drugiej strony- jestem zupełnie świadoma, że jego umysł się marnuje i gdyby tylko chciał, mógłby studiować na każdej dobrej uczelni o jakiej nawet by nie marzył.

Jedno trzeba mu przyznać- jest bardzo uparty, gdy Luke sobie coś postanowi- tak musi się stać. Być może wyrósł na takiego człowieka, dlatego ponieważ musiał zastąpić sobie ojca, ale gdybym wszystkich miała tłumaczyć powodem nieposiadania jednego z rodziców, to wyszłoby z tego niezłe bagno. Nie mówię, że nie mogło go to ukształtować- bo mogło, ale nie powinno się opierać na tym całej swojej opinii, a przynajmniej takie jest moje zdanie. Tak czy inaczej, Luke jest naprawdę nie dającym sobie nadmuchać w kaszę młodym mężczyzną.

- Za ile dojedziemy?- zapytałam.

- Góra czterdzieści minut- odpowiedział ze spokojem w głosie. Zerknęłam na tarczę zegarka, uświadamiając sobie, że z agentem nieruchomości umówiłam się na godzinę trzynastą, a czterdzieści minut trasy, które zostało to zdecydowanie za dużo, bo zwyczajnie się spóźnię.

- Mógłbyś trochę przyspieszyć, inaczej się spóźnię- powiedziałam z wyrzutami w głosie.

- Nie. Nie możemy- stwierdził szorstko- Gdybyś się tak nie grzebała ze śniadaniem, bylibyśmy już dawno na miejscu.

- Oj uwierz, że to nie moja wina, że w momencie, w którym miałam ochotę na kawę ekspres odmówił mi posłuszeństwa i oblał mnie kawą, przez co musiałam się umyć i przebrać- odpowiedziałam na jego zaczepkę- Nawet nie napiłam się tej kawy- mruknęłam z żalem w głosie.

- Co nie zmienia faktu, że wyjechaliśmy z godzinnym opóźnieniem.

- Faktycznie. Dziękuję za przypomnienie, już prawie zapomniałam- westchnęłam dramatycznie.

The dealOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz