Trzy.

18 3 0
                                    


Potrzebowałam stabilności.

Luke nie odzywał się do mnie przez trzy tygodnie. Gdyby ta sprawa dotyczyła kogoś innego, może nawet bym się nie zdziwiła– jednak jemu nigdy się to nie zdarzyło.

Gdy nie zadzwonił by powiedzieć, że bezpiecznie dojechał do mamy do szpitala, zaczęłam się martwić. Mimo największych chęci nie uzyskałam żadnej informacji w szpitalu, bo nie jestem spokrewniona z osobą, o którą pytam. Przeszukałam wszystkie możliwe informacje o wypadkach, oczekując najgorszego– tam również nie było wspomniane słowem o wypadku z udziałem dziewiętnastolatka.

Po siedmiu dniach bez znaku życia od bruneta pojechałam do domu chłopaka, jednak jedyne co tam zastałam to zamknięte drzwi z zabranym kluczem zapasowym.

Po czternastu dniach zdecydowałam się zgłosić zaginięcie na policję, jednak oni po zapoznaniu ze sprawą i prześledzeniu kart kredytowych Luka powiedzieli mi wyłącznie tyle, że jest on dorosły i widocznie nie chce utrzymywać ze mną kontaktu. Pytali się mnie również, czy czasem nie dałam mu do tego pretekstu. Mogłam wyłącznie czekać.

Po dwudziestu dniach zrezygnowałam, nie miałam już siły.

Dwudziestego pierwszego dnia powiedziałam sobie dość. Pod impulsem zadzwoniłam do Hannah i razem z jej znajomymi umówiliśmy się na wieczór. Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym szykowałam się do wyjścia. Nie pamiętam podróży taksówką. Jak przez mgłę widzę stojącą przed wejściem blondynkę i świecący neon na elewacji budynku.

Quantum.

Razem z Hannah przekraczam bramkę i wchodzę do zatłoczonego pomieszczenia. Tak jak ostatnio, i dzisiaj jest tu ciemno, bardzo głośno, a na parkiecie płynnie, w rytm muzyki ruszają się dziesiątki ludzi. Biorę blondynkę za rękę, by się nie zgubić i wchodzę za nią w głąb klubu. Siadamy przy długim, ciemnym blacie, oświetlonym jedynie cienkim ledowym paskiem.

Ostatni raz gdy tu siedziałam nie chciałam być zwyrodniałą dziewczyną, której nie zależy na matce swojego chłopaka– dziś chcę się upić. Taki przynajmniej mam plan.

– Tom, nalej mi proszę trzy kolejki.

Nie jestem do końca pewna czy to tym imieniem zielonooki brunet zwracał się do barmana, ale po jego zdziwionej minie sądzę, że mam rację.

– Przepraszam – Mruknął do obsługiwanego klienta i zwrócił się w moim kierunku.

– Trzy kolejki. – Płynnym ruchem przesunęłam kartę po lakierowanym blacie. Jego wzrok momentalnie przeniósł się z mojej twarzy na przesuwany przeze mnie przedmiot. – Hm… Może jeszcze do tego dwa kufle piwa, może być z sokiem i... – Zwróciłam się ku Hannah i zgodnie uzgadniając na spojrzenia doszłyśmy do porozumienia. – … to wszystko razy dwa.

Mężczyzna, najpewniej o imieniu Tom spojrzał na nas niepewnie, ale nie mogąc nam nic zrobić nabił zamówienie na kasę, a następnie przesuwając kartę po terminalu dokonał wpłaty.

Barman chwilę później postawił przed nami rzą sześciu czterdziesto mililitrowych kieliszków wypełnionych po brzegi przezroczystą cieczą–  nie czekając na nic dłużej przechyliłam kolejno cztery z nich, dwa zostawiając dla Hannah.

Zaczęłyśmy rozmawiać. O upływającym czasie poinformowało mnie zawirowanie w mojej głowie, gdy próbowałam zejść ze stołka barowego– odruchowo spojrzałam na zegarek i doszłam do wniosku, że ni stąd, ni zowąd minęło już półtorej godziny. Dopiłam ostatni łyk piwa i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę toalet.

Przyjemny szum w głowie miesza się z muzyką graną przez zespół, dziś piątek– grają amatorzy.

Ustawiam się w kolejce. Ciągnie się ona przez połowę długości korytarza, jednak mój mózg tego nie pojmuje. Ruszam przed siebie, starając się utrzymać równowagę. Drzwi do drugiej toalety są otwarte, a brak wijącej się przed nimi kolejki jeszcze bardziej motywuje mnie do wejścia.

The dealOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz