Cztery.

8 0 0
                                    

- Ja pomogę tobie, a ty pomożesz mi.

Słowa Matha brzęczały w mojej głowie jakby w zapętleniu, i pomimo upływu czasu nie traciły na częstotliwości.

Jego upór, nieustępliwość, zawziętość wywoływały we mnie podziw.

Zaangażowanie jakie wkłada w znajomość z Hannah, jest po prostu nie do opisania. Sposób w jaki się o niej wypowiadał, płynąca wręcz pasja i namiętność w jego oczach, gdy choć na chwilę o niej pomyślał.

Życzyłabym sobie, żeby ktoś kiedykolwiek, był tak zaabsorbowany moją osobą, by wypowiadając moje imię wszyscy wokoło mogli jednogłośnie stwierdzić, że obdarza mnie uczuciem, by każdy wiedział że chodzi mu o mnie.

Kolejnego poranka, w drodze na zajęcia moją głowę ponownie nawiedziły jego słowa. Z głową w chmurach próbowałam przedrzeć się przez gwar pędzących studentów, rowerzystów i pieszych chcąc jak najszybciej dotrzeć do sali. Podczas wykładu nie mogłam się skupić, mimo moich najszczerszych chęci moje myśli wciąż zajmowało odtwarzanie tego nieszczęsnego wieczoru.

Wychodząc z pomieszczenia nawet nie spostrzegłam się kiedy weszłam komuś pod nogi. Notatki wraz z tabletem wypadły mi z dłoni, upadając na podłogę z głośnym hukiem. Mamrocząc ciche „przepraszam" schyliłam się po przedmioty, gdy nieoczekiwanie zderzyłam się z kimś głową.

—Auć! — Wydałam z siebie niezbyt cichy jęk. Mój wzrok powędrował ku osobie, z którą się zderzyłam. W duchu zaśmiałam się bezgłośnie, a gdy moje oczy spotkały te dużo ciemniejsze od moich wiedziałam już z kim mam do czynienia. — Śledzisz mnie?

—Co? — Odpowiedział zdezorientowany, jednocześnie podnosząc moje rzeczy z podłogi— Dlaczego miałbym to robić?

Być może Matthew nie zaprzątał sobie myśli mną, tak bardzo jak ja nim, ale nie byłam w stanie uwierzyć w tak duży zbieg okoliczności. To, że kręcił się w pobliżu mojej osoby nie było mi na rękę, wciąż bowiem nie zdecydowałam co zrobię, a każde kolejne spotkanie powodowało większy zamęt w mojej głowie.

—Bo ci zależy— Odpowiedziałam za szybko, nie analizując do czego koniec końców doczynią się te słowa.

—Zależy? Na tobie? — Burknął przekazując mi moje rzeczy — Obawiam się, że musieliśmy się nie zrozumieć. Zależy mi na Hannah i zrobię wszystko, czy z twoja pomocą, czy też bez, by w jakiś sposób do niej dotrzeć. Nie obchodzisz mnie ty, czy ten pożal się Boże chłopaczyna, którego tak przykurczowo się trzymasz.

I już miał odejść, ale na koniec dodał: A tak przy okazji, to często tak znika? No wiesz... zostawia cię samą z obcym facetem, by pójść w tango na parkiecie?

Nim zdążyłam mrugnąć jego już nie było, zdecydowanie jednak nie wyobraziłam sobie tej sceny- pulsujący ból, w dole serca jednoznacznie na to wskazywał.

***

Nie tak trudno jest popaść w stan autodestrukcji. Gdy uświadamiasz sobie, że kolejny wieczór spędzasz sam ze sobą, nachodzą cię przemyślenia, że coś musi być z tobą nie tak. Elementarny wniosek, który z tego wynosisz pcha cię do podejmowania głupich i nieprzemyślanych decyzji.

Jestem w takim momencie.

Siedząc po cichu rozmyślam wszystkie rozwiązania: jakimś wyjściem jest zalanie się w trupa, innym też wyjście na miasto i złapanie kogoś choćby  na jedną noc, surrealistycznym jednak wyjściem jest zadzwonienie do Luka, bo wiem jak dużym moralniakiem się to skończy.

Nigdy nie chciałam posuwać się do zdrady. Od zawsze uważałam ten czyn za coś amoralnego, i jedną z gorszych rzeczy jakie można zrobić drugiej osobie. Niezależnie czy mówimy tu o czymś czysto fizycznym, lub co gorsza zbudowaniu głębszej więzi emocjonalnej z kimkolwiek innym, nadal pozostając w związku z daną osobą.

Najlepszym więc, a zarazem najbardziej nieodpowiedzialnym, było zalać się w trupa.

Znasz to uczucie? Świat zawsze odrobinę spowalnia, gdy biorę pierwszy łyk trunku.

Cierpki, jednak zarazem pływki smak taniej whisky spływa mi po gardle powodując uczucie spokoju, delikatnie kręcąc nadgarstkiem wywołuję cichy brzdęk obijającego się o siebie lodu. Biorę łyk za łykiem, a każde kolejne pociągnięcie płynu ze szklanki sprawia, że czuję się ze sobą choć odrobinę lepiej. Nie orientuję się, kiedy jedna szklanka zamienia się w drugą, a druga w trzecią.

Szum w mojej głowie jest tak głośny, że leżąc na plecach czuję się jak w startującym helikopterze, mimo to wciąż mam otwarte oczy, a ręką mimowolnie sięgam po telefon, by sprawdzić godzinę.

Jest mi w tym momencie tak bardzo wszystko jedno, że nie wkładając zbyt dużo myślenia wystukuję wiadomość do osoby, która choć na chwilę wywołała we mnie inne emocje, niż obrzydzenie do własnej osoby.

***

Budzę się na ogromnym kacu.

Głowa pulsuje mi w równym rytmie, a każda próba choć podniesienia się z łóżka kończy się na tak dużych mdłościach, że rezygnuję z tego pomysłu.

W duchu przeklinam sama siebie, swoje załamanie i wczorajszy kryzys.

Przekręcając powoli głowę, mrużąc oczy próbuję rozczytać godzinę na niewielkim nocnym zegarku stojącym tuż koło łóżka, ku mojemu dużemu zdziwieniu okazuje się, że albo spałam dosłownie kilka godzin, albo przespałam ponad 20h, jednak sądząc po stanie w którym się znajduję skłaniałabym się, ku pierwszej opcji. Przecierając twarz, przeszukuję umysł w poszukiwaniu najlepszej możliwości wyjścia z tej sytuacji.

Z amoku, jednocześnie przebijając bańkę w której się znajduję, wyrywa mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Biorę kilka głębokich wdechów, licząc że pomogą one na bolącą mnie niemożliwie mocno głowę, powoli pionizuję swoje ciało, jednocześnie walcząc z nudnościami i próbą utrzymania się na obu nogach. Nim docieram do drzwi wejściowych, dzwonek uporczywie rozbrzmiewa jeszcze kilka razy, ale słysząc dźwięk przekręcającego się zamka, nieznajomy decyduje się zaprzestać swoich działań.

Dzięki Ci Boże!

Zamaszystym ruchem otwieram drzwi, nie patrząc nawet przez wizjer, kto znajduje się po ich drugiej stronie.

Co ciekawsze, z głowy musiał mi również wypaść fakt, że jakimś cudem poprzedniego wieczora udało mi się pozbyć większości ubrań. Mojemu skacowanemu umysłowi zajęło chwilę przetworzenia, że stoję w samym t-shircie przed Matthew'em Mitchell'em, z czego zdaję sobie sprawę w chwili, gdy słyszę jego niski tembr głosu:

— Ale tu jebie gorzałą.

Jednocześnie coś skręca mnie w żołądku, i dosłownie chwilę później biegnę do łazienki, przeklinając w duchu samą siebie, tanią whishey i odległość jaka dzieli mnie od toalety.

🎸🎸🎸
Nie wiem na jak długo tu zagoszczę, być może ponownie za rok.

Funfact: zmieniłam koncepcje co do całej książki, więc może być zabawnie hehe

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The dealOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz