Zwykły odgłos pukania w drewniane drzwi, był w stanie uciszyć tą jakże wyjątkowo głośną gromadę mężczyzn. Yennefer od razu domyśliła się, że ich głównodowodzący właśnie dotarł na miejsce, dlatego też wraz z całą resztą wstała od stołu i skierowała się na korytarz, gdzie znajdowały się frontowe drzwi. Ustała bardziej z boku, tuż przy łysym krasnoludzie z licznymi tatuażami na ciele i bacznie przyglądała się jak Gandalf otwiera drzwi kolejnemu krasnoludowi. Tamten stał lekko z boku, lecz gdy otwarto przed nim wejście niemal od razu odwrócił się przodem, powoli wchodząc do środka.
— Mówiłeś Gandalfie, że łatwo tu trafię. Tymczasem zbłądziłem dwa razy i gdyby nie znak na drzwiach, który pozostawiłeś, nie wiem czy bym tu trafił — odezwał się grubym i niskim głosem, zrzucając z ramion ciemny płaszcz.
— Znak? Jaki znak. Malowałem te drzwi tydzień temu, nie było na nich żadnego znaku! — Odezwał się wzburzony hobbit patrząc oskarżycielsko na czarodzieja. Gandalf tymczasem spojrzał z lekko pobłażliwym uśmieszkiem na niziołka.
— Jest na nich znak, sam go tam pozostawiłem. Bilbo Baginsie pozwól, że przedstawię ci lidera naszej kompani; Thorina Dębową Tarczę. — Wskazał ruchem dłoni na wspomnianego mężczyznę, który zbliżył się do ich gospodarza. Zmierzył go spojrzeniem i obszedł dookoła. Yennefer patrzyła na to uważnie. Widziała zmieszanie na twarzy Bibla i jego niepewność w wykonywanych ruchach. W pewnym momencie zrobiło jej się nawet go żal, gdyż mimo iż znajdował się we własnym domku, widać było, że na tamtą chwilę nie czuł się komfortowo.
— Więc to jest nasz hobbit. Powiedz mi Panie Bagginsie miał pan do czynienia z wojaczką?
— Przepraszam?
— Topór czy miecz, co preferujesz? — zapytał wprost krasnolud uważnie przyglądając się, powoli widniejącemu zaskoczeniu na twarzy hobbita.
— Cóż, dobrze radzę sobie z procą, jeśli już musisz wiedzieć. Jednak nie wiem co to ma do rzeczy... — odparł jakby dumny z siebie mężczyzna z lekka wypinając pierś do przodu, na twarzy jednak wciąż mając wymalowane niezrozumienie.
Yennefer pokręciła głową. Ta rozmowa nie miała sensu, od razu było widać, że z pana Bagginsa nie był żaden wojownik.
— Tak jak myślałem. Bardziej mu do karczmarza, niż do włamywacza. — Komentarz Thorina wzbudził niemałe rozbawienie wśród krasnoludów, nawet na twarzy Yennefer. Widocznie nie ona sama doszła do podobnych wniosków. Bilbo zdecydowanie nie wyglądał na włamywacza.
Pokręciła głową i spojrzała na wciąż lekko zamotanego hobbita, którego komentarz Dębowej Tarczy dosyć porządnie zdezorientował.
Obejrzała się na resztę, która na powrót zbierała się w salonie niziołka i sama w końcu postanowiła się tam udać.
Weszła do pomieszczenia siadając na swoje poprzednie miejsce. Oparła plecy o krzesło, na którym wciąż wisiała jej przewieszona peleryna i założyła ręce na piersi. Spojrzała prosto na czarnowłosego krasnoluda, któremu podano posiłek. Jego długie lekko falowane, poprzetykane siwizną włosy leżały luzem na szerokich ramionach okrytych ciemnoniebieską koszulą.
— Jak wieści ze spotkania w Ered Luin? Zjawili się? — zapytał nagle siwo-brody krasnolud siedzący obok Yen, zwracając na siebie uwagę Thorina. Ten jednak nie odpowiedział swojemu starszemu pobratymcowi, swoje spojrzenie zawieszając na siedzącej obok niego kobiecie.
— Kim ona jest. — Jego ton wyrażał bardziej rozkaz niż pytanie, jednak Yennefer nie dała się zdominować. Skinęła mu za to lekko głową i spojrzała twardo w jego lodowo-niebieskie oczy.
![](https://img.wattpad.com/cover/278035789-288-k122210.jpg)
YOU ARE READING
SWALLOW WILD JOURNEY | HOBBIT
Random☽●☾ Bo nadejdzie kiedyś ten czas, gdy złe chmury przeminą dając promieniom słońca dojść do spragnionej ciepła ziemi i przegna złowieszcze cienie. Przeminie czas smutku, upokorzenia, biedy. Przeminie ból i żal, a na nowo narodzi się czas chwały, dobr...