Rozdział 2

16 0 0
                                    

Zwykły odgłos pukania w drewniane drzwi, był w stanie uciszyć tą jakże wyjątkowo głośną gromadę mężczyzn. Yennefer od razu domyśliła się, że ich głównodowodzący właśnie dotarł na miejsce, dlatego też wraz z całą resztą wstała od stołu i skierowała się na korytarz, gdzie znajdowały się frontowe drzwi. Ustała bardziej z boku, tuż przy łysym krasnoludzie z licznymi tatuażami na ciele i bacznie przyglądała się jak Gandalf otwiera drzwi kolejnemu krasnoludowi. Tamten stał lekko z boku, lecz gdy otwarto przed nim wejście niemal od razu odwrócił się przodem, powoli wchodząc do środka.

— Mówiłeś Gandalfie, że łatwo tu trafię. Tymczasem zbłądziłem dwa razy i gdyby nie znak na drzwiach, który pozostawiłeś, nie wiem czy bym tu trafił — odezwał się grubym i niskim głosem, zrzucając z ramion ciemny płaszcz.

— Znak? Jaki znak. Malowałem te drzwi tydzień temu, nie było na nich żadnego znaku! — Odezwał się wzburzony hobbit patrząc oskarżycielsko na czarodzieja. Gandalf tymczasem spojrzał z lekko pobłażliwym uśmieszkiem na niziołka.

— Jest na nich znak, sam go tam pozostawiłem. Bilbo Baginsie pozwól, że przedstawię ci lidera naszej kompani; Thorina Dębową Tarczę. — Wskazał ruchem dłoni na wspomnianego mężczyznę, który zbliżył się do ich gospodarza. Zmierzył go spojrzeniem i obszedł dookoła. Yennefer patrzyła na to uważnie. Widziała zmieszanie na twarzy Bibla i jego niepewność w wykonywanych ruchach. W pewnym momencie zrobiło jej się nawet go żal, gdyż mimo iż znajdował się we własnym domku, widać było, że na tamtą chwilę nie czuł się komfortowo.

— Więc to jest nasz hobbit. Powiedz mi Panie Bagginsie miał pan do czynienia z wojaczką?

— Przepraszam? 

— Topór czy miecz, co preferujesz? — zapytał wprost krasnolud uważnie przyglądając się, powoli widniejącemu zaskoczeniu na twarzy hobbita.  

— Cóż, dobrze radzę sobie z procą, jeśli już musisz wiedzieć. Jednak nie wiem co to ma do rzeczy... — odparł jakby dumny z siebie mężczyzna z lekka wypinając pierś do przodu, na twarzy jednak wciąż mając wymalowane niezrozumienie. 

Yennefer pokręciła głową. Ta rozmowa nie miała sensu, od razu było widać, że z pana Bagginsa nie był żaden wojownik. 

— Tak jak myślałem. Bardziej mu do karczmarza, niż do włamywacza. — Komentarz Thorina wzbudził niemałe rozbawienie wśród krasnoludów, nawet na twarzy Yennefer. Widocznie nie ona sama doszła do podobnych wniosków. Bilbo zdecydowanie nie wyglądał na włamywacza. 

Pokręciła głową i spojrzała na wciąż lekko zamotanego hobbita, którego komentarz Dębowej Tarczy dosyć porządnie zdezorientował. 

Obejrzała się na resztę, która na powrót zbierała się w salonie niziołka i sama w końcu postanowiła się tam udać.

Weszła do pomieszczenia siadając na swoje poprzednie miejsce. Oparła plecy o krzesło, na którym wciąż wisiała jej przewieszona peleryna i założyła ręce na piersi. Spojrzała prosto na czarnowłosego krasnoluda, któremu podano posiłek. Jego długie lekko falowane, poprzetykane siwizną włosy leżały luzem na szerokich ramionach okrytych ciemnoniebieską koszulą. 

— Jak wieści ze spotkania w Ered Luin? Zjawili się? — zapytał nagle siwo-brody krasnolud siedzący obok Yen, zwracając na siebie uwagę Thorina. Ten jednak nie odpowiedział swojemu starszemu pobratymcowi, swoje spojrzenie zawieszając na siedzącej obok niego kobiecie. 

— Kim ona jest. — Jego ton wyrażał bardziej rozkaz niż pytanie, jednak Yennefer nie dała się zdominować. Skinęła mu za to lekko głową i spojrzała twardo w jego lodowo-niebieskie oczy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 05, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SWALLOW WILD JOURNEY | HOBBITWhere stories live. Discover now