Gra

348 18 0
                                    

                              2/4

- Co z Ciebie za Hale co ty do cholery robisz, Hale?! - ryczał, kiedy wbiegłam na pole.

Muszę dostać się do Scotta. Nie mógł grać bez życzenia mu szczęścia.

- Scott! - wrzasnęłam, uśmiechając się szeroko, kiedy zobaczyłam jak jego twarz się rozjaśniła.

- Rose! - zachichotał, gdy rzuciłam mu się w ramiona z uśmiechem.

- Powodzenia, - szepnęłam, mój oddech przy jego uchu był gorący. Scott mruknął, a ja przycisnęłam szybki pocałunek do jego policzka. - Zamierzasz być świetny, - zapewniłam go, ignorując wrzeszczącego Finstocka.

Mój najlepszy przyjaciel śmiał się, kiedy wycofałam się z pola z uśmiechem.

Teraz już tylko musiałam pogadać ze Stilesem.

Stanęłam na przeciwko brata, pocierając nerwowo swoje ramię. Spojrzał w górę na mnie szerokimi oczami. - Rose? - zapytał, jego głos zdradzał jego zmieszanie.

Nie mogłam niczego z siebie wydusić.

Stiles miał czarnego, niebieskiego i fioletowego siniaka na swojej szczęce.

Czarnego, niebieskiego i fioletowego siniaka, którego zrobiła moja pięść.

Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy przełknęłam ślinę, potrząsając głową. - St-stiles, ja przepraszam, - wyszeptałam, przytulając. - Przepraszam.

Mój brat stał, jego karmelowe oczy się poszerzyły. - W porządku, Rosie, - szepnął, oplatając mnie swoimi ramionami. - Jest okej.

Schowałam moją twarz w jego ramię, kiedy pociągnął mnie w dół na ławkę.

Jak mogłam go skrzywdzić? Swojego brata?

Znaczy Stiles nie był Derekiem, ale to czyniło go Stilesem. Mój Stiles, mój brat. To nie ma znaczenia, że nie dzielimy więzów krwi.

Był moim bratem.

Podniosłam głowę, wyglądając na pole. - Zamierzam próbować czegoś. Ja... Zrobiłam to tylko raz, dla przyjaciela mojej mamy, ale ja... - potrząsnęłam głową chwytając Stilesa za dłoń.

Spojrzał zmieszany, kiedy koncentrowałam się, mrużąc oczy na nasze złączone dłonie. Patrzyłam jak żyły na mojej ręce robiły się ciemno fioletowe, poczułam kłucie w szczęce.

Zamknęłam oczy, kiedy ból stopniowo odchodził i spojrzałam w górę na brata.

Jego siniak wyglądał sto razy lepiej.

Uśmiechnęłam się tryumfalnie. - Poszło mi lepiej niż przypuszczałam, - skomentowałam, wzruszając ramionami. Stiles dotknął palcami swojej twarzy, otwierając szeroko oczy.

- Już nie boli tak bardzo, - mruknął. Przytaknęłam, uśmiechając się.

- Yeah! Jakbym wzięła część twojego bólu. Zadziałało, huh?

Zachichotał, dając mi nie-tak-niezręczn ie-przyczyną-jest-Stiles-i-wszystko-jest niezręczne-z-uściskiem-Stilesa. - Yeah. Co powiedziałaś Scottowi?- Spytał, jego spojrzenie skręciło na boisko.

Scott ani razu nie dostał piłki.

Byłam pozytywnie nastawiona, że miałam coś do załatwienia z chłopakiem Lydii Martin, kapitanem drużyny lacrosse, Jacksonem Whittemore.

Wzruszyłam ramionami, marszcząc brwi. - Życzyłam tylko szczęścia i tyle. On świetnie to zrobi, jeśli dostanie piłkę,- dodałam, posyłając spojrzenie w stronę Jacksona.

Kapitan rozłożył ręce w geście 'Co ja zrobiłem?', sprawiając, że przewróciłam oczami. Ty bardzo dobrze wiesz co zrobiłeś, głupku.

- Hale, nawet jeśli spytam ładnie, to, to nie znaczy, że możesz zejść z ławki, tak?- Zapytał Finstock, patrząc na mnie.

Uśmiechnęłam się bezczelnie. - Nie, prawdopodobnie nie, - powiedziałam do niego, wzruszając ramionami. - Wiesz, jesteśmy dzisiaj trochę beznadziejni. Może powinni, nie wiem, PODAĆ DO SCOTTA! - wrzasnęłam, znając Jacksona - ten osioł - mógł mnie usłyszeć głośno i czysto.

Finstock posłał mi denerwujące spojrzenie. - Nie, ławka treningowa, Hale, dowcipkował, spoglądając z powrotem na swoich zawodników.

Spojrzałam na Stilesa, wykrzywiając się,- Ławka treningowa? - wzruszył ramionami, marszcząc brwi.

Wkrótce, gra się obróciła.

Scott złapał piłkę w powietrzu nad zawodnikami Beacon Hills, Cyclones, po czym wrzucił do siatki.

Tłum ryknął, dopingując mojego najlepszego przyjaciela. Byłam prawdopodobnie najgłośniejsza.

- PODAWAJCIE MCCALLOWI! - wrzeszczał trener. - PODAWAJCIE MCCALLOWI!

Mogłam zobaczyć błysk w oku Scotta przybierający żółty kolor, ale szybko znikł.

Wierzyłam w mojego najlepszego przyjaciela - że nie będzie zmiany na polu.

Oglądałam z grozą jak jeden z zawodnik z drużyny przeciwnej rzucił piłkę w siatkę Scotta, wyglądał na przerażonego.

Finstock zmrużył oczy. - Czy druga drużyna właśnie oddała nam piłkę? - spytał, patrząc na mnie i na Stilesa.

Podzieliłam spojrzenie z moim bratem, który odpowiedział, - Tak przypuszczam, trenerze.

Finstock zmarszczył brwi, - Interesujące.

*Bardzo przepraszam, ale niestety nie wstawię dzisiaj tych dwóch rozdziałów dlatego, że pakowałam się na wakacje i nie miałam jakoś czasu. Ale wyjeżdżamy o jakieś ok. 2 więc w aucie będe próbowała coś napisać :D

Before Storm // Teen Wolf // Scott McCallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz