𝐎𝐃 𝐒𝐀𝐌𝐄𝐆𝐎 początku wiadomym było, że miano kombinatora nie zwiastowało niczego dobrego.
Chociaż tytuł nadany został z dobrych przyczyn, jako nagroda za wszelkie uczynki jakie wykonał, to sam jego wydźwięk nie pozostawiał po sobie przyjemnego wrażenia. W szczególności, że jego właściciel związany był z inną frakcją, nienależącą do Ritou. Klany miały swoje własne zasady i kondygnacje, które podlegały pod ich opiekę, a ciągłe wtrącenia ze strony osoby drugiej (niebędącej mieszkańcem wyspy) z pewnością nie mogły wyglądać odpowiednio w oczach rady. Jednak przez nagły wzrost znikających problemów, żadne zażalenia nie zostały wniesione.
W końcu Thoma wraz ze swoim uśmiechem nigdy nie mógł wdać się w kłopoty. Dlatego jego ostatnie zaangażowanie w życie na Ritou zostało pominięte tak, jakby było to codziennością. Oczywiście wszystko musiało się od czegoś zacząć. A że punktem zapalnym całej ten kombinacji byłxś ty, to był zaledwie nieistotny szczegół. Przez pewne informacje, plotki czy inne rzeczy rozpowiadane między wyższą i niższą stroną mieszkańców usłyszane przez ciebie, blondyn zyskiwał coraz większy status i rozgłos.
— Z pewnością musisz coś wiedzieć! No proszę cię, [t.i.]... — Gdybyś tylko wiedziałx, co jego prośby spowodują z pewnością na wszelkie błagania padłyby ostre słowa dezaprobaty. Nie, żeby wszystkie jego oferty zostawały przyjęte. — Zaproszę cię na obiad. Na mój koszt.
— Który raz mam powtarzać? To tajne informacje... Nie mogę ci ich przekazać. —Wraz ze skrzywieniem na twarzy z twoich ust ponownie wyszła odmowa, powodująca cichy jęk ze strony chłopaka. Skupiając się na herbatą przed tobą, przekręciłxś oczami. — Poza tym skąd w ogóle o tym wiesz?
— Heh, ma się swoje sposoby — odparł jedynie, bawiąc się pałeczkami w ręku. Na szczęście w domu było pusto. Inaczej spojrzenie każdego domownika wypełniłoby się niezrozumieniem, a nawet pewną dozą złości. Widok Thomy nie pasował wyższym strefom. Z każdym kolejnym jego krokiem stawał się coraz większym zagrożeniem.
Jednak blondyn miał coś w sobie, co wyciągało z ciebie największe, najmniej dostępne dla tłumu wiadomości. Na początku było to zaledwie krótką rozmową dawnych znajomych, wspominających o przeszłości i niedalekiej przyszłości. Tak niepewnej i kruchej, że temat szybko przechodził na coś innego. A dzięki charyzmie oraz ciętemu językowi sekrety błyskawicznie wysuwały się z twojego gardła tak, jak każda inna rzecz. Dopiero po dłuższej chwili zdawałxś sobie sprawę, co przekazywałxś i rozmowa zostawała urywana.
Thoma mimo tego nadal kontynuował wasze schadzki, zadając coraz dogłębniejsze, delikatniejsze pytania, powodując nieznaczne napięcie w pokoju. Na początku spotykał się z ostrą odmową i ostrzeżeniami, ale wraz z żartem z jednej strony i uśmiechem z drugiej na końcu i tak zyskiwał to, czego chciał. Zawsze to dostawał. Mimo poczucia winy ze względu na oddaną wiedzę nadal na prośby o spotkanie odpowiadałxś tak. Chłopak z pewnością umiał dogodzić temu, z kim konwersował, a w długie letnie dni rozmowa z kimś takim była jedną z większych atrakcji.
— Już i tak wystarczająco wiesz. Nie wymagaj ode mnie za dużo. I tak doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, ile mnie to kosztuje — powiedziałxś mu tysięczny raz, nalewając sobie ponownie herbaty. Mimo tego, że to własnie przy tej szklance napoju i słońcu grzejącym za oknem pokój, w którym przebywaliście, wypełniał się kolejnymi relacjami, nie mogłxś się powstrzymać od przesiadywania w nim, kiedy samotność za bardzo ci dogryzała.
— No weź... Ostatni raz? — zapytał, patrząc na ciebie z szerokim uśmiechem. Po przekręceniu przez ciebie głowy westchnął ciężko, samemu biorąc łyka ze swojej szklanki. Jego oczy nieprzerwanie wpatrywały się w twoją sylwetkę, szukając wskazówek. — Co ty powiesz na umowę?
— Umowę? — odparłxś ze zaskoczeniem, zerkając na niego znad herbaty. Widząc jego zadowolony uśmiech, odłożyłxś ją na bok, poprawiając się na miejscu. Spojrzenie zielonych tęczówek nie zwiastowało niczego dobrego.
— Mhm... Ty powiesz mi to, czego będę potrzebował, a ja w zamian za to zrobię wszystko, co sobie zażyczysz — rzucił z uśmiechem, kładąc dłoń na blacie. Przejechał palcami po jego końcu, jakby chcąc zwrócić twoją uwagę na nie, a nie na to, co mówi. Mimo tego para oczu nadal wpatrywała się w drugą parę.
— Nie rozśmieszaj mnie. — zaśmiałxś się gardłowo. Jednak jego ekspresja nie zmieniła się w żaden sposób, oznajmiając, że chłopak mówił absolutnie poważnie. — To niedorzeczne, Thoma. Ten zakład nie jest dla mnie w jakikolwiek sposób opłacalny.
Tuż po skończeniu swojej odpowiedzi, Thoma nieśpiesznie wstał z miejsca. Podniosłxś jedną brew, zastanawiając się nad powodem jego ruchu. Nie był typem, który po pierwszej odmowie się poddaje, widać to było już po poprzednich razach, a to, co właśnie robił świadczyło o jego porażce. Już prawie parsknięcie wydobyło się z twojego gardła na widok jego ruchów, ale w ostatnim momencie zostało jednak wstrzymane, kiedy skierował się w drugą stronę.
— Masz pewność? — wypowiedział cicho, kucając tuż przy tobie. Dłonią złapał za twój policzek i przesunął powoli po nim, aby dojechać do podbródka i podnieść go do góry. Tym samym zmusił cię do spojrzenia mu w oczy, akurat kiedy rumieńce zaczęły budzić się na skórze, podnosząc szybkość bicia twojego serca. — Hm?
— Aż tak się nie pogrążę, podziękuję...
Jednak zanim kolejne słowa zdążyły wydobyć się z twoich ust, jego zdążyły już zabrać twój oddech. Wraz z szeroko otworzonymi oczami odchyliłxś się do tyłu pod wpływem jego ciężaru, ciągnąc za sobą ściśniętą w dłoni narzutę na stół. Leżąca herbata wylała się na materiał wraz z łoskotem zbijających się naczyń. Thoma zdążył jedynie oprzeć łokieć o podłogę, zanim by opadł na ciebie z pewnością nakładając na ciebie parędziesiąt kilogramów. Tuż po tym jak odsunął się, mrugnął jednym okiem, lustrując twoją twarz z bliska.
— Jesteś... Ekhem... Aż tak zdesperowany? — zdążyłxś wydusić z siebie, biorąc łapczywe wdechy. Ostatnimi siłami spróbowałxś jeszcze zachować jakąkolwiek twarz. Nie wyglądać jak ktoś komu zabrano właśnie resztki godności. Jednak szczerze powiedziawszy jej resztki już dawno wyginęły, zgniecione przez każde kolejne słowo chłopaka.
— Mów za siebie — wypowiedział, posyłając ci oczywiste spojrzenie. Zaraz jednak ponownie złożył kolejny pocałunek, przedłużając go jeszcze bardziej i bardziej, aż wszelkie słowa sformułowane w głowie zniknęły, zastąpione przez chaos myśli krążących wokół faktu, jak miękkie były jego usta.
Ah tak, w końcu Tohma był bardzo spostrzegawczym człowiekiem.
Czyli twoje ukradkowe spojrzenia oraz niewypowiedziane marzenia i tak doszły do jego oczu. Proszące, pełne nowej tęsknoty echa dobijały się do uszu chłopaka, budując w umyśle nowy plan. Wiedziałxś, że wykorzysta ten fakt. Jego jedyne źródło informacji miało jakże dostępny dla niego słaby punt. Wystarczyło aby jedynie sięgnął po nie, tym samym rzucając na bok swoją twarz miłego, uczynnego kolegi. Chociaż patrząc na fakt, jak bardzo już rozprzestrzenił swoje wpływy na wyspie, jego intencje nigdy nie mogły być czyste.
Jednak jak mogłxś narzekać, kiedy obdarowywał cię tak pięknymi i bolesnymi pocałunkami?
CZYTASZ
❝LOVE SCENARIO❞ genshin impact x reader [inazuma ver.]
Fanfic❝when you flip the last page the courtains will quietly fall❞ 𝐭𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐨𝐧𝐞𝐬𝐡𝐨𝐭𝐲 𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐢𝐧𝐧𝐞 𝐛𝐢𝐛𝐞𝐥𝐨𝐭𝐲 𝐳 𝐠𝐞𝐧𝐬𝐡𝐢𝐧 𝐢𝐦𝐩𝐚𝐜𝐭 𝐳 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐲 zakończone: --- żadne dołączone tutaj gify, obrazki c...