4🐸

1.2K 222 53
                                    

- Słyszeliście? Ta Rakepick jest łamaczem zaklęć! - mówił podekscytowany Bill po tym, jak wraz z Noelle i Charliem zaprowadzili nowych Gryfonów do pokoju wspólnego. - Mogłaby mnie wszystkiego nauczyć, przecież...

- On się zaraz posika. - Charlie nachylił się w kierunku przyjaciółki, która przewróciła oczami.

- Oj, zostaw go - powiedziała, rozkładając się w czerwonym fotelu tuż przy kominku. - Zresztą, i kto to mówi, Weasley? Gdyby do naszej szkoły przyszedł smokolog, piszczałbyś jak mała dziewczynka.

Charlie rozdziawił usta i stał przed nią przez chwilę, podczas gdy Bill zajął miejsce w fotelu obok.

- Noelle, ty mi nie mów, że Billie Willie ci się podoba - powiedział z niedowierzaniem po chwili. - Znaczy, w sumie nie miałbym nic przeciwko temu, gdybyś została moją bratową...

- No, no, Charlie, nie zapędzaj się - przerwała mu Noelle pospiesznie. - Bez obrazy dla ciebie, Bill, bo jesteś przystojny - dodała w kierunku starszego z braci. Ten wyraźnie nie spodziewał się takich słów i nieco się speszył.

- Czyli jednak! - Charlie podniósł oskarżycielski palec w jej kierunku.

- Dzięki, Noelle - powiedział Bill cicho, nie chcąc walczyć z komplementem. Ona była jednak zbyt zajęta dyskusją z jego bratem, by to usłyszeć.

- Czyli jednak co? Twój brat odziedziczył trochę lepszych genów i tyle, nie ekscytuj się - ciągnęła niewzruszona dziewczyna, przez co Bill nie mógł powstrzymać śmiechu.

- Dobra, czyli Willie ci się podoba, zrozumiałem - drążył Charlie, ale Noelle tylko westchnęła, wstając.

- Ech, Bill, weź coś z nim zrób. - Pokręciła głową. - Ja idę do mojego prawdziwego Księcia. Dobrej nocy - dodała, myśląc oczywiście o swojej ropusze, która czekała już na nią w dormitorium.

- Nie zaprosisz jej chyba na randkę teraz? Czy cały ten bal? - zapytał zdesperowany Charlie, gdy za Noelle zamknęły się drzwi.

- Jaką randkę? Ty się dobrze czujesz?

- No, to pierwsza dziewczyna, która cię nazwała przystojnym, więc...

- Pierwsza? - Bill zaśmiał się w głos. - Ty jeszcze wiele o mnie nie wiesz, braciszku, na to wychodzi. A jeśli tobie podoba się Noelle, to droga wolna, wiesz, teraz jako prefekci to będziecie mogli...

- Kretyn. - Charlie chciał zdzielić go w głowę, lecz nauczony doświadczeniem Bill bez problemu go uniknął.

- Z wzajemnością.

W tym samym czasie Noelle wyznawała swoje uczucia jedynemu mężczyźnie, który, jak uważała, ją rozumiał. Trzymała Księcia w obu dłoniach i, siedząc na łóżku, wpatrywała się w niego z miłością.

- Kto jest najpiękniejszą ropuchą na świecie? Ty jesteś, Księciuniu, oczywiście, że ty - mówiła, siłą powstrzymując się od pocałowania go. - Ty jesteś taki piękny... Wiem, to ciebie sobie wytatuuję! To będzie najlepszy tatuaż, tak, jak wąż babci... Liczę, że się ucieszy... - zaczęła mówić coraz ciszej, wzdychając na wspomnienie o Jennie.

- Wszystko okej? - zapytała Rowan, wyłaniając się znikąd, co nieco speszyło Noelle. Delikatnie opuściła ręce, na których wciąż spoczywał Książę i zaczęła go delikatnie głaskać.

- Tak, tak... Martwię się po prostu trochę o moją prababcię. Ostatnio podupadła na zdrowiu, a się nawet nie dowiesz, jak się naprawdę czuje, bo ona się nie przyzna, że jej źle... Ech, może nie gadajmy o tym.

- Oj, na pewno wszystko będzie dobrze. - Rowan uśmiechnęła się, a następnie usiadła na łóżku przyjaciółki. - A skoro nie chcesz o tym gadać, to pogadajmy o tym, co mówił Dumbledore! Zaplanowane jest tyle wydarzeń na ten rok, jeszcze ten cały Niebiański Bal!

- Tak, to brzmiało ciekawie... Ale osobiście nie mam na tę okazję ani sukni, ani potencjalnego partnera, ani niczego.

- O partnera to ty się nie musisz martwić. Przecież tyle osób w szkole cię lubi...

Gdy Rowan o tym wspomniała, Noelle przypomniała się jej rozmowa z Charliem i Billem. Oni obaj bardzo ją lubili, a jednak zdecydowanie nie byli tymi, z którymi widziała się na takim balu. Ani z wieloma innymi, z którymi się przyjaźniła...

- Tak, tylko... Ja mam właściwie jedną osobę, z którą chciałabym tam pójść.

- Kogo? - zapytała Rowan, ale Noelle tylko pokręciła głową, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Nieważne...

Następnego dnia Noelle nieco zaspała na śniadanie. Ogarnęła się w kilka chwil, a następnie biegła do Wielkiej Sali piętnaście minut spóźniona - nie byłoby to nic problematycznego, gdyby nie to, że dobrze wiedziała, że tamtego dnia profesor McGonagall rozdawała im plany lekcji, a ona nie chciała marnie wypaść już pierwszego dnia jako prefekt. Wszystko to odeszło jednak w niepamięć, gdy z całym impetem wpadła na osobę wychodzącą z Wielkiej Sali.

- Przepr... O, Barnaby!

Gdy się wycofała, by na niego spojrzeć, odebrało jej mowę. Czekała na to, żeby go zobaczyć właściwie od końca wakacji; odkąd poznała go bliżej, chciała spędzać z nim więcej czasu, zwłaszcza, że on kochał zwierzęta, a mimo tego wcale nie próbował jej wykorzystać, by chociażby poznać Newta. I choć ona też wiedziała to wszystko, co on, to od końca zeszłego roku czuła, że mogłaby go słuchać godzinami. Fascynowało ją to wszystko tym bardziej, że duży - wyższy od niej - umięśniony chłopak wyglądał na ostatnią osobę, która podchodziłaby do zwierząt tak delikatnie.

- Cześć, Noelle! - zawołał Barnaby wesoło, zupełnie niewzruszony tym, że na niego wpadła. Nie poprawił nawet zielono-srebrnego krawatu Slytherinu, który przekrzywił mu się w wyniku zderzenia.

- Cześć, ja... Szukałam cię wczoraj, nie widziałam cię...? - wydusiła zaskoczona Noelle, po czym skarciła się w głowie za to, że zapominała angielskiego.

- Zgubiłem wczoraj drogę - wyjaśnił Barnaby, przejeżdżając dłonią przez swoje brązowe włosy. - Poszedłem za Puchonami! Dopiero pod koniec zorientowałem się, że byłem w złym miejscu, no i trochę mi to zajęło, i tak to jakoś wyszło...

- O, to ten, fajnie - wypaliła Noelle. - Znaczy, niefajnie, że się zgubiłeś, ale... No... W każdym razie, cieszę się, że cię znowu widzę.

- Ja ciebie też - przyznał Barnaby. - Ale muszę iść do pani Pomfrey! Będzie mi zmieniała opatrunek, bo na wakacjach ugryzł mnie szczuroszczet. - Uniósł prawą rękę, a dopiero wtedy Noelle zauważyła, że miał ją całą zabandażowaną. Barnaby powiedział zresztą o ugryzieniu takim tonem, jakby mówił o otrzymaniu jakiegoś prezentu.

- O, kurczę... Jak to się stało? Znaczy, w sumie nie chcę cię zatrzymywać, jak ci mają zmienić ten opatrunek, to może później mi opowiesz...?

- Tak, później. Do zobaczenia! - odparł, a następnie wyminął ją, by ruszyć właśnie do skrzydła.

- Do zobaczenia... - powiedziała Noelle, patrząc, jak chłopak odchodzi i czują się jak ostatnia idiotka. Odwróciła się ponownie przodem do Wielkiej Sali, a następnie westchnęła.

- Czemu ja nie umiem z nim rozmawiać? - mruknęła sama do siebie, po czym zaczęła bardzo szybko uderzać się w czoło. - Weź się w garść, Noelle, babcia by cię zabiła.

- Jak ty gadasz sama do siebie, to już zaczyna być źle.

Noelle uniosła głowę. Charlie stał tuż przed nią i patrzył na nią dziwnie, przez co dziewczyna natychmiasy przeszła w tryb bojowy.

- A ty co, Weasley? Też spóźniony?

- W ogóle bym nie przyszedł, gdyby Bill mnie nie obudził...

Noelle pokręciła głową, choć w duchu tak naprawdę się ucieszyła, że nie była ze swoim spóźnieniem sama.

- To chodźmy, zanim McGonagall urwie nam łby.

Oczy Ropusze • Barnaby LeeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz