Wróciłam właśnie ze szkoły. Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym przekroczyłam próg domu. Wiedziałam, co tam mnie czeka. Jak najciszej otworzyłam drzwi i chciałam pobiec na górę, ale zatrzymał mnie donośny głos taty:
- Chodź tu!
Niechętnie podeszłam, a on wstał i szarpnął mnie w stronę zlewu.
- Co to jest?!- warknął, wskazując na szklankę.
- Szklanka?- odpowiedziałam, przewracając oczami.
- BRUDNA SZKLANKA! DLACZEGO NIE UMYŁAŚ JEJ PRZED SZKOŁĄ?
- Nie zdążyłam.
Zamachnął się, po czym zbił ów szklankę na mojej głowie. Zachwiałam się i upadłam, czując jak tracę przytomność.
- Wstawaj i sprzątaj to!- wtrąciła mama.
Upadłam na kolana i pozbierałam szkiełka, kalecząc ręce. Chwilę później rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja wykorzystałam chwilę nieuwagi i uciekłam do swojego pokoju.
Skuliłam się w kącie i zaczęłam płakać. Dotknęłam rany na głowie i poczułam pod palcami krew. Chciałam iść do łazienki, ale usłyszałam hałas na dole. Mimo wszystko postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Z niemałym trudem zeszłam po schodach i skierowałam kroki do salonu. Na podłodze leżeli odurzeni rodzice, a na fotelu siedział czarnowłosy mężczyzna w czarnej pelerynie. W dwóch krokach znalazł się przy mnie. Nawet gdybym chciała uciec, nie dałabym rady. Dotknął rany na mojej głowie, a ja syknęłam i próbowałam się wyrwać.- Episkey... Confundus!- powiedział.
Zastanawiałam się nad znaczeniem tych dziwnych słów, aż poczułam że osuwam się w nicość. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
***
Otworzyłam oczy i gwałtownie zaczerpnęłam powietrza. Leżałam na jakiejś kanapie, a naprzeciwko mnie stały dwa fotele. Na jednym z nich drzemała blondynka na oko w moim wieku, a na drugim siedział ten mężczyzna który był u mnie w domu.
Usiadłam i warknęłam:- Czy pan właśnie mnie porwał?
W tej samej chwili dziewczyna obudziła się. Spojrzała najpierw na mnie, później na niego. Uśmiechnął się pod nosem i założył nogę na nogę. Nienawidzę kiedy mężczyźni tak siedzą.
- Co pan zrobił z moimi rodzicami i ze mną?- burknęłam drugi raz.
- Astoria, nie narzekaj. Wyciągnąłem cię z tego bagna, poza tym masz ranę na głowie właśnie przez tych rodziców. To nie są twoi rodzice. I nie jestem żadnym panem, tylko waszym tatą.
- Skąd pan zna moje imię?- byłam już nieźle wkurzona.
- Razem z waszą matką nadałem ci takie. Madzia, ty nic nie powiesz?- zwrócił się do blondynki.
Haha, zabawne. Niezrównoważony typ i w dodatku gada głupoty.
- A ona to kto?- drążyłam temat.
- To twoja siostra, Astorio. Przywitaj się, tylko bez tych wrzasków proszę.
- Nie wrzeszczę przecież.
Zmierzyłam tą całą Magdę wzrokiem, a ona siedziała jak sparaliżowana. Kilka razy otwierała usta i zamykała, aż w końcu się odezwała:
- Przepraszam bardzo, ale... Ja nie mam siostry... To chyba nieporozumienie, to nie o mnie chodzi...
- Własnych dzieci bym nie poznał? Astorii i Magdaleny Snape?- powiedział.
Oj chłopie, przeginasz.
- Chwila, chwila, chwila... Jaka znowu Snape? Robinson.- wtrąciłam.
- A ja Laught.- dodała Magda.
CZYTASZ
Rozdzielone | bliźniaczki Snape
FanfictionKojarzycie Severusa Snape'a? Tak, to ten wredny nietoperz z lochów, który wydaje się nie potrafi kochać. Po wielu latach niewiedzy odnajduje przedmiot, który przywraca mu pamięć i wspomnienia o zaginionej rodzinie. Decyduje się rozpocząć poszukiwani...