¬ angst ¬ 2108 słów
Biegła ile sił w nogach. Jej oddech słychać było pewnie na całej ulicy. Przetarła dłonią pot spływający z czoła i zobaczyła potencjalną kryjówkę.
Wskoczyła w ciemny zaułek i schowała się za kontenerem na śmieci. Przez jej głowę przeleciała myśl, że właściwie nikt w filmach nie kończy dobrze chowając się w takim miejscu. Zaśmiała się cicho. Przetarła twarz dłońmi i westchnęła, rozglądając się wkoło. Nie za wiele widziała, ale czuła, że może na chwilę tu zostać i uspokoić oddech.
Po chwili jednak, jej poprzednia myśl okazała się prawdziwym ostrzeżeniem.
Ponowna ucieczka była jej jedyną deską ratunku. Dwie postacie biegły za nią, trzymając nie do końca znane jej bronie. Nie miała czasu na przyglądanie się im, czy zastanawianie się. Musiała się schronić.— Cholera.. — potknęła się i o mało nie upadła na twarz, lecz udało jej się w ostatniej chwili złapać równowagę. Skręciła w kolejną ulicę, której kompletnie nie znała. Szybko wpadła w jeszcze mniejszą uliczkę i zaczęła się rozglądać.
— No chyba sobie ktoś ze mnie żartuje w tym momencie. — westchnęła. Na jej drodze stała ogromna ściana, której za nic nie dało się tak szybko przeskoczyć. Goniący ją wcześniej mężczyźni właśnie ją dogonili. Nie zauważyła nawet, że dołączyła się do nich kobieta, której nigdy wcześniej nie widziała na oczy.Y/N uśmiechnęła się w ich stronę i pomachała dłonią.
— Witajcie, dawno się nie widzieliśmy, prawda? — zaśmiała się. Jeden z nich skierował na nią broń i gestem pokazał jej aby uniosła ręce w górę.
— Nie rób scen, malutka i poddaj się w końcu. — echo jego głosu odbiło się od ścian i rozeszło w głąb nocy. Nikt z mieszkańców pobliskich kamienic nie miał pojęcia co właśnie dzieje się za ich oknami. Nie widzieli o tym dziwnym pościgu, który trwał już kilka dni, niemal bez przerwy. Młoda kobieta, która nie miała nawet skończonych 25 lat była w okropnym niebezpieczeństwie. Właściwie to sama się w nie wpakowała. Sama zgłosiła się na ochotnika, aby wziąć udział w tej misji. A właściwie to postawiła przed nimi fakt dokonany.
Chciała im w końcu pokazać na co ją stać, że jest na tyle silna żeby to zrobić. W tym momencie sama odrobinę pożałowała, że ich nie posłuchała.¦miesiąc wcześniej¦
— Ja chcę tam iść! — wszyscy w pomieszczeniu zwrócili wzrok na jej postać, od godziny stojącą w ciszy w kącie.
— Nie bądź głupia Y/N.. — Stark zaśmiał się cicho i odwrócił głowę w stronę reszty zebranych.
— Tony, poradzę sobie. Wiem to! — podeszła bliżej przyjaciela. Nikt nigdy nie chciał brac jej na poważnie, przez to, że była najmłodsza w zespole. Jedyne misje do jakich ją dopuszczali to takie, w których było bardzo małe prawdopodobieństwo, że sobie nie poradzi, albo wtedy gdy potrzebowali jak najwięcej ludzi. Każda jej misja, nawet ta najmniejsza kończyła się sukcesem, ale oni wciąż nie dawali za wygraną.— To jest zbyt duża odpowiedzialność i zbyt duże niebezpieczeństwo, żeby cię tam pakować, nie ma takiej mowy. — odparł. Dziewczyna zdenerwowała się i uderzyła pięścią w stół.
— Nie jestem dzieckiem! Poza tym, myślisz, że co, jak pozwolisz iść tam Natashy, albo Wandzie to wszystko pójdzie super? Myślisz się, Stark. Każdy was zna, jestem jedyną osobą, której świat nie zna tak dobrze jak was i jest bardzo mała szansa na to, że mnie rozpoznają, a chyba o to chodzi w misji pod przykrywką, prawda? — założyła ręce na piersiach i rozejrzała się po twarzach przyjaciół. Rudowłosa siedząca niedaleko potaknęła i spojrzała na dwóch mężczyzn stojących przed stołem. Rogers i Stark wciąż zastanawiali się nad słowami Y/N. Prawda była taka, że każdy się o nią martwił. Była jedyną osobą, która utrzymywała ich razem. Codziennie witała ich z uśmiechem. Na końcach imprez, gdy większość gości opuściła już Stark Tower, wymyślała każdy możliwy powód, aby zmusić ich do jakiejś głupiej gry dla nastolatków, tylko po to by spędzili czas razem. W niektóre dni organizowała wieczory filmowe i szykowała dla każdego drobny prezent zrobiony jej własnymi rękami.