Bonus 5

2.9K 412 161
                                    

Bezpośrednia kontynuacja bonusu 3.

~

- Kto by pomyślał, że dożyjemy takiej chwili? - powiedział Bill, otwierając dla siebie piwo. - Wszyscy mamy żony... No, nasza siostra męża, i to sławnego. - Skinął głową w stronę Harry'ego, który zaśmiał się krótko. - Część z nas ma dzieci...

- No, jak tak o tym pomyśleć... Trochę brzmi niemożliwie - przyznał Ron.

- Właściwie mogę wam powiedzieć... Flora prawdopodobnie znowu jest w ciąży - powiedział Bill, na co Charlie spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Co?

- No, bracie, nie folgujecie sobie - rzucił George.

- Najstarszy, a najbardziej szalony - dodał Fred.

Bill wzruszył ramionami.

- Zazdrościcie po prostu - stwierdził dumnie. - Camellia i Daisy są cudowne, więc na pewno damy sobie radę z kolejnym dzieckiem.

- Nasi rodzice dali radę z siódemką, więc ewentualnie dopiero przy ósmym mogę wam pogratulować - stwierdził Fred, co rozbawiło wszystkich... Poza Percym.

To był jego wieczót kawalerski, jednak jak dotąd on zdawał się bawić najgorzej. Jego bracia to zauważyli jakby w tym samym momencie, dlatego wymienili porozumiewawcze spojrzenia

- Perce, co jesteś taki przybity? - zapytał Charlie, widząc, jak jego brat bez entuzjazmu piecze pianki nad ogniem, co było jedną z niewielu rozrywek, które wszyscy wiedzieli, że lubił.

Percy wziął głęboki wdech, poprawiając okulary. Był w innym świecie; nieustannie myślał o momencie sprzed kilku dni, który go poruszył, sprawił, że był pewien jak nigdy wczesniej, że chciał Jane za swoją żonę.

Percy marszczył czoło nad stosem papierów z Ministerstwa. Był wieczór, a on w zaciszu londyńskiego mieszkania próbował uporządkować raporty, które przygotowywali nowi praktykanci. Miał wrażenie, że pęknie mu od tego wszystkiego głowa, a jednak poprawianie i organizacja sprawiały mu taką satysfakcję, jak niemalże nic innego.

Drzwi od jego jasnego pokoju otworzyły się nagle, lecz on był tak skupiony, że nawet nie uniósł wzroku znad papierów.

- Jak ci idzie? - zapytał delikatny, dziewczęcy głos.

- Czy ty to widziałaś? - powiedział od razu, wskazując na stos papierów. - Ja nie wiem, co to będzie, jak oni wszyscy zaczną pracować, tu jest totalny chaos i... - Percy urwał, gdy zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie wyrzucał to przy Jane... I że pewnie przyszła tam, by poświęcił jej choć trochę uwagi.

Spojrzał na zegarek - siedział tam już trzecią godzinę.

- Znowu gadam o pracy... Przepraszam.

- Nie przepraszaj. Ja wiem, że ty to lubisz. - Jane pochyliła się za nim i pocałowała go w policzek. - Przyniosłam ci herbaty - dodała, stawiając kubek z gorącym napojem gdzieś pomiędzy dokumentami.

- O... Dziękuję..

- Pracuj sobie, tylko odpocznij potem, dobrze? Zaczynam się martwić o twój kręgosłup. - Ścisnęła go za ramiona, a następnie zaczęła odchodzić. Percy, zszokowany, wciąż czuł się z tym źle i po raz pierwszy od kilku godzin wstał od biurka - tak gwałtownie, że jego krzesło samo się odsunęło.

Odołówkuj się ode mnie • Percy WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz