Puść mnie, to boli!

230 16 10
                                    

- Zgubiłam dzisiaj w kawiarni telefon, a on go znalazł i przyszedł mi go oddać - skłamałam, bo nie wiedziałam co mam mu powiedzieć i nie wiedziałam jak zareaguje na to, że chciał mnie zaprosić na imprezę. Z drugiej strony nie mam pojęcia dlaczego kryłam Jj

- On? Oddać? Hahaha! Bardzo śmieszne, to złodziej pewnie najpierw ci go zabrał. Nie ważne, wyglądasz przepięknie Marie.

- Nic jej nie ukradłem, ale to prawda wyglądasz cudownie M! - M? Czy on mi właśnie nadał ksywkę? Skrócił moje imię?

- Nie ważne idź już stąd i uważaj co do niej mówisz płotko!

- Hej Rafe, chodźmy już. Szkoda czasu.

- To z nim się umówiłaś?

Zignorowałam to, bo nie chciałam awantury i wsiadłam do samochodu Rafea. Odpalił go i odjechaliśmy. Rafe zabrał mnie na kolację, a potem na spacer. Jest spoko chłopakiem i przystojny, ale jakoś go nie lubię.
Było całkiem spoko dopóki nie poszliśmy na tą przeklęta imprezę.

- Ej, Marie powiedz mi szczerze, czy coś mogłoby z tego być?

- Sory Rafe, nie jesteś w moim typie i nie ma szans na nic więcej niż przyjaźń - widziałam, że się wściekł i poszedł się upić.

Po kilku minutach wrócił całkowicie pijany i naćpany. Zaczął mnie szarpać i mnie pocałował a ja dałam mu konkretnie z liścia, że aż mnie ręka zabolała. Rafe wściekł się jeszcze bardziej.

- Puść mnie, to boli! Puszczaj! Zostaw mnie! Proszę Rafe, PROSZĘ!

- Słyszałeś co powiedziała? Zostaw ją! - nagle pojawił się Jj i stanął w mojej obronie

- Proszę, proszę! Kogo ja widzę, pieprzony Jj Maybank! Nie wtrącaj się!

- Puść ją psycholu! - wtedy Rafe wziął zamach i walnął Jj z pięści w twarz. Potem Jj uderzył Rafea i tak zaczęli się bić, gdy próbowałam ich rozdzielić Rafe mnie odepchnął i upadłam na ziemię uderzając o coś głową. W końcu pojawiła się reszta płotek i udało im się ich rozdzielić.

- Rafe wracaj do domu jesteś całkiem naćpany! - po tych słowach Sarah Rafe odwrócił się

- Jeszcze się zobaczymy i zajmę się tobą i tą twoją suką Maybank! - po tych słowach odszedł, a Jj i reszta podbiegli do mnie

- Hej, hej ostrożnie. Nic ci nie jest księżniczko? - Jj pomógł mi usiąść

- Powoli jesteś ranna - Kie powiedziała to wskazując na moją głowę

- Trzeba ją zabrać do szpitala! - krzyknęła zmartwiona Sarah

- Nie! Żadnego szpitala! Proszę.

- Jesteś pewna? Nie wygląda to dobrze - spytał John B

- Możesz mieć wstrząs mózgu, albo coś gorszego! - krzyknął przerażony Pope

- Tak, jestem 100% pewna. Nic mi nie będzie, wystrczy to tylko obmyć i opatrzeć.

- Odwiozę cię do domu i ci to opatrzę - Jj mówiąc to pomógł mi wstać na nogi

- Ok - nie miałam nawet siły się z nim kłócić, więc posłusznie dałam się mu odprowadzić do jego samochodu

- To pa do jutra! - wszyscy się pożegnaliśmy, po czym Jj odpalił silnik i ruszył. Po kilku minutach jazdy w ciszy dotarliśmy do domu, w którym wszyscy już spali. Otworzyłam drzwi, weszliśmy do środka i zamknęłam je z powrotem, po czym Jj pomógł mi wejść po schodach i zaprowadził do mojego pokoju.

M, czyli Marie Thorton.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz