Czyli wolisz księżniczko tak?

180 7 2
                                    

- Marie gdzie masz jakąś apteczkę?

- Powinna być w łazience pod umywalką - odpowiedziałam mu siadając na łóżku

- Dobra jest - wyszedł z łazienki i usiadł na fotelu na przeciw mnie - Chodź tu księżniczko - pyrzysunął się do mnie i odgarnęł mi włosy.

Wziął gazę i polał wodą utlenioną po czym delikatnie i ostrożnie zaczął przemywać mi ranę. Cholernie bolało. Z bólu mocno chwyciłam go za rękę i popatrzyliśmy sobie w oczy. Szybko się otrząsnęłam, a Jj nakleił mi plaster.

- Dziękuję. Możesz już iść.

- Jesteś pewna, że chcesz abym poszedł księżniczko? - Jezu co on sobie myśli

- Tak, dobranoc Jj Maybank!

- W takim razie dobranoc księżniczko. Do zobaczenia jutro!

Po tych słowach wyszedł z mojego pokoju, a gdy spojrzałam przez okno widziałam jak opuszcza posesję. Byłam w takim szoku oraz tak zmęczona i obolała, że położyłam się w ubraniach i zasnęłam.

Rano obudził mnie straszny chałas. Był to Topper dobijający się do moich drzwi.

- Co się wczoraj stało? Dzwoniłem do Rafea i...

- Jezu Top niektórzy o tej godzinie jeszcze śpią! - burknęłam odwracając się na drugi bok

- Nic ci nie jest? Powiedział, że Maybank cię popchnął czy coś takiego

- Że co proszę?! - po tych słowach odrazu zerwałam się do siadu - Trochę inaczej pamiętam ten wieczór!

Opowiedziałam mu wszystko dokładnie ze szczegółami (no może prócz tego, że to Jj mnie tu przyprowadził i opatrzył ranę). Obejrzał moją ranę i długo upierał się, że powinnien zobaczyć to lekarz, ale finalnie ja i mój upór postawiliśmy na swoim i przekonałam go, że nic mi nie jest.
W końcu nie taki wypadek przeżyłam co nie?

Gdy skończyliśmy rozmawiać przypomniało mi się, że umówiłam się z płotkami na jacht. Top poszedł zrobić mi śniadanie, bo czuł się trochę winny całemu zdarzeniu, a ja w tym czasie przygotowywałam się do wyjścia.
Założyłam fioletowy strój kąpielowy bez ramiączek, a na niego swoją ulubioną zwiewną, fioletową sukienkę na ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone ale na rękę wzięłam gumkę na wszystki wypadek, zrobiłam lekki makijaż, wzięłam ulubione okulary przeciwsłoneczne i mały plecak do którego wrzuciłam telefon i klucze.
Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie za które podziękowałam Toppowi, ubrałam swoje tenisówki i oznajmiłam, że wychodzę i nie wiem o której wrócę.

- Tylko proszę cię Marie uważaj na siebie!

- Jasne Top, przecież umiem o siebie zadbać!

- A właśnie mama powiedziała, że możesz wziąć jej stary rower.

- Ooo! Super, potem jej podziękuję. To pa Top!

- Tak pa!

Wzięłam rower i pojechałam do domu Johna B, bo właśnie tam się umówiliśmy na spotkanie. Gdy dojechałam na miejsce nikogo nie było, a na drzwiach wisiała karteczka:
,,Pojechałem po Sarah ~ John B"
Usiadłam więc na werandzie i przeglądałam instagrama.
Nagle z nikąd usłyszałam jego głos.

- Dzień dobry księżniczko! - odwróciłam się i zobaczyłam Maybanka wydmuchującego dym i trzymającego piwo - Jak tam głowa?

- Trochę boli, ale przeżyje. Nie tak łatwo mnie zabić. - uśmiechnęłam się pewnie

- No ja mam nadzieję, bo zadając się z nami pewnie jeszcze wiele razy będziesz w niebezpieczeństwie mała.

- To się okaże i nie mów do mnie mała!

- Czyli wolisz księżniczko? Tak?

- Ani to, ani to. Jestem Marie a nie jakąś tam księżniczką!

- Dobra wyluzuj M! Przecież jesteś bogolką no nie, grubą rybą, więc w pewnym sensie jesteś księżniczką.

- Ja nie... Nie jestem... - nie wiedziałam za bardzo co mu odpowiedzieć. Gdy Jj zauważył moje zmieszanie wyciągnął do mnie rękę z piwem

- Chcesz księżniczko, czy nie pijasz takich trunków? - tymi słowami znowu mnie zdenerwował.
Nie wiem co ten chłopak w sobie ma ale cały czas mnie denerwuje, a ja nie potrafię długo się na niego złościć co denerwowało mnie jeszcze bardziej.
Wzięłam od niego puszkę, otworzyłam i wzięłam łyka.

- Dzięki J, ale wiesz, że upijanie nie letniej jest karalne?

Oboje zaczęliśmy się śmiać i nagle pojawiła się reszta paczki.

- A wam co tak wesoło? - John B spytał z szerokim uśmiechem

- Marie właśnie wyznała mi miłość - uśmiechnął się w ten swój pewny siebie sposób i wziął łyk piwa

- Idiota - walnęłam go w ramię po czym polał się trunkiem i znowu wszyscy zaczęli się śmiać

- Jasne J! Uważaj, bo ci uwierzymy! - Pope ledwo to powiedział ze śmiechem

- No a co w tym dziwnego? Przecież każda mnie kocha! Prawda Kie? - Jj powiedział to poważnie ale dla żartu, tym czasem Kie wydawała się być zmieszana

- A więc to jest to twoje marzenie J?

Jj wstał pokazał nam oba środkowe palce, odwrócił się i zaczął iść w stronę jachtu.

- Przecież wiesz, że cię kochamy J! - krzyknęła za nim Sarah ze śmiechem

- Dobra, dobra! - Jj odkrzyknął i dodał - Idziecie czy sam mam płynąć w rejs w nie znane?!

Po tych słowach wszyscy się zebraliśmy, wzięliśmy swoje rzeczy i ze śmiechem ruszyliśmy w jego stronę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

M, czyli Marie Thorton.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz