rozdział 12: konwalie

884 77 150
                                    

bonjour, jak zwykle puśćcie sobie jakąś fajną muzyczkę do czytania (The Weeknd i Lana del Rey wskazani ;)) miłego czytania, aniołki

⋆ ⋆ ⋆ 𓃰⋆ ⋆ ⋆

Zanim Spencer się spostrzegł, jego życie powoli zaczynało pachnieć konwaliami.

Czuł migdały... jej usta, jaśmin... j e j usta, konwalie... J E J usta.

Tak w zasadzie, nawet nie wiedział co ma zrobić. Alex bardzo rzadko nie wiedział, bo wszystko potrafił sprytnie przewidzieć. I mimo że to on ją pocałował miał wrażenie, że to Liza bardziej tego chciała.

Nie odepchnęła go, a on nie odsunął się chociażby na milimetr.

Przez tą krótką chwilę, będąc na tyle blisko siebie, czuli się jak jedność.

Usta przy ustach, serce przy sercu, dłoń przy dłoni. Tak, jakby

znali się całe życie, znali każdy skradziony pocałunek i każde bicie serca tej drugiej osoby.

Liza błagała w myślach, by chłopak się od niej odsunął. Błagała o jakikolwiek krok z jego strony, ponieważ doskonale wiedziała, że była wtedy bezsilna i nigdy... nigdy z własnej woli nie miałaby tyle odwagi, by go odepchnąć. By powiedzieć mu nie.

Nie przypominała sobie, by wcześniej chociaż pomyślała o czymś podobnym. Alex był Alexem, chłopakiem, którego poznała na pomoście, chłopakiem, który był przyjacielem. Był po prostu Spencerem i uważała, że na tym powinno się zakończyć.

Na byciu tylko Spencerem i tylko Darling. Osobno. A jakby nie patrzeć, pocałunek trochę skomplikował.

Może wcześniej o tym nie myślała, ani nie marzyła, ale wtedy... przez chwilę poczuła się taka wolna. Lekka. Jakby nic jej nie ograniczało.

I zapragnęła by to trwało trochę dłużej, niż powinno.

Ale dla Alexa... dla niego to był koszmar.

Bo jakkolwiek starał się znaleźć w tym cokolwiek dobrego, zwyczajnie nie potrafił. Nie wiedział, czy to przez fakt, że to był pożegnalny pocałunek - w końcu finał tej relacji był oczywisty, bo Liza niedługo wróci do Francji. Jednak było coś jeszcze gorszego.

Zabijała go myśl, że tym pocałunkiem rozpoczął wojnę zarówno w swojej głowie, jak i Darling. Że od tego momentu coś się między nimi skończy, a oni nie mogą pozwolić, by powstało coś nowego.

A tym bardziej zabijał go fakt, że prawdopodobnie straci tym nie tylko to, czego nie mogą mieć. Ale straci wszystko to, co mu zostało. A miał już naprawdę niewiele.

Alex Spencer lata temu podpisał na siebie wyrok. Stracił wszystko. I zdawać by się mogło, że tym pocałunkiem Liza nieświadomie podpisała identyczny na siebie. Albo i gorszy.

Ponieważ stracili więcej, niż kiedykolwiek mieli.

Kilkanaście dni wcześniej marzyła i błagała w myślach, by brunet chociażby na nią spojrzał, tymi swoimi szarymi oczami. Na urodzinach Mike'a czekała tylko na moment, aż się do niej odezwie; aż powie, że szkoda, że Liza nie ma na sobie sukienki, skoro tak ją w nich lubił; czekała aż na moment zapomną o tym, co działo się na imprezie, jak się skończyło, jak Alex się zachowywał... Aż po prostu na moment będzie Alexem, którego Liza lubiła.

Marzyła, żeby chociaż na nią spojrzał. A teraz ją pocałował.

- Nie powinnam.

Gdy się od niego oderwała i lekko popchnęła do tyłu, by uciec od niego chociaż w takim stopniu, wypowiedziała zaledwie jedno zdanie.

Miasto AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz