Wiatr zawył niepokojąco zza uchylonego okna. Prawda otworzyła oczy i zamrugała niespokojnie. Cokolwiek nie robiła, sen zdawał się unikać jej niczym krzywa swoją asymptotę. W nocy zasnęła tylko na moment i obudziła się tuż przed wschodem słońca.
Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Sanktuarium spowijał mrok i tylko z nielicznych miejsc padał blask świateł. Echelon najwidoczniej ciągle nie poradził sobie z ostatnią awarią. Jeżeli to potrwa jeszcze przez kilka dni, skutki mogą być opłakane.
Ziewnęła i podeszła do ekspresu do kawy. Ten na całe szczęście ciągle działał, być może dlatego, że ich blok miał własne źródło zasilania. O dziesiątej miała stawić się na terenie Placówki Wojskowej 17, ale nie zamierzała czekać tak długo. Dopiła kawę, po czym otworzyła drzwi, za którymi stał już Jutro.
– Co Ty tu robisz? – zapytała z niepokojem.
– Dostałem kwaterę naprzeciwko. – Wskazał palcem na drzwi za sobą.
– No dobrze, ale w takim wypadku dlaczego koczujesz pod moimi drzwiami?
– Z rozkazów, które otrzymałem, mam pani nie opuszczać i pomagać w doprowadzeniu sprawy do sukcesywnego końca. Poza tym – bąknął, zaglądając do wnętrza kwatery Prawdy – usłyszałem ekspres do kawy. Mój nie działa.
Kobieta westchnęła. Rozkazy rozkazami, ale był jej podwładnym i mogła go odprawić. Po chwili jednak stwierdziła, że te kilka spędzonych wspólnie chwil, pozwoli jej lepiej poznać mutanta.
– Niech będzie. Zaparzę ci jedną, ale wypijesz w drodze.
Po kilku chwilach, szli już przez wciąż opustoszałe korytarze ośrodka mieszkalnego. Jutro trzymał kubek gorącej kawy w jednej dłoni i tablet w drugiej.
– Wszędzie chodzisz w fartuchu – stwierdziła, aby przerwać niezręczną ciszę.
– W rzeczy samej – odparł, wchodząc do windy. – Uważam, że to bardzo funkcjonalna część garderoby, a dodatkowo... wyglądam w nim doskonale.
Prawda westchnęła.
Winda zatrzymała się środkowym piętrze, gdzie przed wejściem stała nerwowo spoglądająca na zegarek dziewczyna. Podniosła wzrok i jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Jutra.
Mutant przesunął się delikatnie.
– Proszę – powiedział, wskazując na wolne miejsce obok.
Dziewczyna natychmiast opuściła wzrok i nieśmiało weszła do środka, co chwila rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę Jutra. Prawda uśmiechnęła się pod nosem. Urok mutantów z linii Serafin był nieodparty, jednak gdyby ta dziewczyna wiedziała do czego zdolni są jej przedstawiciele, zapewne wybrałaby schody.
Winda w końcu dojechała na parter. Ku zadowoleniu Prawdy dziewczyna poszła w przeciwnym kierunku.
– Ale ludzie tutaj są nieśmiali. Widziałaś jak się speszyła?
– Tu mieszkają niemal sami cywile. – Prawda ziewnęła przeciągle. – Ewentualnie naukowcy z pobliskiego laboratorium, jednak w nim nie prowadzi się badań na obiektach. Widok mutanta musi być dla nich szokiem. Niektórzy z nich nigdy nie wyszli poza swój dystrykt, a świat za Sanktuarium znają jedynie z opowieści.
– Trochę to smutne. Siedzieć tak zamkniętym na jedynym terenie... Prawie jak obiekty w placówkach.
– Za to mamy tutaj jedne z najbezpieczniejszych warunków do życia. Coś za coś. – Wzruszyła ramionami. – Jak ktoś bardzo chce opuścić to miejsce to zawsze może zgłosić się na kolonizatora.
CZYTASZ
Dziennik Prawdy
Science FictionMawiają, że tylko prawda może nas wybawić. Ludzkość popełniła wiele błędów oraz dopuściła się zbrodni, o których chciałaby zapomnieć. Wymazać swoje grzechy i zastąpić je piękniejszą, ale i fałszywą historią. Człowiek nie jest potworem. Ludzkość nie...