2. Urok

158 25 6
                                    

Wiatr zawył niepokojąco zza uchylonego okna. Prawda otworzyła oczy i zamrugała niespokojnie. Cokolwiek nie robiła, sen zdawał się unikać jej niczym krzywa swoją asymptotę. W nocy zasnęła tylko na moment i obudziła się tuż przed wschodem słońca.

Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Sanktuarium spowijał mrok i tylko z nielicznych miejsc padał blask świateł. Echelon najwidoczniej ciągle nie poradził sobie z ostatnią awarią. Jeżeli to potrwa jeszcze przez kilka dni, skutki mogą być opłakane.

Ziewnęła i podeszła do ekspresu do kawy. Ten na całe szczęście ciągle działał, być może dlatego, że ich blok miał własne źródło zasilania. O dziesiątej miała stawić się na terenie Placówki Wojskowej 17, ale nie zamierzała czekać tak długo. Dopiła kawę, po czym otworzyła drzwi, za którymi stał już Jutro.

– Co Ty tu robisz? – zapytała z niepokojem.

– Dostałem kwaterę naprzeciwko. – Wskazał palcem na drzwi za sobą.

– No dobrze, ale w takim wypadku dlaczego koczujesz pod moimi drzwiami?

– Z rozkazów, które otrzymałem, mam pani nie opuszczać i pomagać w doprowadzeniu sprawy do sukcesywnego końca. Poza tym – bąknął, zaglądając do wnętrza kwatery Prawdy – usłyszałem ekspres do kawy. Mój nie działa.

Kobieta westchnęła. Rozkazy rozkazami, ale był jej podwładnym i mogła go odprawić. Po chwili jednak stwierdziła, że te kilka spędzonych wspólnie chwil, pozwoli jej lepiej poznać mutanta.

– Niech będzie. Zaparzę ci jedną, ale wypijesz w drodze.

Po kilku chwilach, szli już przez wciąż opustoszałe korytarze ośrodka mieszkalnego. Jutro trzymał kubek gorącej kawy w jednej dłoni i tablet w drugiej.

– Wszędzie chodzisz w fartuchu – stwierdziła, aby przerwać niezręczną ciszę.

– W rzeczy samej – odparł, wchodząc do windy. – Uważam, że to bardzo funkcjonalna część garderoby, a dodatkowo... wyglądam w nim doskonale. 

Prawda westchnęła. 

Winda zatrzymała się środkowym piętrze, gdzie przed wejściem stała nerwowo spoglądająca na zegarek dziewczyna. Podniosła wzrok i jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Jutra.

Mutant przesunął się delikatnie.

–  Proszę – powiedział, wskazując na wolne miejsce obok.

Dziewczyna natychmiast opuściła wzrok i nieśmiało weszła do środka, co chwila rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę Jutra. Prawda uśmiechnęła się pod nosem. Urok mutantów z linii Serafin był nieodparty, jednak gdyby ta dziewczyna wiedziała do czego zdolni są jej przedstawiciele, zapewne wybrałaby schody.

 Winda w końcu dojechała na parter. Ku zadowoleniu Prawdy dziewczyna poszła w przeciwnym kierunku.

– Ale ludzie tutaj są nieśmiali. Widziałaś jak się speszyła?

– Tu mieszkają niemal sami cywile. – Prawda ziewnęła przeciągle. – Ewentualnie naukowcy z pobliskiego laboratorium, jednak w nim nie prowadzi się badań na obiektach. Widok mutanta musi być dla nich szokiem. Niektórzy z nich nigdy nie wyszli poza swój dystrykt, a świat za Sanktuarium znają jedynie z opowieści. 

– Trochę to smutne. Siedzieć tak zamkniętym na jedynym terenie... Prawie jak obiekty w placówkach. 

– Za to mamy tutaj jedne z najbezpieczniejszych warunków do życia. Coś za coś. – Wzruszyła ramionami. – Jak ktoś bardzo chce opuścić to miejsce to zawsze może zgłosić się na kolonizatora. 

Dziennik PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz