-Potrzebujesz pomocy?-uniosłam głowę i tym razem to nie był blondyn.
Po kilku sekundach całe moje ciało było już w pokoju.
-Michael co ty tu do cholery robisz-moja twarz wyrażała ogromne niezrozumienie.
-Chciałem przeprosić za moje gówniane zachowanie względem ciebie-powiedział-Przepraszam-stanał przede mną i mocno przytulił.
-Michael..idioto..dusisz mnie-jak szybko to powiedziałam tak szybko ucisk z jego strony zelżał.
-Um..przepraszam?-podrapał się po karku.
-Przeprosiny przyjęte,a teraz możesz sobie pójść-kierowałam się do drzwi kiedy drzwi same się otworzyły a w progu zobaczyłam Caluma.
-Gdzie jest Tai?-spytał Calum przeżuwając coś w buzi.
-Za tobą debilu-kiedy Michael to powiedział,Calum gwałtownie się odwrócił i mocno mnie przytulił.Fajnie,za kilka minut jeśli nie przestanie zostanę uduszona.Calum nadal mnie przytulając podniósł mnie lekko,czego skutek był taki,że nie dotykałam teraz podłogi.
-Stary zaraz ją udusisz-zaśmiał się Michael.
-Przepraszam Tai-powiedział Calum.
-Calum co ty jesz-spytał Michael swojego przyjaciela.
-Jakaś starsza pani dała mi cukierki-wiem o kim mówił i byłam trochę zdziwiona,że ktoś da radę je jeść.
Przez 3 godziny rozmawiałam z chłopakami.Opowiadali mi przeróżne historie z których albo głośno się śmiałam,albo mówiłam po prostu ,,Fu''.
Nagle do pokoju weszła osoba,przez którą uśmiech z mojej twarzy zniknął.
-Mikey?Calum?Co wy tu do diaska robicie?!-spytał lekko zdziwiony Luke.
Byłam święcie przekonana,że Luke ich namówił,żeby tu przyszli i mnie przeprosili.Nie rozumiem.Może oni mnie naprawdę lubią?
-Luke nie spinaj się,my tylko przyszliśmy pogadać z Tai,ok?-spytał Calum.
-A co ty tutaj robisz Luke?-spytałam marszcząc brwi.
-Ja em..chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku..wiesz taki mam obowi..
-Dobra,widzisz,że wszystko jest ze mną ok więc możesz się już sobie pójść-przerwałam,a moja mina z zdziwienia w obojętność zmieniła się w ciągu sekundy.
-My sobie już pójdziemy,do jutra Taissa-Calum i Michael wstali i wyszli z pokoju.
Teraz w pokoju byłam tylko ja.
*CZWARTEK*
Jutro jest TEN dzień,dzień w którym miały zniknąć wszystkie problemy.Dziś natomiast jest druga rocznica śmierci Raven.Po szkole postanowiłam,że pójdę na cmentarz ją odwiedzić.
* * * *
-Hej Taissa!-usłyszłam jak ktoś woła moje imię.Luke.
-Czego chcesz?-spytałam przewracając oczami.
-Emm..masz dzisiaj jakieś plany?To znaczy czy robisz coś dzisiaj ciekawego?Nie to,że nigdy nie robisz czegoś ciekawego,no to znaczy czy-blondyn gubił się w własnych słowach na co zachichotałam(czego nie robię) a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Przykr..
-Wiem,że nie masz niczego ciekawego do roboty.Znów będziesz siedzieć w bibliotece czytać jakieś stare książki,które tak naprawdę cię nie ciekawią?-spytał Luke pochylając lekko głową w bok unosząc przy tym brwi.