Hej!
O Moja Boziu.
Dzisiaj Calum i ja nareszcie się odkryliśmy! Znaczy on uwierzył, że ja istnieję…
W każdym razie. Od rana były jakieś porządki. Pewnie kolejne święto. Cała sala była udekorowana najróżniejszymi ozdobami, a Calum sprzątał kurz z półek. Nie powiem, miał co pokazać. Nie jestem pewny , ale chyba wtedy się rozpłynąłem i przestraszyłem jakąś wiśnię. Moja cudowna biała polewa, spływała teraz na miejsce, a moja matka przestraszona, uciekła po lukier. Nadal ma nadzieję, że jednak odkocham się w gorącym sprzedawcy.
W każdym razie. Gdy skończył , powoli zapadał zmrok. Wszystkie cukiereczki grzecznie już spały, i nawet mieszanka Krakowska była cicho. Czekoladki z alko już dawno zaprzestały się sprzedawać. W sumie, było już tak późno , że wszyscy poszli spać. I wtedy ja weszłam do akcji..
-Calum?- spytałem.
Jego cudowna twarz zdezorientowana przepatrzyła półki i się odwróciła. Moja masa zrobiła się gorąca. W takim stanie nawet w promocji mnie nie sprzedadzą.
-Calum, słyszysz mnie prawda?- spytałem jeszcze raz z nadzieją w głosie.
-Kto tu jest?- Odparł szorstko.
-Calum, kojarzysz mnie, jestem ciastkiem.
-Jestem jakiś pojebany. Kto sobie robi ze mnie jaja?
-Nie, podejdź, tam gdzie zwykle mnie znajdujesz.
Nie pomyślałem wtedy, że mógł mnie pomylić, ale o dziwo, stylem baletnicy a'la z bajki o Barbie Baletnicy podszedł do mojego stoiska i spojrzał na mnie.
-Chwila, rozmawiam z ciastkiem?
-Tak
-To chore.To jest chore.Ale widzę twoją twarz.
-Jestem ciastkiem, widzisz tylko moje oczy i uśmiech- odparłem zirytowany, na co on odpowiedział mi tym jego boskim uśmiechem.
-Czyli, te wszystkie dni..
-Które mnie słyszałeś, były naprawdę.- Uśmiechnąłem się.
Chłopak się lekko zarumienił i wziął mnie do rąk. Pachniał masłem. Nie przepadałem za wyrobami mlecznymi. Były cholernie dogryzające i chwaliły się tym , że pochodzą od jakiś dzikich krów z dzikiego zachodu. Po chwili powiedział.
-Bosko pachniesz.
-Miło mi, mógłbym odpowiedzieć to samo, ale nie lubię masła.
Chłopak zachichotał.
-Głupku przestań się śmiać i mnie odłóż, bo się nie utrzymam na nogach.
-Nie zamierzam cię puścić. Chcę spędzić z tobą trochę więcej czasu. Dzisiaj biorę cię do kuchni, bo wiem , ze widziałeś ją tylko raz.
-Czy to randka?
-Coś tego rodzaju, chociaż nie wiem czy randkowanie z ciastkiem ma jakikolwiek sens- odparł i lekko zlizał mój nowy lukier, który musiał spłynąć. To łaskotało.
-Przestań, to łaskocze- powiedziałem zażenowany.
-Hmm według mnie smakujesz całkiem dobrze.- Chłopak z podniósł jeden kącik ust, i chyba rozpłynąłem się kolejny raz tego dnia.
-Mam się zacząć bać?
I tak rozpoczęła się nasza rozmowa. Calum obiecał mi, że kiedyś pokaże mi wszystko w tej piekarni, a ja obiecałem mu że wyjaśnię dlaczego tak się dzieje, że mnie słyszy.
A potem się stało. On przybliżył jego wargi do moich (były małe ale co tam) i zostaliśmy w tej pozycji, póki jakieś dziecko nie weszło do sklepiku. Nie wiem czy to miłość, ale chyba go kocham.
Ale co na to jego drzewa?
--------------------------------------------------------Cake------------------------------------------
No więc długo oczekiwany rozdział nareszcie jest!
Coś co udało mi się z siebie wydusić schowałam w całym tym rozdziale. Macie być zadowoleni ;’D
I to co zwykle piszę czyli „Kocham was” (bo tak jest) i inne zabobony.
1 gwiazdka= Kolejny rozdział.
1 Komentarz = odpowiedź na pytanie „Kim jest buk w ogrodzie Cala?
Pozdrowienia Miśki xx i do następnego! <3
CZYTASZ
Słodka Miłość ~cake~
RomanceSłodka Miłość Luke jest ciastkiem. Calum jest sprzedawcą. Czy ta miłość jest możliwa? Czy uda im się przezwyciężyć przeciwności i być razem! ************************************************** Wszelkie podobieństwo do jakichkolwiek innych fanficów je...