4. Wolę twoją dziewczynę

233 12 7
                                    

 Dźwięk dzwoniącego telefonu podczas czytania książki. Tak, mogę śmiało stwierdzić że to jest to co najbardziej człowieka w życiu wkurza. 

 - Pipes, co ty ode mnie znowu chcesz? - spytałam lekko zirytowana. Piąta po południu to czas na czytanie, a nie na słuchanie przyjaciółki nawijającej o chłopaku.  

 - W końcu nie dałaś mi odpowiedzi, czy pójdziesz ze mną na tą imprezę z okazji rozpoczęcia roku! - oznajmiła wzburzona. - Prooooszę! Nigdy nie chodzisz, rozerwiesz się zanim nauczyciele zaczną dowalać sprawdziany! 

 Zawahałam się na moment. To fakt, nigdy nie chodziłam na imprezy. Nie czułam potrzeby wypicia litra alkoholu i tańczenia przez sześć godzin. 

 - Zrób to dla mnie! Zapoznam cię z Jasonem!

 Westchnęłam na jej błagalny ton głosu. 

 - Niech ci będzie. Ten jeden jedyny raz. 

 - Boże tak! - pisnęła rozradowana dziewczyna - Jutro opowiem ci wszystko co i jak, a w weekend idziemy do galerii!

 Po czym rozłączyła się, nie dając mi nic powiedzieć. No super.  

 Znowu wzięłam książkę do ręki, ale zanim zdążyłam wyjąć zakładkę, rozdzwonił mi się telefon po raz kolejny. 

 Poważnie ludzie?!

 - Halo? - warknęłam już trochę wkurzona, nawet nie patrząc na wyświetlacz. 

 - Ann, wszystko okey? - moja macocha chyba się przejęła moim stanem, bo jej głos był zaniepokojony. 

 - Tak, jasne. - momentalnie zmieniłam ton - Co tam? Wszystko w porządku?

 - Wracamy do domu, będziemy za jakieś dziesięć minut - odparła pogodnie kobieta, a ja zbladłam. 

 - To dobrze - przełknęłam ślinę. 

 Mówcie sobie co chcecie o mnie, ale nie lubiłam spędzać czasu z moją rodziną. Pewnie tego nie zrozumiecie. 

 - A jesteś w domu?

 I wtedy wpadłam na genialny pomysł. Pomysł, który mógł mnie uratować. 

 - No właśnie nie, jestem w parku z Piper i wrócę za jakąś godzinę lub dwie - odparłam, jak najciszej wyjmując buty z szafy. 

 - Nie ma problemu, tylko wróć zanim zrobi się ciemno. 

 - Tak, tak. Wiem. 

 - To do zobaczenia w domu!

 - Pa - odparłam i się rozłączyłam. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Szybko włożyłam trampki na nogi, wzięłam klucze oraz telefon i włożyłam je do torebki, a potem wyszłam z domu. 

 Wiał lekki wiaterek. Niebo było bezchmurne, a słońce mocno grzało. Na chwilę przymknęłam oczy i lekko się uśmiechnęłam, bo bardzo lubiłam słoneczne dni. Pamiętam, że jak byłam młodsza to często grałam z mamą w kalambury na dworze. 

 Otrząsnęłam się szybko z myśli, które zaczęły wędrować w niebezpieczną stronę. Sprawnym krokiem weszłam na chodnik, wcześniej zakluczając drzwi. W między czasie wybrałam numer do Piper, która odebrała po trzech sygnałach. 

 - Cześć kochana, a co to się stało że dzwonisz do mnie jakieś dziesięć minut po naszej wcześniejszej rozmowie? - na jej głos od razu się uśmiechnęłam. 

 - Wszystko w porządku. Dzwonię żeby zapytać czy nie chciałabyś się spotkać w parku? 

 - Teraz? - spytała zaskoczona - Przepraszam, nie mogę. Męczę się z pracą domową z fizyki. 

Jak w bajce ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz