- Znów przegrałeś, Glonomóżdżku - spojrzałam na chłopaka z tryumfem, kiedy jego miecz upadł na polanę.
- Dobrze wiesz, że cię pokonam za kilka tygodni. Na razie nie mam z tobą szans, bo jestem tu dopiero od trzech dni - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Chciałbyś - parsknęłam - Dobra, jeszcze raz. Tym razem nie pozwól mi cię zablokować i wykonać tak szybkiego manewru - poleciłam.
- Dobrze pani Mądralińska - czarnowłosy przewrócił oczami, ale posłusznie wziął Orkana w dłoń i znów mnie zaatakował. Już widziałam że dobrze wymierzył kroki, więc uderzy od lewej strony, dlatego od razu zablokowałam miecz moim sztyletem.
Te trzy dni minęły wspaniale. Jak możecie się domyślić, Percy i ja zostaliśmy parą, czego w życiu bym się nie spodziewała. Ale wreszcie jestem szczęśliwa.
Atena rozmawia ze mną w prawie każdym śnie, więc mam poczucie jakbym znów miała mamę. Jednak chyba tak jest lepiej. Teraz już sobie nie wyobrażam świata bez mitologii i bogów.
- Dobrze ci już idzie - stwierdziłam, kiedy z trudem utrzymałam broń, bo Percy wykorzystał opór powietrza dzięki czemu mógł zadać dwa szybkie pchnięcia.
- Odbiorę to jako najwyższą pochwałę - odparł zadowolony, nakładając skuwkę na kraniec miecza, przez co ten zmienił się w długopis - Przerwa? Ćwiczymy już od dwóch godzin.
- Niech będzie - zgodziłam się, wkładając sztylet do pochwy - Chodź, poszukamy Piper. Jeżeli znów siedzi w dziesiątce, to strzelę ją. Ładna pogoda, a ona w domku.
Morskooki objął mnie w pasie, jednocześnie całując w czubek głowy, przez co się zarumieniłam. On tylko się zaśmiał.
- Pipes! - krzyknęłam głośno, zwracając na siebie jej uwagę. Była akurat na treningu łucznictwa z domkiem Apollina i Chejronem.
- Cześć Ann, hej Percy - uśmiechnęła się, podchodząc do nas bliżej - Co tam?
- Pomyślałam sobie, żebyśmy poszły na miasto, co ty na to? - zaproponowałam - Wiesz, do jakiejś kawiarni na kawę, ale tak pochodzić, albo... do galerii... - tego ostatniego pożałowałam prawie od razu. Brunetka zaczęła piszczeć ile wlezie.
- Tak, tak, tak! Do galerii oczywiście! Przepraszam Percy, kradnę ci dziewczynę. Nie martw się, oddam wieczorem - puściła chłopakowi oczko, na co ten się tylko zaśmiał.
- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze. Annie musisz przeżyć, bo na wieczór obiecałaś mi, że będziesz tylko do mojej dyspozycji - przypomniał z zawadiackim uśmiechem. Spiorunowałam go spojrzeniem, ale ten znów tylko się roześmiał.
Dziewczyna pociągnęła mnie do wyjścia z obozu. Dość szybko dostałyśmy się do centrum, bo jakimś cudem nie było korków.
- Czyli mówisz, że idziemy do galerii? - spytałam z cierpiętniczą miną.
- Oczywiście - potwierdziła wielce zadowolona z siebie.
- A nie mogłybyśmy iść na przykład... - zaczęłam, zbierając w głowie wszystkie miejsca do których mogłybyśmy się wybrać. Nie zdążyłam wymienić ani jednego, bo przyjaciółka energicznie potrząsnęła głową.
- Nie, ponieważ musimy zrobić zakupy - obwieściła. Podniosłam brwi. Jeżeli mówiła w liczbie mnogiej to nie mogło to wróżyć nic dobrego.
- W sensie ty musisz? - upewniłam się, ale moja radość wyparowała w momencie, kiedy ona znów pokręciła głową.
- A to ja mam chłopaka czy ty? - spytała niecierpliwie - Głupie pytania zadajesz. Oczywiście że ty musisz zrobić zakupy. To znaczy ja zrobię zakupy dla ciebie.
O ja piernicze. Umrę i nie wrócę. Proszę postawić mi nagrobek z dopiskiem "zamordowana przez przyjaciółkę w sklepie z ubraniami".
- A właśnie, jak już mówimy o związkach i chłopakach... - zaczęłam, bo nagle mi się coś przypomniało. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu satysfakcji, kiedy Piper się zarumieniła i odwróciła głowę w inną stronę. Już wiedziałam, że coś jest na rzeczy - To powiedz mi proszę, co z tobą i Jasonem Grace?
- Wcale nic - zapewniła, mieszając słowa - Wiesz, my się lubimy, czasami pogadamy, ale to serio nic takiego...
- Akurat - prychnęłam - Proszę mi się tu spowiadać. W tej chwili.
Brunetka jęknęła cicho.
- Dobra, niech ci będzie - powiedziała w końcu - On... wczoraj mi powiedział, że mu się podobam, więc teraz jesteśmy razem. Zadowolona? - próbowała zabrzmieć gniewnie, ale i tak wiedziałam że jest bardzo szczęśliwa.
- I to jak - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu - Cieszę się razem z tobą. Tylko przekaż mu, że jeden zły ruch a będzie miał do czynienia ze mną.
- Przekażę - zaśmiała się, nie mogąc już wytrzymać - A teraz chodź w końcu, ubrania czekają!
***
- Już. Szach mat słońce - Percy podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zwycięskim uśmiechem. Również podniosłam wzrok znad planszy i spojrzałam na niego morderczo - Nie patrz się tak, mam wrażenie że zaraz rzucisz się na mnie ze sztyletem.
Od pół godziny graliśmy w szachy w domku Posejdona, a przynajmniej próbowaliśmy. Bo ja nigdy nie grałam w tą grę, a czarnowłosy był mistrzem, więc teraz cieszył się jak dziecko że wygrywa.
- To nie fair - poskarżyłam się - Pierwszy raz w życiu w to gram.
- O przepraszam cię bardzo, kiedy ty co pięć minut wywalasz mi miecz z ręki to ja nie narzekam - spojrzał na mnie znacząco.
- Ale ty trenujesz szermierkę od trzech dni! - zaprotestowałam - A poza tym, narzekasz i to gorzej niż ja.
- Dobra, no daj mi się nacieszyć że raz w życiu cię przechytrzyłem - jego oczy zalśniły pięknie.
- Dobrze, niech ci będzie - burknęłam.
- Oj chodź tu - przytulił mnie do siebie - To w co teraz gramy?
Właśnie chciałam mu odpowiedzieć, ale wtedy zerknęłam na zegarek. Kiedy zobaczyłam, że jest dziesięć minut po dwudziestej drugiej, wstałam w pół sekundy.
- Co się stało? - spytał ze zmarszczonymi brwiami.
- Ty wiesz która jest godzina? - jęknęłam. Percy również spojrzał na zegarek i uśmiechnął się zawadiacko.
- Cóż, wygląda na to że będziesz musiała nocować dziś u mnie.
Udałam, że się zastanawiam, ale w duchu cieszyłam się jak dziecko.
- No, niestety - westchnęłam, ale nie zdołałam powstrzymać już uśmiechu.
Pół godziny później leżeliśmy obok siebie na łóżku Percy'ego wtuleni w siebie.
- Co ty robisz? - spytał chłopak z rozbawieniem, kiedy przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Jesteś ciepły - stwierdziłam, po czym ziewnęłam i przymknęłam oczy - Dobranoc.
- Przepraszam, ale chyba o czymś zapomniałaś - czarnowłosy obrócił się przodem do mnie. Otworzyłam nieprzytomnie oczy, po czym uśmiechnęłam się szeroko i cmoknęłam go w usta - No, teraz idealnie. Dobranoc Annie. Kocham cię.
CZYTASZ
Jak w bajce ||ZAKOŃCZONE||
FanfictionW szkole, najlepsza uczennica w całym San Francisco, Annabeth Chase poznaje pewnego chłopaka, Percy'ego Jacksona. Percy razem ze swoją dziewczyną, Rachel Elizabeth Dare przeprowadzili się do tego miasta. Po kilku dniach szarooka zaprzyjaźnia się z d...