Rozdział 16

980 45 0
                                    

Loki nachylił się nade mną, a ja oparłam się o barierkę balkonu. Powoli i jakby niepewnie złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, od razu zrobiło mi się cieplej. Nie odwzajemniłam jednak tego pocałunku, byłam zbyt onieśmielona. Loki odsunął się i spojrzał na mnie.
- Właściwie chciałem ci to powiedzieć już wcześniej - zaczął zmieszany - ale... ale nigdy nie było odpowiedniej chwili... Kate ja... ja Cię kocham.
- I mówisz mi to dopiero teraz, jeleniu?! - krzyknęłam.
- Niestety, obawiam się, że tym razem nie mogę Ci już wybaczyć, bo... - nie zdążył jednak dokończyć myśli, bo chwyciłam Go za krawat i przyciągnęłam do siebie. Złączyłam nasze usta w kolejnym pocałunku, a Loki go odwzajemnił. Tym razem nie był już taki delikatny. Przycisnął mnie do barierki, a ja zaczęłam się zastanawiać czy wytrzyma taki nacisk. Teraz zrobiło mi się jeszcze goręcej. Loki delikatnie uniósł mnie do góry i posadził na barierce. Mocniej się go złapałam i wplotłam palce w jego włosy. Po chwili odsunął się ode mnie, abyśmy mogli złapać trochę powietrza.
- Po chwili namysłu stwierdzam - powiedział całując moją szyję - że chyba jednak będę skłonny Ci to wybaczyć - delikatnie muskał moją skórę. Zamknęłam oczy.

***

- Chyba powinniśmy już wracać - powiedział Loki przerywając pieszczoty - bo Stark zacznie nas szukać, a chyba nie chciałabyś żeby nas znalazł w takim momencie?
- Masz racje - mruknęłam z niezadowoleniem.

Jak się okazało ludzie już zaczynali wychodzić:
- Tu jesteście, przez chwilę zniknęliście mi z oczu i już myślałem, że uciekłaś - powiedział, Tony, jak tylko nas zobaczył  - tak czy siak to impreza skończona, więc możemy zagrać w naszą ulubioną grę - wyszczerzył się w chytrym uśmiechu.
- Nie.
- Taaak.
- W jaką grę? - zainteresował się Loki.
- W „prawda czy wyzwanie". Tony to jest gra na poziomie podstawówki.
- Nie chcesz z nami grać? - zrobił smutną minę.
- Nie, nie chcę grać z Tobą.
- Dlaczego?
- Bo wymyślasz głupie wyzwania.
- I tu masz całkowitą rację.
- Dobra, ale gramy na fanty, nie będę robiła wszystkich wyzwań.
- Jak sobie życzysz.

Usiedliśmy w kółku na podłodze i wzięliśmy butelkę do kręcenia. Usiadłam obok Tonego, a Loki stwierdził, że nie będzie grał, więc siedział na kanapie. Najpierw wypadło na Clinta:
- Prawda czy wyzwanie? - zapytała Natasha.
- Wyzwanie.
- Skoro siedzisz obok Tonego to weź mu porządnie przywal, bo nie chcę w to grać.
- Ej! Nie ma takich wyzwań!
- Jak to nie ma? Nie ustaliliśmy tego wcześniej - Wyszczerzyłam się do miliardera, a Tony po chwili dostał z liścia od Clinta.
Teraz wypadło na Pepper:
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał Tony.
- Wyzwanie.
- Zamień się miejscami z Kate.
- To nie fair! Specjalnie tam usiadłam, żebyś to nie ty dawał mi wyzwania!
- Wiem, dlatego macie się zamienić - Tony niewinnie się do mnie uśmiechnął.
Pepper zakręciła butelką i wypadło na Starka:
- Prawda czy wyzwanie? - zapytałam.
- Wyzwanie.
- Podnieś młot Thora. Ojej, zapomniałam, że nie potrafisz, więc ściągaj buta - tym właśnie sposobem but Tonego stał się pierwszym fantem.

***

Po kilku rundach ZNOWU wypadło na mnie:
- To nie jest sprawiedliwe, ciagle wypada na mnie. Zrobiłam większość twoich głupich wyzwań, a i tak już nie mam fantów do oddania - pożaliłam się. Pozbyłam się już butów, a nawet biżuterii - a w samej bieliźnie nie będę tu siedzieć. Poza tym ta gra trwa już zbyt długo!
- Dobra, w takim razie ostatnie wyzwanie.
- Nie powiedziałam, że chcę wyzwanie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie - westchnęłam.
- W takim razie - Tony przez chwilę myślał - pocałuj Lokiego.
- Co?!
- No właśnie to.
- Przecież On nawet z nami nie gra.
- O to chodzi, nic nie robi, więc niech się chociaż do wyzwania przyda.
- Dobra, ale pod warunkiem, że on się na to zgodzi - wszyscy w oczekiwaniu spojrzeli na zamyślonego Boga, który nawet nie słuchał.
- Co? - burknął Loki jak się zorientował, że wszyscy się na niego patrzą.
- Zgadzasz się? - zapytał Tony.
- Na co?
- Na całusa... w usta... przez przynajmniej pięć sekund - dodał Stark.
- No wiesz ty co - fuknęłam na miliardera.
- Nie będę Cię całował - oburzył się Loki.
- Nie mnie, idioto - wkurzył się Tony, a wszyscy inni dostali napadu śmiechu - tylko ją - wskazał na mnie palcem.
- Mhm - mruknął Loki patrząc mi w oczy.
- Widzisz? Zgadza się, cmoknij go tylko i kończymy tą imprezę na dobre.
Wstałam z podłogi i uśmiechając się  podeszłam do Boga siedzącego na kanapie. Szybko złączyłam nasze usta, a Loki odwzajemnił pocałunek. Na szczęście nikt tego nie widział, bo go zasłoniłam. Znowu poczułam się cudownie i wróciłam na ziemię dopiero kiedy Loki delikatnie mnie od siebie odsunął.
- Chyba musisz to zrobić jeszcze raz, bo jedyne co widzieliśmy to twoje plecy - powiedział z niezadowoleniem Stark, przez co oberwał ode mnie poduszką. Chciał mi oddać, ale się odsunęłam i dostał Loki. Później Loki rzucił w Clinta, bo Tony zrobił unik i tak rozpoczęła się przyjacielska bitwa na poduszki, która wkrótce zamieniła się w wojnę.
- Dobra, wystarczy! - krzyknął Tony okładany przez wszystkich naraz z wyjątkiem mnie i Lokiego - Kate, pomóż!
- Chętnie, ale gdybym im pomogła to nie miałbyś już żadnych szans - zaśmiałam się.
- Nie masz pomagać im tylko mi!
- Wiesz co? Chyba jednak wolę popatrzeć - powiedziałam i usiadłam na kanapie przyglądając się.
- A spróbuj mnie tylko o coś poprosić.
- Dobra, już dobra, przestańcie, wystarczy - wszyscy z ociąganiem rzucili poduszki na sofę.
Wkrótce wszyscy rozeszli się po sypialniach, a ja wróciłam się jeszcze pozbierać moje fanty.
- Dziękuję za miło spędzony wieczór - powiedział Loki, gdy wchodziliśmy do windy.
- Miło spędzony... - wróciłam myślami do chwil spędzonych na balkonie i tych pięknych słów, które Loki wypowiedział, i których nie spodziewałam się usłyszeć z Jego ust.
- Nie było miło? - Bóg spojrzał na mnie pytająco.
- Myśle, że lepiej być nie mogło - odpowiedziałam uśmiechając się.
- A ja myślę, że mogło - przybliżył się do mnie i pocałował namiętnie, ale winda już dojechała i się otworzyła.
- Doprawdy? - zapytałam wychodząc z windy.
- A nie? - Loki pocałował moją szyję, przeszedł mnie przyjemny dreszcz - dobranoc - szepnął mi do ucha.
- Dobranoc - odpowiedziałam, gdy Bóg znalazł się już za drzwiami swojego pokoju.
Weszłam do mojej sypialni, zamknęłam drzwi, usiadłam na podłodze i oparłam się o nie.
- No co? - powiedziałam na wpatrzonego we mnie Pana Wąsika leżącego na moim łóżku.
- Miau - odezwał się do mnie.
- Wiesz co? Nie wiem co tam mówisz, ale pewnie masz rację - położyłam się obok zwierzaka i zaczęłam go głaskać. Zasnęłam nie wiadomo kiedy, a ostatnim co słyszałam było mruczenie kota.

[Loki] Igranie z ogniem wcale nie musi oznaczać, że się sparzyszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz