Fury na początku nie zamierzał się zgodzić, ale na szczęście Tony wie jak go podejść. Lecimy do Asgardu na tydzień, to znaczy ja lecę na tydzień, a Loki ma tam zostać na dłużej. Pożegnałam się z przyjaciółmi i zniknęliśmy we wszystkich kolorach tęczy. Muszę przyznać, że podróże bifrostem nigdy mi się nie znudzą, za każdym razem mam wrażenie, że widzę więcej kolorów. Wkrótce znaleźliśmy się wraz Lokim i Thorem ( on tez z nami poleciał) w obserwatorium Haimdalla. Czekały tam na nas trzy konie, w tym mój Magnus. Chyba go zaadoptuję. Postanowiliśmy się pościgać i pocwałowaliśmy mostem w stronę pałacu.
Powitała nad wszech matka i poinformowała o tym, że jeśli Loki nic nie zbroi w ciągu dwóch dni to odzyska moce.
Widać było jak bardzo kocha swojego syna i jak bardzo za nim tęskniła. Od razu jak zeszliśmy z koni podeszła do niego, aby go przytulić co Loki odwzajemnił. Rozmawialiśmy z Friggą do samego wieczora i przechadzaliśmy się po pałacowych ogrodach, gdy był wieczór poszliśmy na kolację. Asgardzkie jedzenie nie może się równać z żadnym ziemskim daniem. Nawet nie wiem do czego to porównać, więc nie będę tego robić. Po kolacji poszliśmy do komnat. Loki dał mi buziaka na dobranoc i obiecał, że od samego rana pójdziemy na wycieczkę po Asgardzie.***
Loki zrobił tak jak obiecał i od razu po śniadaniu poszliśmy do miasta. Oczywiście musiałam przebrać się w suknię i oczywiście była zielona, bo Loki stwierdził, że taki kolor będzie idealny. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Idąc przez miasto spotykaliśmy się zarówno ze zdziwionym jak i przerażonymi spojrzeniami. Najwyraźniej ludzie nie spodziewali się wypuszczenia Lokiego z więzienia. Gdy przeszliśmy już wszystkie uliczki wzdłuż i wszerz, zatrzymaliśmy się przy fontannie.
- Muszę coś załatwić - powiedział Loki - poczekasz chwilę?
- Jasne - odpowiedziałam i Loki odszedł, a ja zaczęłam się przyglądać wodzie.***
- Kim Pani jest? - po jakimś czasie do fontanny podeszły trzy małe dziewczynki.
- Nikim ważnym - odpowiedziałam.
- Ma pani śliczne włosy - powiedziała druga z nich.
- Mogłybyśmy je uczesać? - nieśmiało zapytała trzecia.
- Oczywiście, jeśli chcecie - uśmiechnęłam się do nich i usiadłam na ziemi (mam nadzieje, że nikt się nie pogniewa o brudną suknię).
Po chwili miałam przepięknie wplecione we włosy kwiatki i każda z dziewczynek została uczesana przeze mnie, a Loki nadal nie wracał.
- Tak właściwie to co tutaj robisz? - zapytała Emma (tak, ich imiona tez zdążyłam poznać).
- Czekam na kogoś, kto mnie zostawił i obiecał wrócić za chwilę, ale już minęło co najmniej kilka tych chwil - prychnęłam lekko zdenerwowana.
- A znasz jakieś bajki?
- Właściwie to znam kilka, jeśli chcecie posłuchać.***
Jak się okazało żadne z Asgardzkich dzieci nie znało ziemskich bajek (na całe szczęście). Gdzieś około południa zeszło się więcej dzieci i słuchało moich marnych prób przypomnienia sobie wszystkich bajek jakie kiedykolwiek czytałam lub oglądałam. Po jakimś czasie miałam wrażenie, że jestem przedszkolanką, a dzieci zeszło się tyle, że nawet nie byłam w stanie ich policzyć. Najwyraźniej w Asgardzie nie mają przedszkoli. A może jest jakiś weekend? Czy w Asgardzie mają weekendy? W sumie to nie ważne. Nawet mi się spodobało to z jakim skupieniem ktoś mnie słuchał, lubię dzieci. Później jeszcze się bawiliśmy i graliśmy w jakieś skomplikowane gry, z którymi wszyscy radzili sobie świetnie, ale były tak zawiłe, że nie potrafiłam ogarnąć o co chodzi. Chyba brakuje mi dziecięcej wyobraźni. Podsumowując, calutki dzień spędziłam w towarzystwie dzieci, kiedy zrobiło się już ciemno i wszyscy poszli do domów, ja również ruszyłam do pałacu. Po drodze zaczepił mnie jakiś mężczyzna:
- A czemu taka panienka chodzi sama po nocach?
- Bo panienka ma taką wolę - odpowiedziałam.
- Może panienkę odprowadzę?
- To nie będzie konieczne, potrafię o siebie zadbać.
Nagle mężczyzna złapał mnie za rękę i przygwoździł do ściany.
- Naprawdę nie chcesz tego robić - powiedziałam, ale on nie odpuszczał, a ja tylko westchnęłam i przypaliłam mu nadgarstki. Potem nastąpiło coś czego kompletnie się nie spodziewałam, bo oberwałam w brzuch i dostałam z liścia.
- Nie słyszałeś, że dziewczyn się nie bije?
- Słyszałem, że można to robić kiedy są nieposłuszne - facet wyszczerzył się w obleśnym uśmiechu.
- No to ciekawe macie tutaj zwyczaje - powiedziałam wycierając ręką krew, która pociekła mi z nosa - ale teraz najmocniej przepraszam, jestem zmuszona już odejść.
- Nigdzie nie idziesz - wysyczał i chciał do mnie podejść.
- Życzę miłej nocy - powiedziałam i stworzyłam ścianę z ognia, która nas skutecznie rozdzieliła i odeszłam.***
Gdy wróciłam do pałacu czekał na mnie Thor:
- Gdzie ty byłaś? I co ci się stało?!
- A No tak, strasznie przepraszam za suknie, ale...
- Mówię o tym - wskazał na moją prawdopodobnie czerwoną od policzka twarz i krwawiący nos.
- Nic takiego, tylko zostałam napadnięta - machnęłam ręką.
- TYLKO?! Jak?! Kiedy?! Przez kogo?! I gdzie jest Loki?!
- Przed chwilą, przez jakieś typa, którego twarzy nie widziałam, bo było dosyć ciemno. A Loki? Sam mi lepiej powiedz, bo mnie zostawił, gdzieś sobie poszedł i nie wrócił, a ja przez cały dzień niańczyłam dzieci. Conajmniej kilkoro z nich zabieram ze sobą.
- Co?! Jak mogłaś zgubić Lokiego?!
- Nie zgubiłam go, tylko sam się zgubił.
- Super, ale go nie ma. Co my teraz zrobimy?
- Jak kocha to wróci - wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej komnaty.
CZYTASZ
[Loki] Igranie z ogniem wcale nie musi oznaczać, że się sparzysz
FanfictionKate przez setki lat żyła w spokoju i w ukryciu. Pewnego dnia straciła swój cały dobytek, ale zyskała coś więcej - przyjaciół (No i pokój w Avengers Tower oraz kartę kredytową Starka). Niestety życie nie pozwoliło jej się cieszyć spokojem (o ile moż...