Rozdział 6

205 11 18
                                    

Naruto walczył z Kakashim? - zdziwił się Sasuke. Nie potrafił nawet sobie tego wyobrazić. Młotek, którego znał, komarowi nawet by wybaczył, że go ugryzł. Każdego zmieniał w swojego przyjaciela niezależnie od początkowej relacji.

- Jak to? - wyszeptał cicho i złapał się za czoło.

Czyżby był aż tak głupi, że popełnia moje błędy? - pomyślał. Ciągle zapominał o tym, że dawny Naruto raczej nie tak prędko wróci. Nie po tym wszystkim, co zrobił przez te pół roku.

- Chodź, pobiegamy trochę - Kakashi zaczął skakać z drzewa na drzewo. Sasuke chcąc nie chcąc ruszył za nim. Był tak bardzo blisko dowiedzenia się czegoś nowego o całej tej sprawie i miał odpuścić?

Szybko dogonił swojego dawnego sensei'a i biegł z nim ramię w ramię. Kakashi zerknął na niego kątem oka.

- Nie straciłeś formy, co?

- Oczywiście, że nie. - odparł z chytrym uśmiechem.

- Zatem ścigamy się do jeziorka. Jeśli wygram, przyznasz, że jesteś słabeuszem i stawiasz mi dango, a jeśli ty będziesz zwycięzcą, to powiem ci wszystko, co wiem w sprawie Naruto.

Sasuke zagryzł dolną wargę. Nie jestem słabeuszem, ale jeśli przegram to... - pokręcił szybko głową na tę myśl. - Zdecydowanie wygram.

- Zgoda.

Wystartowali. Zaczęli przemierzać las z prędkością światła. Jak na początku Sasuke dobrze szło, tak z czasem zaczął łapać zbyt duży dystans z nauczycielem.

- Skubany. Dobry jest. -  wyszeptał zdenerwowany i próbował przynajmniej  wyrównać, ale to było na nic.

- Dzięki. - Kakashi uśmiechnął się pod maską. - Poddajesz się już?

- Chyba w snach - mruknął.

Kakashi Hatake wiele przeżył. Sam mówił, że jego rodzina oraz drużyna nie żyje.  On mimo to idzie przed siebie. Musiało być mu trudno... - pomyślał.  Kakashi zawsze bardzo go wspierał. To w końcu z Sasuke zrobił długi, męczący  trening, zanim nauczył go używania chidori. Byli do siebie bardzo podobni pod względem charakterów i przeżyć... Dlatego czasami wyobrażał sobie Kakashiego jako ojca. 

Uśmiechnął się pod nosem zamyślony. Jak mógł tego wszystkiego nie widzieć wcześniej? Zemsta kompletnie zasłoniła mu oczy. W Konosze miał dom... "Ojca" i najlepszego przyjaciela... Zawstydził się na te myśli. Nie lubił aż tak dopuszczać do siebie uczuć, dlatego wolał trzymać je głęboko w sobie. Jakby ktoś w pokroju tego debila Sai'a się dowiedział, co czasami myśli, to by go wyśmiał.

Spojrzał na mężczyznę w oddali. Dogonię cię, sensei!  W tej samej chwili całe jego ciało owinęły pioruny. Ruszył szybko niczym strzała, skracając tym samym odległość między nim a Kakashim. Starszy zauważył to i również przyśpieszył.

Biegli tak aż w końcu dotarli do celu. Sasuke zatrzymał się i spojrzał zdenerwowany na Kakashiego. Mieli remis. Czemu musi to być remis?! Oczywiście lepsze to niż bycie w tyle, ale nienawidzę przegrywać.

- Remis - zachichotał cicho Kakashi.

Wkurzony Sasuke kopnął w drzewo.

- Cholera a byłem tak blisko!

- Nie znęcaj się nad biednym drzewem - westchnął, obierając ręce na biodrach. - Zachowujesz się jak Naruto, gdy nie wygrywał.  Spokojne, przecież nadal dzielą nas lata doświadczeń - mówił dalej, widząc jak Uchiha dalej kopie w to samo miejsce.

Życie jest wielkim wyzwaniem (NaruSasu)Where stories live. Discover now