Chaper 6.

2.3K 119 9
                                    

Jestem świadoma wszystkich czynów, ale tylko do czasu. Kiedy jednak w moim organizmie płynie za dużo alkoholu, momentalnie przestaję nad sobą panować. Każde uczucie, które mną targa, ma podwojoną moc, a spotkanie Rosalie tutaj powoduje, że mam ochotę ciągle płakać i przepraszać ją za to, że się nie odzywałam.

-Tak bardzo mi cię brakuje.- szeptam, ciągle ją przytulając. Barman w tym czasie podaje kieliszek z wódką, a ja dziękując, odstawiam go na bok i nie myślę o tym, aby go w siebie wlać.

-Carl, boże.. Tak dobrze cię widzieć całą i zdrową! Jak się trzymasz? Jak życie?- pyta, odsuwając się na odległość ramion. Patrzę zapłakanymi oczami w jej kierunku i widzę zatroskanie, malujące się na twarzy. Oh, Rose, gdybyś tylko wiedziała, jakie mam teraz życiowe rozterki... Nie chcę jednak opowiadać o tym już przy pierwszym spotkaniu.

-Cóż.. Czas leci, myślę nad ustatkowaniem się z jednym facetem na zawsze, ale... To nie takie proste, jak się wydawało.- burknęłam i kątem oka dostrzegłam bawiącą się Barbarę, z którą pracowałam i... Selenę, z którą pracuję teraz!

-Znasz ją?- pytam nagle, wskazując palcem na posturę niskiej, ciemnookiej dziewczyny.

-To Barbary kuzynka, dzisiaj postanowiła z nami wyjść na miasto...- wyjaśniła, a ja wolno przytaknęłam ruchem głowy. Bacznie przyglądałam się przyjaciółce, która ani trochę się nie zmieniła. Żadnych oznak, że przybyło jej lat. Ani grubsza, ani chudsza, włosy tej samej długości i dalej tak samo młoda cera. Jak ona to robi?

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał północ. Mój brzuch zaczął płatać figle, dając mi jasno do zrozumienia, że gdy nie wrócę teraz, to prawdopodobnie może się coś stać.

-Kochana, muszę lecieć... Może spotkamy się jutro? Lunch u mnie? Adres podeślę SMS'em.- uśmiechnęłam się entuzjastycznie, kiedy uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem taka pijana. Brunetka mrugnęła swoimi dużymi, niebieskimi oczami i błyskawicznie pokiwała głową.

-Musimy pogadać. Mamy tyle do nadrobienia...- westchnęła, podpierając twarz o rękę, którą usadowiła na blacie baru. Przez ciało przebiegło ciepłe uczucie. Mimo tego, że zachowałam się jak świnia, ona nadal chce ze mną rozmawiać...

-Oj tak, musimy.- przytuliłam ją na pożegnanie i chwiejnym krokiem udałam się do wyjścia. Złapałam taksówkę, która zawiozła mnie do mieszkania. Przywitałam się z młodym chłopakiem, który odbywał praktyki w naszym wieżowcu i windą sunęłam na 23 piętro. Kiedy zawitałam w swoim mieszkaniu, wydawać się mogło, że nikogo tutaj nie ma. Kiedy jednak weszłam głębiej, dostrzegłam posturę Christiana, który zawzięcie pracował na laptopie. Podeszłam do niego i oddychając z ulgą, objęłam jego szyję i pocałowałam w skroń.

-Cześć skarbie.- szepnęłam do ucha i lekko je przygryzłam.

-Piłaś?- zaśmiał się mężczyzna i odwrócił głowę w moją stronę. Zmarszczyłam nosek, czując się jak nastolatka gardzona przez rodzica.

-Troszeczkę.- powiedziałam prosto w jego usta, a następnie je pocałowałam. -Jeszcze pracujesz?- pytam, przerzucając ciało przez skórzaną sofę. Położyłam się na jego kolanach i patrząc się na twarz, wyczekiwałam odpowiedzi. On jednak prychnął, zamykając laptopa i pozbawiając mieszkania jakiegokolwiek światła. Teraz tylko księżyc wpadał przez ogromne okna salonu. Położył ręce na brzuchu i zaczął po nim jeździć.

-Możemy porozmawiać?- niepewnie spojrzał mi prosto w oczy, a ja wzruszając rękami wyczekiwałam kontynuacji. -Nie opowiedziałaś mi, skąd znasz Biebera i nie mówiłaś nic o tym, jak wyglądało twoje życie wcześniej. Czemu nie poznałem twoich rodziców?

ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz