Chaper 12.

2K 104 3
                                    

Rodzice wybaczyli mi bardzo szybko za wszystko, co im zrobiłam. Pragnęli tego spotkania odkąd ostatni raz mnie zobaczyli. Bardzo przeżyli moje odtrącenie, ale kiedy po powrocie do mojego mieszkania zobaczyli zdjęcia, zrozumieli, dlaczego nie chciałam ich narażać na takie widoki. Tym samym byli ze mnie dumni, że potrafiłam dobrze zainwestować pieniądze i w tej chwili spokojnie wystarczą mi one do śmierci.

Przez te dwa dni Justin próbował się do mnie dodzwonić. Wyrzucałam każdy prezent, który od niego dostałam. Nie czytałam listów, nie odpowiadałam na sms'y, nie odbierałam telefonów. Całkowicie oddałam się Christianowi, który również nie próżnował i zabierał mnie na randki. Do swojego dziennika mogliśmy zapisać pierwszy wypad do kina. Czuliśmy się jak nastolatkowie - zwyczajnie, błogo, młodo. Ale niestety czas nas goni i nie uchronimy się przed tym, co nas czeka. 

Na mnie właśnie czeka prywatny samolot rodziny Grey'a. Jego przyrodnia siostra i brat oraz zastępczy rodzice przyszli nas pożegnać i życzyli udanego lotu. Wstępując na pokład poczułam ulgę. Zostawiłam to wszystko za sobą i teraz mogę odpocząć. Wylot na Malediwy to jedna z lepszych rzeczy, jakie ostatnio dostałam. Christian mądrze opracował plan.

-Jak się czujesz, kochanie?- pyta, a ja wzruszam ramionami. Miałabym się czuć inaczej niż dobrze w tej chwili? Lecimy do mojego małego raju, do którego jeszcze nigdy nie zdołałam polecieć. Samolot wzniósł się do góry i szybując w chmurach zawzięcie rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić, kiedy znajdziemy się na miejscu. 

Słońce prażyło moją skórę. Nasz domek był istnym rajem. Miał ogromną sypialnię, z widokiem na ocean. W powietrzu czuć bryzę i zapach drewna, z którego była zrobiona chatka. Obok sypialni mieściła się łazienka z ogromną wanną, dużą ilością mebli i wielkim lustrem. Christian załatwił nam jeden z najlepszych oferowanych gmachów, który mieli do dyspozycji w tym terminie. Leżąc na drewnianym moście opalałam się i słuchałam szumu fal obijających się o belki, które przytrzymywały całą konstrukcję.

-Za godzinę obiad.- poinformował szarooki, zajmując miejsce obok. Oparł się ręką i patrzył na mnie z góry, zasłaniając mi tym samym słońce.

-Heej! Ja chcę się opalać.- pisnęłam, mrużąc oczy.

-A ja chciałbym ci coś zrobić, ale nie mogę, bo dwójka gapiów nas przyuważy.- mruknął i pocałował mnie w szyję. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam parę jeżdżącą na skuterach wodnych. -Jeszcze jest sypialnia, wiec chyba nic się nie stanie, jak cię tam zaciągnę.- zawołał i biorąc mnie na ręce zaczął biec do środka. Rzucił mnie na miękki materac i uśmiechnął się dumnie.

-Teraz jesteś cała moja.- szepcze, pocierając swoje dłonie i świdrując mnie spojrzeniem. Oblizuję i przygryzam wargę, obserwując kuszące ciało mężczyzny. Wiję się pod płonącymi oczami Christiana i wyczekuję jego ruchu. Podchodzi do łoża zwinne jak puma i chwilę potem zgłębiamy tajniki miłości, którą pragniemy sobie przekazać. 

Podwodna restauracja to coś, o czym zawsze marzyłam. Podwójne stoliki, a wokół pełno wody, rafy koralowej i ryb. Kucharze podawali tutaj orientalne smakołyki, ale nie zniechęciło mnie to. Byłam gotowa zjeść wszystko to, co żyje, byleby móc tutaj posiedzieć w towarzystwie Christiana. Ten zaś był zadowolonym z życia facetem, który wyglądał niezwykle pociągająco z włosami "po seksie".

-Co cię tak bawi?- spytał, siadając na przeciwko mnie. Wzruszyłam ramionami, robiąc niewinną minę i chwilę potem jadłam ostrygi. Dzisiejszego wieczoru w centrum miasta miał odbyć się festyn. Ponoć to jedno z większych świąt na Malediwach, więc postanowiliśmy wziąć udział w tej imprezie. 

ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz