Odcinek 31: Z mroków nieświadomości

8 2 0
                                    


Dalsze duszenie Skirnira nie miało sensu. Skoro pomiędzy spotkaniem z ową tajemniczą kobietą a znalezieniem go w jarze z wężami nie pamiętał nic, wtedy bezsensowne były próby wyłuskiwania z niego jakichkolwiek zeznań. Erzebeth, rozbrojona przez Ansgara, została natomiast odesłana z Kirsten gdzieś na stronę na poważną rozmowę. W sumie sama Kirs nalegała, żeby oddać jej pod opiekę w tej chwili Erzę, gdyż Aud to był emocjonalny kanciak, a Rossweisse to nawet pomimo swojego złotego serca i matczynych instynktów wobec podopiecznych wciąż jednak była rozstrojona trochę po upadku i potrzebowała przeżuć całą tą sytuację, skutkiem czego brązowowłosa dziewczyna wylądowała pod opieką jej blondwłosej koleżanki.
Gdy wrócili do obozowiska ze Skirnirem, Kirsten pociągnęła łowczynię za rękaw, dając jej znak, żeby poszła za nią. Erzebeth nie protestowała, poszła z blondynką w głąb lasu. Wkrótce znalazły się w pewnej odległości od obozu, by móc głośno rozmawiać i jednocześnie wrócić bez obaw do pozostałych. Wokół walały się spore kamienie, na których dziewczyny mogły usiąść. Kirsten Jensen zajęła miejsce na jednym z nich i zdecydowanym gestem wskazała Erzie, żeby usiadła obok niej. Przez chwilę siedziały w ciszy, majtając nogami jakby były małymi dziewczynkami na placu zabaw, nie dorosłymi kobietami uwikłanymi w okrutną wojnę między bogami a gigantami.
- Erzie, wszystko w porządku? - zapytała Kirsten.
- Może? Może nie? Sama nie wiem - przyznała łowczyni cieni.
- Coś chyba nie bardzo się czujesz, z tego co widzę - zauważyła Kirs, po czym spojrzała na nią swoimi szaroniebieskimi oczami, w których odbijało się zatroskanie o stan towarzyszki. - Co ci dolega?
- Źle się czuję - westchnęła Erza. - Jakaś taka pogubiona, rozdarta tym, co się ostatnio stało. I zła. Ale najbardziej to przygnębiona, że nie ma Astrid.
Kirsten pokiwała głową. Nie mówiła jednak nic, żeby pozwolić Erzebeth mówić dalej o tym, co czuje. Wiedziała, jako w pewnych momentach lepiej nic nie mówić, by przypadkiem nie pogorszyć stanu drugiego człowieka.
- Była pierwszą osobą, która odezwała się do mnie po tym, jak przybyłam do Norwegii. I jednocześnie pierwszą, która w jakiś dziwny sposób sprawiała, że czułam się lepiej. Gdy była obok, jakoś też inaczej myślałam o sobie. Kiedy zaś przytuliła mnie po raz pierwszy... Czułam się bezpieczna. Jakby właśnie ona w sobie miała coś takiego, że... Sama nie wiem, ale przy niej miałam wrażenie, że to wszystko ma sens, że jednak słońce jeszcze świeci. Gdy dowiedziałam się, że jej nie ma, że zniknęła... To bolało. Potwornie bolało, choć może tego wcale nie było widać. A gdy w końcu znaleźliśmy tego elfa i ten drugi przyniósł go do nas, coś we mnie pękło. Miałam ochotę go zatłuc, byle tylko dać upust temu, co się we mnie kłębiło od tej chwili. I choć wiem, że potwornie... potwornie... - na ostatnich słowach głos Erzy już się łamał.
Kirsten nie potrzebowała więcej słów, by wiedzieć, że paradoksalnie to w tej chwili Erzebeth cierpiała najbardziej z nich wszystkich. Dziewczyna wcale w tej chwili sobie nie radziła z własnymi uczuciami. Żal, gniew, smutek, ból... To wszystko kłębiło się w niej od momentu, gdy Astrid zniknęła. Westchnęła. Ją też bolał brak ich thana, jednak gdy w tej chwili patrzyła na Erzebeth, ogarnęła ją chęć pomocy większa, niż przedtem.
Po chwili Erzie poczuła, jak ramiona blondwłosej Dunki otaczają ją, zaś ona przytula ją do siebie. Jakaś przemożna siła zmusiła ją do zamknięcia oczu, a po chwili łowczyni, na co dzień wydająca się być chłodna i twarda, rozkleiła się w ramionach Kirsten, która pogłaskała ją po głowie. Zaś Erzebeth płakała w jej ramionach, dając sobie całkowity upust. Bądź co bądź, brązowowłosa sobie nie zasłużyła w jej opinii na taki los, zdaniem Kirs to było niesprawiedliwe, że Erza tak bardzo cierpiała. Ba, że w ogóle Loki - jeśli to był on - postanowił tak nimi się zabawić. Wiedziała, że profesor Skirnir nie jest święty, Astrid opowiadała jej o tym, jak uwziął się na nią, jednak to, co zrobił ten, kto zahipnotyzował go, no to był już cios poniżej pasa. Miała sakramencką ochotę stłuc go za to, że Erza w tej chwili przez niego płakała.
Po chwili brązowowłosa przestała płakać. Spojrzała na Kirsten mokrymi i zaczerwienionymi od łez, zielonymi ślepkami. Pociągnęła nosem. Dunka podała jej bez słowa chusteczki do nosa, zaś łowczyni smarknęła głośno, wydmuchując nosek. Uśmiechnęła się słabo.
- Dzięki, Kirsie - powiedziała cicho.
- Nie ma za co - machnęła ręką Dunka. - Jesteśmy Drużyną Pierścienia. Musimy sobie pomagać. Poza tym, jesteś moją przyjaciółką również.
- Astrid ma dobrych ludzi wokół siebie - stwierdziła Erza.
- Kochasz ją? - wypaliła znienacka Kirsten.
W pierwszej chwili Erzebeth osłupiała. Jednak czerwień, która pojawiła się na jej policzkach, mówiła wszystko. Pokiwała głową twierdząco.
- To może porozmawiaj z nią o tym? - zaproponowała Kirsten. - Jestem pewna, że zrozumie twoje uczucia. Widać zresztą, że jest dla ciebie ważna.
- Też tak myślę. Ale dobra, chodźmy już do obozu. Nasi pewnie się o nas niepokoją. Poza tym, czuję zapach jakiegoś specyfiku - stwierdziła Erzebeth.
Kirsten zesztywniała, po czym zeskoczyła z kamienia. Poszły razem do obozowiska, przedzierając się przez krzaki. Do nozdrzy Kirsten coraz bardziej docierał ziołowo-korzenny, wzbogacony grzybową i jakąś żelazistą nutą zapach. Jakby jakiś szamański dekokty wydawał się być warzony przez Rossweisse lub Kalevę. W jednym i w drugim wypadku brzmiało to tak samo strasznie.
Po chwili znalazły się na terenie obozu. Nos Erzebeth nie kłamał i wcale ich nie zawiódł. W istocie w dłoni profesor Rossweisse była jakaś buteleczka, w której znajdował się szamański wywar. Z odkorkowanej szyjki wydobywała się para i tajemnicza woń.
- O, jesteście! - ucieszył się Kaleva. - Świetnie. Kirsten, zaraz będziemy przeprowadzać rytuał. Ty i ja będziemy robić hałas, a Rossie będzie czarować, by wyciągnąć z głębi nieświadomości profesora Skirnira jakieś wskazówki do tego, by znaleźć Astrid. Erzie, jeśli chcesz to też możesz nam pomóc, hałasując.
- Do szamańskiego transu? A czemu nie. Dajcie mi tylko jakąś tarczę do ręki. A ten rudy olbrzym niech zwróci mi toporek, żebym mogła w nią walić - stwierdziła łowczyni.
Tymczasem Ross podała Skirnirowi buteleczkę z wywarem. Sama zaś się okręciła wokół własnej osi. Zamiast swojego podróżnego ubioru miała teraz na sobie długie, białe szaty z głębokim kapturem. Przejechała palcami po twarzy, zaś na niej pojawiły się czarne linie. Sięgnęła po swoją włócznię, która zaraz się zmieniła w zwieńczony wrzecionem kostur ze sznurkami. Dała znak Skirnirowi, by wychylił zawartość buteleczki. Elf uczynił to, po czym zesztywniał, zaś jego oczy stanęły w słup. Padł na ziemię. Kirsten, Kaleva i Erzebeth zaczęli, tak jak mówił albinos, "hałasować", łomocząc brońmi w tarcze i śpiewając runy. Ross zaś połknęła swój specyfik, po czym zaczęła tańczyć w jakimś dzikim transie nad Skirnirem, śpiewając gardłowe, podobne bardziej do ryku dzikich zwierząt pieśni. Jej hugr uwolnił się, po czym wniknął w umysł Skirnira.
Patrząc jego oczami, widziała góry Jotunheimu w nocy, gdy leciał on nad ziemią, trzymając uśpioną Astrid na rękach. Czuła pęd lodowatego wiatru, gdy ten smagał jej twarz. Droga wiodła ją daleko na północ, ku ośnieżonej tajdze, a także tundrze skutej przez permafrost. Poniżej grasowały stada jotunheimskich wilków, polujących na zdobycze, i szablozębnych kotów, których ślepia wręcz błyszczały w nocy.
Po chwili znalazła się w górach, między ośnieżonymi szczytami. Oczom jej hugr we wspomnieniach Skirnira ukazał się płonący stos. Płomienie strzelały w górę, dając znak, gdzie ma lądować. Rossweisse patrząca oczami elfa skręciła w tamtą stronę, po czym wylądowała. Niedaleko ognia czekała już na nią jakaś postać, odziana w długi, czarny płaszcz.
Duch Rossweisse wrócił do niej nagle, rzucając nią o ziemię. Niemal się zachłysnęła powietrzem. Kaleva, Kirsten i Erzebeth przestali hałasować. Zaraz znaleźli się obok swojej nauczycielki. Niedaleko Skirnirowi zebrało się zaś na wymioty i głośno opróżniał zawartość swojego żołądka na ziemię. Po chwili też dotarł do zebranych nad nim przyjaciół.
- I co? I co? Co widziałaś? - dopytywali.
- Odsuńcie się na chwilę! - rozkazała. - Ona jest na północy, niemalże na granicy z Niflheimem. Blisko mglistej ziemi umarłych oraz dawnego królestwa mrocznych elfów. W jakiejś górskiej twierdzy.
- Kto ją przetrzymuje? - zapytała Aud.
- Loki.

RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz