Połączenie przyjaciół

14 0 0
                                    


Zamek Chestera lokalizacja nieznana

Nieprzytomny Deviant leżał na łóżku, a młody medyk robił wszystko, by zatamować krwawienie. W końcu mu się to udało i zmieniwszy opatrunki na ciele rannego rycerza wrócił na swoje stanowisko pod drzwi.
Nie wiedziałem gdzie się znajduję. Widziałem tylko przed sobą wolną przestrzeń i trzymałem na rękawicy samca sokoła.
- Chunii, przyjacielu, już dobrze. Proszę spróbuj choć na chwilę wzbić się w powietrze. - prosiłem ptaka, który siedział na moim ręku i starał się poruszyć niedawno zrośniętym skrzydłem.
- Chunii, wierzę w ciebie. Możesz to zrobić. - mówiłem spokojnie lecz to nic nie dawało. W końcu sokół wzleciał w powietrze, a ja byłem szczęśliwy, że mój przyjaciel odzyskał zdrowie.
Nagle obudził się w tej samej komnacie, którą widział już od jakiegoś czasu i lekko się poruszył.
- Znajdę cię przyjacielu. Choćbym miał poświęcić swoje własne zdrowie. - wychrypiał Purdy i zaciskając zęby ponownie wstał. Podszedł do swojej zbroi. Założył ją i wyszedł z komnaty wymijając śpiącego tam mężczyznę. Szedł cicho po pustych korytarzach szukając wyjścia. Na szczęście nie była to długa wędrówka. Ash brnął naprzód choć paliło go całe ciało. Wiedział, że za wszelką cenę musi znaleźć przyjaciela zanim stanie mu się krzywda. Gdy przemierzał dziedziniec przystanął na chwilę i cicho gwizdnął. Był pewny, że jego koń go usłyszy. Owszem trwało to jakiś czas ale w końcu usłyszał rżenie swojego wierzchowca. Poszedł do niego, przywitał się z koniem, osiodłał go i założył mu uzdę, a potem dosiadł i wyjechał przez bramę przez nikogo niezauważony. Natychmiast otoczyła go ciemność nocy lecz trzymał pewnie wodze i kierował konia do miejsca, w którym wyczuwał obecność Chunii. Siły cały czas go opuszczały lecz on musiał to zrobić. W końcu parę metrów przed tym miejscem zsunął się z konia i nieprzytomny padł na ziemię. Karus zarżał przeraźliwie i po chwili z lasu dał się słyszeć głos sokoła. Ptak dotarł do swojego opiekuna i usiadł na jego ręku. Tak minęła im całą noc.

W tym samym czasie Zamek Biersacka.

Młody król stał na dziedzińcu i obserwował swoich dowódców.
- Pamiętajcie, to jest misja rozpoznawczo - karna. Nie obchodzi mnie co się stanie z tym zdrajcą. Gdy go znajdziecie nie zadawajcie pytań tylko wymierzcie sprawiedliwość. - grzmiał Biersack przechadzając się przed frontem swoich dowódców. - Wiemy, że jest ranny. Nie uciekł pewnie daleko. Jeśli go znajdziecie wiecie co robić. - dodał młody król i zatrzymał się przy Lonnym. Skinął mu głową i czterech jeźdźców ruszyło stępa przez bramę dziedzińca. Jechali w szyku przez puste ulice miasta, a gdy wyjechali przez bramę ruszyli kłusem. Mieli do przejechania kilkadziesiąt kilometrów i nikt nie wiedział co tam zastaną. Christian i Jinxx jechali z tyłu grupy, a na przodzie dumny jak paw jechał najmłodszy dowódca. Nie oglądał się za siebie gdyż doskonale wiedział gdzie ma jechać. Nie było to może miejsce, które zna lecz był przekonany, że tam właśnie znajdzie zdrajcę i będzie mógł go zabić. Przecież miał to zrobić własnoręcznie. Nikt z grupy nie wiedział jednak, że Mistyk znał miejsce pobytu Asha. Czuł, że żyje i zdawał sobie sprawę, iż przyjaciel jest ciężko ranny. Ta wyprawa była odciągnięciem młodego, żądnego krwi dowódcy od Devianta. Miał tylko nadzieję, że jego plan wypali oraz, że Chunii dotrze do Purdy'ego na czas.

Zamek Chestera, lokalizacja nieznana.

Rano, gdy do komnaty wszedł jeden z medyków zajmujących się rannym rycerzem podniósł alarm. Devianta nie było w łóżku, a krople krwi na podłodze wskazywały, że rycerz musiał opuścić komnatę. Nikt w całym zamku nie wiedział jak to było możliwe, że poraniony i obolały Ashley w ogóle wstał, a gdy jeden z ludzi Purdy'ego stwierdził, że nie ma też jego konia, Chester od razu zorganizował grupę poszukiwawczą i wysłał ją do lasu, by znaleźli mężczyznę. Pół dnia zajęło ludziom Chestera dotarcie do rannego rycerza lecz to co zobaczyli przeszło ich najśmielsze pojęcie. Czarny koń leżał przy swoim jeźdźcu, a na jego ręku siedział sokół i odganiał wszystkich od swojego opiekuna. Wreszcie przez grupę gapiów przebił się medyk z chorągwi Purdy'ego. Przyklęknął przy sokole i dał mu kawałek mięsa dokładnie tak jak by to robił jego opiekun. W końcu zwierzę odpuściło i przestało zaciekle bronić rannego. Dwóch mężczyzn podniosło Asha, a dwóch kolejnych podłożyło pod niego nosze zbite z dwóch długich drągów połączonych ze sobą szczeblami. Wyłożyli je miękką skórą i przytroczyli do karego wierzchowca, po czym zaczęli wracać do zamku. Wszyscy widzieli jak wiele ranny mężczyzna poświęcił sił, by dotrzeć w miejsce gdzie został odnaleziony. Powrót do zamku zajął im dłużej niż się spodziewali i gdy przekroczyli wreszcie bramę nastała noc. Wszyscy martwili się stanem młodego mężczyzny. Wiedzieli, że jest ranny oraz, że jest lojalny wobec swoich towarzyszy i zwierząt, którymi się opiekował. Lecz prawie nikt nie wiedział jak silna więź łączyła Devianta z jego sokołem. Sam Bennington gdy zobaczył Purdy'ego odetchnął z ulgą. On znał tajemnicę Chunii i choć nikomu o tym nie mówił podziwiał determinację Ashley'a. Tej nocy przy rannym, wychłodzonym i rozpalonym gorączką rycerzu siedział Chester i jeden z jego najlepszych medyków. Obaj czekali, aż Deviant otworzy wreszcie oczy. Ashley nie miał pojęcia gdzie się znajduje. Czuł, że wszystko go boli. Ręka rwała niemiłosiernie, rany na plecach paliły bólem. Jednak wreszcie ranny mężczyzna otworzył oczy. Czuwał przy nim młody medyk i gdy tylko zobaczył, że rycerz się ocknął obudził śpiącego Chestera.
- Chunii... - wychrypiał ranny i spojrzał na Benningtona. - Gdzie jest mój sokół? - zapytał całkiem przytomnie. Zwierzę gdy tylko usłyszało słaby i ochrypły głos swojego opiekuna od razu pojawiło się przy jego łóżku i usiadło na jego ręku.
- Chunii, przepraszam przyjacielu. - powiedział Ash i pogładził ptaka po łebku. Po czym spojrzał na Chestera i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję. - stwierdził cicho i zasnął. Coś mu mówiło, że jego wybawca wie więcej niż mówi.


W tym samym czasie droga do domu Ashley'a.

Loony jechał na czele grupy i uważnie rozglądał się po okolicy. Nie mógł uwierzyć, że wróg korony wychowywał się na wsi. On sam pochodził ze wysokiego rodu i mógł się poszczycić szlachetnym urodzeniem. Młodemu dowódcy nie chciało się aż wierzyć, że został pokonany przez zwykłego farmera. Owszem nie znał całej historii tego, którego teraz uważał za zdrajcę ale nie sądził, by pogłoski o tym, że Król mianował zwykłego syna farmera na swojego rycerza były przesadzone. Co jakiś czas Lonny rozglądał się czujnie czy zza jakichś krzaków nie zobaczy prowizorycznego obozowiska tych, których ścigali, ale na razie nic na to nie wskazywało. Cała czwórka jechała w milczeniu gdy nagle Chris dla odciągnięcia uwagi najmłodszego dowódcy zatrzymał swojego konia i zaczął się wpatrywać w ziemię. Owszem Mora chciał opóźnić wykonanie wyroku na poranionym Purdy'im lecz nie wiedział czy jego plan zadziała. Zeskoczył ze swojego konia i podkową, którą kiedyś dostał od Asha zrobił kilka odcisków na wilgotnym piachu po czym zawołał pozostałych dowódców.
- Zatrzymajcie się.... Znalazłem coś. – dał się słyszeć okrzyk Christiana. Ślady prowadziły do niewielkiego zagajnika więc Mora miał nadzieję, że najmłodszy z dowódców nabierze się na ten niewielki podstęp. Oczywiście istniało niebezpieczeństwo, że jego plan zostanie wykryty jednak gdy pierwszy podjechał do „znaleziska" Mistyk pomógł Chrisowi z uwiarygodnieniem jego przedsięwzięcia. Na samym końcu swojego wierzchowca zawrócił Lonny i spojrzał na ślady.
- No, wreszcie mamy go. Pamiętajcie mamy go zabić. Nie ma żadnej litości. – powiedział i ruszył fałszywym tropem jako pierwszy. Jinxx spojrzał na Morę i lekko się uśmiechnął.
- Dobra robota stary. Teraz na pół dnia mamy go z głowy. Będzie tak zajęty szukaniem śladów obozowiska Asha, że nie zauważy podstępu, a naszym przyjacielem będą mogli się zająć ludzie, którzy mu pomagają. – powiedział Ferguson i wskoczył na swojego konia. Christian patrzył na Jeremy'ego niewiele rozumiejąc. Jednak miał nadzieję, że gdy to całe uganianie się za Ashem się skończy Mistyk wyjawi mu to co sam wie.

Zamek Chestera, lokalizacja nieznana.

Chester widząc powrót Asha do świadomości odetchnął z ulgą. Cieszył się, że rycerz, którego wyrwał ze szponów śmierci z niedawnej walki zaczął wracać do siebie. Nie mógł jednak zrozumieć dlaczego sam wyszedł z łóżka będąc w takim stanie. Owszem przywiązanie i chęć spotkania się z przyjacielem wiele mu mówiła, ale Bennington zdawał sobie też sprawę, że rany jakie miał Purdy mogły się pogorszyć. Widział też przywiązanie sokoła do swojego opiekuna i był pewny, że ma przed sobą nie tylko zwykłego pupila Ashley'a ale kogoś więcej. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakon Białego FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz