☞☆
Tej nocy, po raz pierwszy w całym moim życiu, przyśnił mi się Malfoy.
Stał na krawędzi Wieży Astronomicznej, odwrócony do mnie tyłem. Księżyc będący w fazie pełni oświetlał jego sylwetkę. Platynowe włosy Ślizgona rozwiewał wiatr. Wyglądał niczym posąg, nieruchomy i piękny.
A jednak coś było nie tak. Ciemne chmury, które mknęły przez niebo zbyt szybko. Wiatr, który nagle podniósł się do rozmiarów wichury.
I mgła, która białymi oparami opadała powoli na wieżę.
Chciałam krzyknąć w stronę Malfoy'a, ostrzec go, jednak właśnie w tym momencie on odwrócił się w moją stronę. Jego twarz wyrażała cierpienie tak silne, że gdybym mogła, osunęłabym się na ziemię. Moje nogi jednak wrosły w nią tak, że nie mogłam nawet drgnąć.
Wybacz mi, Granger.
Słowa poniosły się w moją stronę niczym szept, powtarzany raz za razem przez wiatr wiejący coraz mocniej.
Na wargach Malfoy'a pojawił się ślad smutnego uśmiechu.
A potem odwrócił się i skoczył z wieży.
***
Mój krzyk poniósł się daleko w noc, a ja obudziłam się drżąc na całym ciele.
Potarłam ramiona, starając się otrząsnąć jakoś z tego dziwnego snu, jednak na próżno. Złe przeczucie które wypełniło mnie po przebudzeniu jedynie się wzmocniło.Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie mgły, wiatru i Malfoy'a nad krawędzią. Mimo że obrazy zaczęły mi się już pomału zamazywać, to koniec snu cały czas był wyraźny i powracał do mnie niczym bumerang.
Przeszedł mnie dreszcz. Twarz Malfoy'a, ten żal na jego twarzy... I skok w dół.
Przetarłam rękoma twarz, starając się wmówić sobie, że to przecież nic takiego. Ot, zwykły sen. Koszmar.
A jednak, złe przeczucie w dalszym ciągu mnie nie opuszczało. Wręcz przeciwnie — z każdą chwilą było coraz silniejsze.
Wstałam z łóżka i odsunęłam zasłony stanowczym ruchem.
Księżyc zasłaniały chmury, pełznące po niebie niczym złowroga wstęga mgły z mojego snu. Czym prędzej zasłoniłam okno. Przestań, skarciłam się w myślach. Masz paranoję.
Ale kłaść się do łóżka już nie zamierzałam.
Gryfoni nie tchórzyli, aczkolwiek ich rzekoma odwaga często miała drugie dno. Niekiedy bowiem ,,odważnym" czynem maskowali jedynie jego prawdziwy cel — stłumienie strachu czy zepchnięcie go na drugi plan. W przypadku Gryffindoru granica pomiędzy głupotą a odwagą była niemal tak mała, jak pomiędzy sprytem a tchórzostwem u niektórych Ślizgonów, myślałam ponuro wciągając sweter przez głowę. Nocne wycieczki po szkole były surowo zakazane. I Hermiona sprzed dwóch, trzech miesięcy z pewnością nie złamałby tego zakazu. Co więcej, podałaby dziesięć powodów według których powstała ta zasada.
A tu proszę, właśnie wymykałam się z dormitorium, ponieważ nie mogłam zignorować irracjonalnego przeczucia łomoczącego w mojej głowie.
Nauczona doświadczeniem, tym razem zamknęłam za sobą drzwi na klucz. I trzy razy sprawdziłam, czy aby na pewno mam przy sobie różdżkę. Nie chciałam powtórki z wydarzeń kiedy jeszcze byłam pod wpływem zaklęcia.
Hogwart nocą prezentował się zgoła inaczej niż za dnia. Mroczniej. Zimniej. Każdy mój krok zdawał się odbijać głośnym echem od kamiennych ścian, mimo że starałam się stąpać możliwie bezgłośnie. Martwa cisza panująca w zamku była jednak tak ciężka, że nawet mój oddech zdawał się nie na miejscu.
CZYTASZ
Princess | Dramione✓
FanficSzósty rok, wbrew nadziei wszystkim, wcale nie zaczyna się spokojniej. Dla Hermiony Granger jest on raczej trudniejszy niż wszystkie poprzednie razem wzięte. W dodatku tym razem dziewczyna może polegać tylko i wyłącznie na sobie. Podczas wakacji Gry...