9. Prawda

734 35 51
                                    

Mile widziane komentarze ♡

DRACO

Obudziłem się z bólem głowy i przeczuciem, że coś mnie ominęło.

Powieki ciążyły mi jak cholera, tak, że uniesienie ich wydawało się zadaniem niemal niemożliwym. W głowie huczało mi od niedomiaru informacji; nie umiałem stwierdzić co robię w tym konkretnym miejscu.

Wróć: ja nawet nie potrafiłem stwierdzić, gdzie się aktualnie znajduję.

Powoli do mojej bolącej głowy zaczęły dochodzić pojedyncze bodźce: miękkość pościeli pod moim ciałem, chłód na moim czole oraz ciche głosy, rozmawiające o czymś zawzięcie.

Otworzyłem oczy, mrugając mozolnie powiekami. Obraz był zamazany, jednak po chwili wyostrzył się na tyle, bym mógł dostrzec kolory Slytherinu na olbrzymim kawałku materiału służącym za podszycie spodniej części ciężkiego baldachimu łóżka. Dobrze. Przynajmniej wiedziałem, że znajduję się we własnym dormitorium, a to już było coś.

Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, z jękiem łapiąc się za głowę, z której zsunęło się coś ciężkiego i zimnego. Sądząc po nadal rozmazanym obrazie, był to zimny okład.

Głosy natychmiast ucichły, za to do mojego łóżka zbliżyły się dwie nieostre sylwetki. Zmrużyłem oczy i wtedy obraz wreszcie wyostrzył się na tyle, bym mógł rozpoznać Blaise'a i Pansy.

— Draco! — dziewczyna przyklękła przy mnie, chwytając opatrunek i z powrotem przykładając mi go do czoła. Normalnie zdenerwowały mnie taki gest, jednak teraz byłem zbyt wykończony i zdezorientowany, by jakoś na to zareagować.

— Nareszcie. Już zaczynaliśmy się bać— Zabini stanął przy ramie łóżka z rękami w kieszeniach. Zamrugałem oczami, odzyskując wreszcie całkowitą ostrość widzenia. Teraz mogłem zobaczyć zatroskane miny przyjaciół oraz dziwne spojrzenia, którymi cały czas się wymieniali.

— Co się stało? — wychrypiałem przez zaciśnięte gardło. Pansy natychmiast sięgnęła po szklankę wody, która, jak się okazało, leżała cały czas na szafce. Podała mi zbawienny napój, który czym prędzej chwyciłem w dłonie. Wypiłem łyk, czując, jak moje gardło od razu zalewa fala ukojenia. Zaczerpnąłem kolejny łyk, nie spiesząc się.

— Nic nie pamiętasz? — czarnoskóry patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jakby chciał, żebym nie udzielał przeczącej odpowiedzi. Zmarszczyłem brwi, jednak w tym samym momencie chłopak lekkim skinieniem głowy wskazał Ślizgonkę. Mimo swojego stanu błyskawicznie zrozumiałem przekaz, więc po chwili wahania tylko pokręciłem głową.

Moje włosy były już mokre od topniejącego lodu. Parkinson westchnęła cicho, odsuwając opatrunek od mojego czoła.

— Muszę to zanieść do kuchni. Tylko proszę, nie ruszaj się stąd, Draco — poprosiła cicho, posyłając mi zmartwione spojrzenie. Miałem ochotę przewrócić oczami, jednak powstrzymałem się, potwierdzając tylko jej prośbę skinieniem głowy. Odprowadzałem dziewczynę wzrokiem, gdy wychodziła z pokoju. Była jedną z niewielu osób mogących zwracać się do mnie po imieniu bez żadnych konsekwencji. Robiła to od zawsze, i o ile kiedyś mnie to denerwowało — gdy jeszcze była we mnie zakochana — to teraz za każdym razem działało to na mnie uspokajająco. Cieszyłem się, że jej zachwyt moją osobą już minął. Mimo pozorów była jedną z najlepszych osób jakie znałem. Z całą pewnością zasługiwała na kogoś lepszego niż ja.

— Pamiętasz coś? — spytał Zabini gdy tylko Ślizgonka opuściła pomieszczenie. Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem.

— Tak. Dlaczego nie chciałeś niczego mówić przy Parkinson? — doskonale zdawał sobie sprawę, o czym mówię.

Princess | Dramione✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz