PŁOMIENNY ROMANS

1K 18 6
                                    


Moje życie zmieniło się niemalże w ułamku sekundy. Pożar, który wybuchł w moim domu na przedmieściach, zaalarmował strażaków, lecz nim udało się dogasić pogorzelisko. Z mojego domu został niemalże sam pył i gruz. Zostałam w kusej piżamie i z przypalonymi włosami. To cud, że przeżyłam zwarcie wadliwej instalacji. Nie miałam nic przy sobie, żadnych ubrań, ani gotówki, nawet telefon szlag trafił. Trzęsąc się z zimna, usiadłam na krawężniku, zastanawiając się, co będzie dalej, gdy strażacy dzielnie gasili płomienie. Nawet słone łzy kapiące z moich zaczerwienionych oczu nie koiły tego, co się działo w moim zgniecionym sercu. Oparłam łokcie o kolana, a twarz schowałam w dłoniach. W głowie miałam jedną myśl: dlaczego wszechświat nie zrzuci na mnie jeszcze jakiś meteoryt i mnie nie dobije, wciskając w ten zimny asfalt. Przed oczami zobaczyłam czarne buciory, które zapewne musiały być bardzo ciężkie. Nim podniosłam wzrok, poczułam ciepło spływające na plecy, gdy zostałam nakryta grubym szarym kocem. Podążałam powoli wzrokiem ku górze, po strażackim stroju, aż dotarłam do przystojnej twarzy za przyłbicą.

– Dziękuję – wyszeptałam do strażaka, który ciepło się uśmiechnął, po czym kucnął, aby zrównać się ze mną i nie musieć patrzeć na mnie z góry.

– Masz gdzie się podziać? – zapytał, lekko zachrypniętym głosem. Miał seksowną chrypkę, która pewnie wywołana była przez podrażnienie dymem, który unosił się dookoła z tego, co jeszcze niedawno było moim domem. Pomimo sytuacji, potrafiłam dostrzec nawet takie szczegóły, jak to, że mężczyzna był bardzo w moim typie, co jest zadziwiające.

– Może nikt mnie nie wywali z krawężnika – mruknęłam, siląc się na żart, który ani trochę nie był śmieszny. Jednak opisywał idealnie moją obecną sytuację. Przeszywał mnie spojrzeniem, a ja westchnęłam ciężko. Już nawet nie miałam siły płakać nad swoim iście kiepskim położeniem. Niespodziewanie wyciągnął dłoń w moją stronę.

– Chodź, znam miejsce, gdzie będziesz mogła odpocząć i pomyśleć co dalej – oświadczył, a ja zastanawiałam się, czy w naszej okolicy, jest jakiś ośrodek, który przyjmuje takich ludzi, jak ja i tam mnie wywiezie. Nie miałam w zasadzie innego wyjścia, więc ufnie podałam mu dłoń, a on pomógł mi wstać. Zatoczyłam się na zdrętwiałych nogach i tylko dzięki jego mięśniom nie upadłam z powrotem na chodnik. – Pomogę ci – odrzekł, łapiąc mnie w talii i pomagając wejść do środka wozu strażackiego. W aucie od razu podał mi butelkę z wodą, a ja łapczywie zaczęłam łykać zimny napój, który koił moje podrażnione gardło. Przyłapałam go na gapieniu się, gdy krople wody kapały z moich ust wprost na dekolt tworząc zimną, mokrą ścieżkę.

– Zuzia jestem – odpowiedziałam, gdy w końcu zaspokoiłam pragnienie. – Dziękuję za koc.

– A ja Paweł i nie ma za co – odrzekł lekko się uśmiechając do mnie i nadal nie spuszczając ze mnie spojrzenia. Jego oczy błyszczały się i biło od nich spokojem, którego ja nie odczuwałam nawet troszeczkę.

– Do jakiego ośrodka mnie zabierzesz? – zapytałam. W zasadzie było mi to obojętne, ale potrzebowałam zająć czymś myśli, aby nie zacząć się martwić, co ze mną będzie dalej. Panika nie jest dobrym doradcą.

– Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo, po czym zdjął przyłbicę, a ja mogłam przyjrzeć się jego przystojnej twarzy. Miał ciemne włosy, a także oczy miały ciemną barwę. Na twarzy zaś widniał dwudniowy delikatny zarost, który dodawał mu plus dziesięć w skali przystojniaka. Musiałam przyznać, że pomimo przystojnej twarzy, coś było w tym mężczyźnie, co przyciągało moje zaciekawienie do jego osoby. Obydwoje lustrowaliśmy się zaciekawionymi spojrzeniami. W jego oczach był jakiś dziwny błysk, który mnie intrygował. Zastanawiałam się, co on mógł widzieć we mnie. Pewnie kupę rozpaczy i osmoloną twarz z przypalonymi włosami. Po paru minutach wyciągnął telefon, po czym go schował w kieszeni i wstał. – Chodź – odrzekł, po czym otworzył drzwi i zgrabnie zeskoczył na asfalt tupiąc głośno buciorami. Wyciągnął dłonie w moją stronę, gdy stanęłam w drzwiach, po czym pomógł mi zejść. Objął mnie w pasie, gdy już stanęłam na swoich nogach, po czym zaprowadził do samochodu osobowego. Moje ciało zesztywniało, na ten dotyk i musiałam się zmuszać, aby poruszać nogami. Te dziwne i niespotykane uczucie towarzyszyło mi aż do momentu, gdy zabrał rękę, aby otworzyć mi drzwi od auta niczym dżentelmen.

Gra Pożądania - ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz