💎1 rozdział💎

3.2K 36 9
                                    

Witam was moje szkraby! Przychodzę do was z pierwszym poprawionym rozdziałem Dotyku( będzie ich razem 3). Jest to dla mnie stresująca chwila, ale mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Prace nad książką idą pełną parą, liczę, że niedługo będę mogła zdradzić wam więcej. 

Zapraszam was na mojego instagrama oraz twittera - panna_kotaa - aby być ze mną na bieżąco. 

Zatem miłego czytania! 

***  

Siła drzemiąca w ludzkim ciele bez wątpienia była właściwością ulotną. O ile w kryzysowych sytuacjach zazwyczaj powątpiewaliśmy w jej posiadanie, o tyle w przypływie wiary w siebie paradoksalnie wmawialiśmy sobie, że dzięki niej przezwyciężymy największe problemy.

Cóż, od dłuższego czasu robiłam wszystko, aby własne słabości przemienić w siłę.

Pierwsze uderzenie. Prawy sierpowy, odskok do tyłu.

Drugie uderzenie. Elektryzujące uczucie fizycznego wyżycia się, w zamian za psychiczne oczyszczenie.

Trzecie... I krzyk. Mój krzyk gniewu.

Westchnęłam przeciągle, kiedy moje dłonie, a w ślad za nimi całe ciało, wreszcie odmówiły posłuszeństwa. Oddychałam ciężko, wlepiając zamglony wzrok w rękawice bokserskie i wyłączając świadomość, obojętną na wszelkie bodźce z otoczenia. Odpłynęłam, poddając się gonitwie myśli. Pot obficie spływał mi wzdłuż skroni, a serce kołatało w piersi z zawrotną, otumaniającą intensywnością.

— Lea!

Na ten niespodziewany okrzyk wzdrygnęłam się i ocknęłam z letargu. Poruszyłam skostniałymi palcami, które zaciskałam w rękawicach. Pokręciłam spiętymi barkami i uniosłam rozkojarzone spojrzenie na brata, który trzymał przede mną worek i spoglądał na mnie z troską.

— Potrzebuję krótkiej przerwy — odparłam, ścierając nadgarstkiem pot z czoła.

Westchnęłam, głośno wypuszczając powietrze i rozwiewając kilka pasemek. Oblizałam spierzchnięte wargi, posyłając Troyowi jedno z tych spojrzeń, które miały wyrażać pewność, iż wszystko jest w porządku.

— Wszystko gra? — zapytał, puszczając worek.

Postąpił dwa kroki w moją stronę, przystając naprzeciw. Odgarnął z czoła nieujarzmione kosmyki brązowych włosów, a w jego niebieskich oczach – niemal identycznych z moimi – dostrzegłam zmęczenie. Nasz trening przybrał doprawdy intensywne tempo, toteż oboje padaliśmy z nóg. Uwielbiałam to uczucie.

— Tak, ale widzę, że wyszedłeś z wprawy.

Moja uwaga ubodła ego Troya. Zawsze czuł się urażony, kiedy swoimi żartami urągałam jego umiejętnościom.

— Niestety, nie jestem Davidem — bąknął ironicznie, czyniąc aluzję do umiejętności swojego przyjaciela, który często ze mną trenował. — Lepiej uważaj, żebyś się nie zrobiła zbyt agresywna, bo jeszcze boks będziesz przekładać na normalne życie.

Parsknęłam pod nosem, kręcąc głową z politowaniem i dając do zrozumienia mojemu kochanemu braciszkowi, że pozwala sobie na zbyt wiele. Czasem jak on coś powie, to głowa mała, a ręce opadają.

— O to się nie martw. Choć... tobie akurat przydałaby się taka szkoła przetrwania.

Troy był dobrym bratem, ale czasem nazbyt pobudliwym i impulsywnym. Pomimo swoich dwudziestu dwóch lat zachowywał się momentami jak dzieciak, wiecznie skory do zabaw i żartów.

DOTYK OCALENIA. Zniewolenie I Wyzwolenie - I TOM Już W SprzedażyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz