— Nie wystarczy mi... — wyszeptał chłopiec o złotych oczach, grzebiąc w czeluściach swojej portmonetki, z nadzieją, że jakimś cudem znajdzie się tam schowek z wystarczającą ilością pieniędzy, by zapłacić za górę produktów leżącą na sklepowej ladzie. Już nawet na mnie nie patrząc, zwrócił się do stojącego obok, czarnowłosego mężczyzny, który ewidentnie nie mógł się doczekać, kiedy zanurzy się w stosie dzielących nas słodyczy. — Będziemy musieli z czegoś zrezygnować... Co z tego chciałbyś najmniej?— Wybrałem je wszystkie, ponieważ wszystkich ich pragnę. Z niczego nie zrezygnuję, wracają ze mną do agencji i kropka.
Białowłosy chłopak zobowiązany zapłacić za wydatki swojego towarzysza wodził wzrokiem od swojej portmonetki do przekąsek, które budowały między nami mur. Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, niższy, hebanowowłosy chłopak wychylił się w stronę lady i zabrał ze sobą wszystkie niezapłacone słodycze i trzymając je ciasno w ramionach, wyniósł je ze sklepu. Pozostały na miejscu chłopiec zawołał go, ale ta próba zakończyła się fiaskiem, bo adresat nie zdawał się nawet odwrócić wzroku na dźwięk swojego imienia - Ranpo.
— Proszę nam wybaczyć — zaczął przepraszać, wykładając mi na ladę każdy grosz, jaki miał w swoim posiadaniu, nawet, jeśli zdawał sobie sprawę z tego, że i tak nie będzie w stanie pokryć chociaż połowy ceny. — Mogę się jakoś odpłacić innym razem, ale-
— Atsushi, pospiesz się! Lody się zaraz roztopią! — Ranpo zawołał go zza drzwi, które przytrzymywał nogą, by pozostały uchylone.
— Dodam to do rachunku. Być może wkrótce się zobaczymy. — powiedziałam, gestem wskazując mu, by poszedł za kolegą, który mu towarzyszył. Ukłonił się szybko i podziękował. Po czym ruszył na zewnątrz, pozwalając dźwiękowi zawieszonego przy drzwiach dzwoneczka wypełnić pusty sklep.
Westchnęłam i usiadłam na znajdującym się za ladą stołeczku, by nie musieć stać czekając na klientów. Nie mieliśmy ich w zasadzie zbyt często. Okazyjnie zjawiały się tu grupki uczniów podobnych do mnie, pospiesznie szukających najnowszego numeru popularnego magazynu, sąsiedzi ubrani w ich najwygodniejsze stroje, tylko po to, by kupić najpotrzebniejsze rzeczy, jak nabiał czy chleb. No i czasami pijaczyny szukające w nocy paczki papierosów, albo kolejnej butelki sake - ci byli najgorsi do zniesienia. Mój brat często brał nocne zmiany, żeby oszczędzić mi molestowania, ale też żebym mogła spokojnie się wyspać i skupić się na studiach.
Rytmicznie stukając palcami w ladę, rozglądałam się po sklepie w poszukiwaniu jakiejkolwiek aktywności, która mogłaby choć na chwilę odciągnąć mnie od wszechobecnej nudy - może półka, którą trzeba uzupełnić, albo śmieci do wyniesienia. Moje poszukiwania jednak zostały szybko przerwane, kiedy poczułam parę rąk chwytających moje ramiona, ściskając na tyle mocno, by pozwolić mi i mojej podświadomości na uderzenie ich.
— Jezu, masz ciężką rękę.— Sprawca jęknął, zabierając swoje ręce, unikając odepchnięcia ich przeze mnie
— Jeśli chcesz mojej uwagi, to użyj ust, od czegoś je masz. — strzeliłam, lustrując wzrokiem twarz mojego brata, który wystawił język i nabijał się ze mnie. Później uśmiechnął się i zajął moje miejsce, uprzednio mnie z niego zrzucając. — Hej!
— W tym momencie możesz sobie odpocząć, ja zajmę się sklepem. Tata powiedział, że chce z tobą pogadać. — Obniżył nieco daszek swojej czapki i wsunął ręce w kieszenie swoich dresów, opierając się wygodnie o ścianę i ktoś, kto go nie znał, mógł pomyśleć, że należy do jakiejś buntowniczej organizacji, albo, że był problematycznym dzieckiem - w zasadzie całkowite przeciwieństwo tego, jaki był w rzeczywistości.
CZYTASZ
Prey and Predator - Ofiara i Drapieżnik | RanpoxReader | Tłumaczenie PL [Zaw.]
Fanfiction"Przez całe swoje życie byłam ofiarą, ale właśnie z tego samego powodu, zostałam również drapieżnikiem" Przez całe swoje życie chciałam zostać detektywem - tak, jak kiedyś mój ojciec - podziw i respekt dla tego tytułu nie zmienił się odkąd byłam dzi...