13. Poddasze

10 1 0
                                    

Wakacje trwały w najlepsze. Powoli zbliżały się ku końcowi.
Lato było wyjątkowo gorące, nawet noce były nieprzyzwoicie ciepłe.
Po wielu tygodniach stawało się to już męczące. Tak jak moja ambiwalencja do wszystkiego.

Z Hyun'em widziałam się codziennie. Codziennie robiliśmy coś innego - wspólne zabawy z Amandą, wyjazdy nad jezioro, gotowanie, czy po prostu długie, wieczorne spacery. Rozmawialiśmy o wszystkim, a ja otwierałam się każdego dnia z większą wiarą. Ufałam mu, dlatego postanowiłam mu wszystko o sobie opowiedzieć.
A on mnie zaakceptował.
Wspierał w wizytach u pana Aarona, po których zawsze chodziliśmy na czekoladowe lody.

Po powrocie ze szpitala, spędzałam z Amandą całe dnie. Robiłyśmy przejażdżki rowerowe, pikniki, wielkie sprzątanie strychu i piwnicy. Bawiłyśmy się ciesząc wspólną obecnością. Jakby jutro miało nie nadejść.
Patrzyłam na moją młodszą siostrę ze strachem i dumą. Bo ponownie wyniki okazały się mimo wszystko dobre. Wciąż pozostawała na wygranej pozycji w tej nierównej walce. Była moim bohaterem, którego nie mogłam stracić. Po Igorze była moją jedyną rodziną.

Tata wrócił kilka dni po mamie i Amandzie. Był wykończony i kolejne kilka dni spędziliśmy we trójkę u babci i dziadka. Mieszkają nad morzem przez co spotykamy się kilka razy do roku. Mama miała dużo zaległości, więc została w domu. Codziennie komunikowaliśmy wieczorami przez kamerkę.
W ciągu dnia tata zabierał nas w różne miejsca. Chodziliśmy do kina, zoo, muzeum i galerii sztuki. Spacerowaliśmy po plaży i jedliśmy pyszne obiady. Planowaliśmy wrześniowe wakacje w Seulu, który odwiedzaliśmy kilka razy do roku. Uwielbiałam wiosnę w Korei, ale bez wątpienia zima w tym kraju miała swoją magię. Dawno nie byliśmy tam na jesień. To miały być nasze wyjątkowe wakacje w nagrodę za ten trudny rok.

Nawet z Tymonem udało mi się wybrać na nie jeden spacer. Dowiedziałam się, że Zoja nie zmieniła jednak szkoły i niestety będziemy zmuszeni w tym ostatnim roku mijać się na korytarzu.
Może nie powinnam tego robić, ale moje serce obwinia ją o śmierć Igora. Nawet jeśli nie zrobiła tego bezpośrednio, ale można powiedzieć, że podała mu dłoń w tym działaniu.
Dla mnie Zoja była przekreślona. Tymon również nie potrafił spojrzeć w jej oczy.

Można więc przyjąć, że wychodziłam na prostą. Żyłam szczęśliwie każdego dnia. Tłumiłam w sobie ból i pozwoliłam sobie wpaść w wir zajęć i obowiązków. Tylko wtedy brakowało mi czasu na trzeźwe myślenie. Zapominałam o swojej rzeczywistości i dawałam się porwać nierealnym snom. Znowu poczułam się bezpiecznie w świecie fantazji. A może już wyobraźnia zaczynała mi się mieszać z rzeczywistością? Zaczęłam zauważać, że granica się zacierała. Czy to jeszcze sen, czy dzień? Jak odróżnić jedno od drugiego, kiedy rzeczywistość to jeden wielki ból?

Czułam się jak jakiś lekach przeciwbólowych. Funkcjonowałam, ale bardzo mechanicznie. Wszystkie ruchy i zachowania były automatyczne. Było mi wszystko jedno i obojętne.
Dlatego w jeden z takich dni postanowiłam posprzątać na strychu kąt, który był tylko mój i Igora.
Na kilku paletach położyliśmy ogromny materac. Zorganizowaliśmy wielkie, puchate poduszki i pierzynę. Pamiętam jaka szczęśliwa byłam, kiedy udało mi się znaleźć do kompletu powłoczki w motyw nieba. Z czasem zaczęliśmy ten kąt urządzać "po swojemu". Najpierw ty Igor przyniosłeś skrzynkę, którą specjalnie dla nas odnowiłeś. Kupiliśmy wspólnie lampki i świeczki. Na koniec ja wniosłam mały kwiatek w doniczce. Było przytulnie, minimalistycznie i ciepło. Tacy byliśmy dla siebie.

Nie byłam tutaj od kwietnia. Zapomniałam już, że czasami zostawiałeś tutaj rzeczy, kiedy zasypialiśmy razem w piątkowe seanse filmowe. Twoja bluza jeszcze pachniała Tobą. A może tylko chciałam by tak było? Zaciągnęłam się zapachem i pojedyncza łza od razu wchłonęła się w materiał.
Łóżko było pościelone. Był porządek. Nienaturalny. Obcy.
Za oknem zaczął padać deszcz. Intensywnie. Coraz agresywniej krople uderzały o szybę.
A ja stałam nad prowizorycznym łóżkiem i patrzyłam. Przyglądałam się każdej żarówce z lampek i zastanawiałam się, czy pamiętają wszystkie słowa jakie tu padły? Niedotrzymane obietnice i zlekceważone prośby. Niewysłuchane modły i kłótnie. Śmiech, rozmowy i czułe gesty.

Cisza, która pękłaWhere stories live. Discover now