19. Spełnione życzenie

7 0 0
                                    

23 grudnia tego roku od początku był skazany na najgorszy dzień. Nie tylko był ciepły, słoneczny dzień, ale przede wszystkim to był nasz dzień. Ulubiony, najbardziej wyczekiwany, najbardziej magiczny. To był jedyny dzień w roku, kiedy wszystko było tak jak należy. Byłam tego dnia najszczęśliwszym człowiekiem. Byłeś przy mnie, więc wszystko było dobrze. Nawet jeśli pierniki nie były kruche, a ciasta nie dało się kroić. Kiedy znowu barszcz był zbyt pieprzny, a dom stał w rozsypce. Kochałam moment pakowania prezentu dla Ciebie. Wtedy wszystko było na swoim miejscu. Bo moje miejsce było przy Tobie.

W tym roku to nie mógł być dobry dzień. Nie chciałam wstać z łóżka, nawet Taemin nie był wstanie mnie z niego wyciągnąć. Patrzyłam tępo na nasze wspólne zdjęcia. Mój pokój był niemalże martwy. Był pusty. Jak ja. Pokój, który niegdyś był ozdobiony wszelkimi światełkami i ozdobami, nie miał nawet jednej świeczki w swym posiadaniu. Głucha cisza odbijała się od ciemnych ścian. Słyszałam radosne krzątanie się mojej rodziny. Świąteczne piosenki lecące z ulubionej płyty mamy. Szczekanie psa, śmiech Amandy i pytającego tatę: Kto to wszystko zje?
Moja rodzina była szczęśliwa. A ja czułam ogromny ból w sercu.

Wstałam na obiad. Miałam dość leżenia. Miałam dość siedzenia tutaj. Dość życia.
Dlaczego byłeś tak daleko ode mnie? Nie potrafię dzisiaj do Ciebie mówić. To przynosi nowe rany. Zamiast iść naprzód, ja wciąż cierpię. A dodatkowo cały dzień jest mi słabo i mam problem z oddychaniem. Czułam ogromny ciężar na swojej klatce piersiowej. Dusił moją iskierkę życia.

Postanowiłam odstawić emocje na bok i pomóc chociaż trochę w przygotowaniu świątecznego wystroju. Pod koniec, tata znalazł karton ozdób, który wspólnie z Igorem stworzyliśmy. Znajdowały się tam nasze zgromadzone przez lata ozdoby do naszego kącika na strychu.
Pierwszy raz od jego śmierci uśmiechnęłam się. Jakby zadziałała na mnie magia świąt. Poprosiłam rodziców, aby dali mi czas. Chciałam dać sobie radę. Samodzielnie przystroić nasze miejsce. Dla Igora ostatni raz przystroić to miejsc tak jak lubił. W sposób, który wywoła uśmiech na jego twarzy. Żeby był szczęśliwy i dumny.

Postawiłam karton na naszym prowizorycznym łóżku i dokładnie przyjrzałam się miejscu, które zaraz miało zmienić się w najjaśniejsze pomieszczenie tego domu. Przesadne oświetlenie to nasz coroczny spór. Ja uważałam, że przesadzasz i robisz wszystko bez smaku, kiedy ty uważałeś, że wszystko jest takie piękne.
Kiedy powstał w mojej głowie zarys pomysłu, spojrzałam na zegarek. Dochodziła 20. Czas wszystko wyciągnąć, żeby sprawdzić czy czegoś nie pominęłam. Zupełnie zapomniałam o tym zdjęciu. Dwójki dzieci w wieku przedszkolnym. Przytulająca się dziewczynka z chłopcem bez przedniego uzębienia. Podarte rajstopki, koszula wychodząca ze spodni. Rozczochrane włosy i lekko rozmazane ujęcie. A mimo wszystko to było nasze najpiękniejsze zdjęcie. Nasze pierwsze wspólne święta Bożego Narodzenia. Początek naszej historii.

Powoli układałam wszystko na podłodze, bo wciąż nie mogłam doszukać się jednej rzeczy. Gdzieś tu powinna był duża, czerwona bombka na złotej nóżce. Pamiętam, że jeszcze rok temu stała pomiędzy białym i niebieskim aniołkiem. Gwałtownie wstałam, aż pociemniało mi w oczach. Złapałam się stolika i unormowałam oddech. Zajrzałam do kartonu raz jeszcze. Ale i tam przedmiotu nie zastałam. Odwróciłam się w stronę wyjścia. Możliwe, że została na dole, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie mogłabym postawić.

I kiedy spojrzałam przed siebie, znalazłam ją. Spoczywała w dłoniach. Tak dobrze znanych mi dłoniach.

-Powinienem ją wyrzucić rok temu, ale wtedy jeszcze pozwoliłaś mi na te wszystkie lampki i...

Stałam. Patrzyłam. Wstrzymałam oddech. Nic do mnie nie docierało. Nic nie słyszałam. Mgła łez utrudniała mi widoczność. Nie czułam bicia własnego serca.

Cisza, która pękłaWhere stories live. Discover now