5. DYFRAKCJA

2.3K 143 36
                                    

***

- Nie powinieneś dotrzymywać towarzystwa swojej narzeczonej? - zapytałam, nie potrafiąc się powstrzymać. Nikt inny nie wkurzał mnie tak bardzo jak Vincenzo. Trudno było wyprowadzić mnie z równowagi, ponieważ byłam spokojną osobą. Jednak on jako jedyny, wydobywał ze mnie to co najgorsze. 

- Nie będzie mieć nic przeciwko, szczególnie że to impreza z twojej okazji. - odparł bez wyrazu, jakby faktycznie tak uważał. Westchnęłam.

- Czym cię zmusili do ożenku z nią? - zapytałam poważnie.  

- Skąd taka pewność, że mnie zmusili? - zapytał, patrząc na mnie poważnie. 

- Nie jesteś typem dobrego męża, oboje to wiemy. - rzuciłam. Uniósł kąciki ust. 

- Zapomniałem, że znasz mnie jak nikt inny. - powiedział jakby z nostalgią. Przełknęłam ślinę. 

- Mam dość tej gry. - wymamrotałam. - Czego ode mnie chcesz? - dodałam, spoglądając na niego.

- Jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć? - zapytał z pożądaniem w oczach. Kiedyś oddałbym wszystko, żeby tak na mnie spoglądał jak w tym momencie. Jednak byłam wtedy beznadziejnie zakochana i naprawdę myślałam, że mamy jakąkolwiek przyszłość. Teraz jednak z perspektywy czasu wiedziałam, że moja miłość miała również jakieś podłoże psychologiczne. Uratował mnie, więc traktowałam go jak księcia z bajki. Jednak on zdecydowanie robił za czarny charakter. Nie chciałam jednak zwalać wszystko na moją niestabilność w tamtym okresie. Vincenzo zdecydowanie był moją pierwszą miłością, jednak nie oznaczało to że będzie ostatnią. Starałam się z niego wyleczyć i lubiłam myśleć, że faktycznie mi się to udało. Jednak wszystko szlak trafił, kiedy pojawił się na przyjęciu.

- Nie powinnaś wiązać się z tym egzekutorem. - dodał nagle.

- To, że mam złe doświadczenia z tobą, nie znaczy że w jego przypadku będzie to samo. - burknęłam. Mężczyzna nachylił się w moją stronę.

- Złe doświadczenia? - zapytał cicho, tuż przy moim uchu. - Z tego co pamiętam niektóre były bardzo dobre, wręcz doskonałe. - dodał, przejeżdżając palcem po moim boku.

- Przestań. - wymamrotałam, rozglądając się na boki.

- Ten chłopak ma z dwadzieścia kilka lat, naprawdę chcesz się zadawać z jakimś dzieciakiem? - zapytał, przez co zacisnęłam zęby.

- Przynajmniej jesteśmy w podobnym wieku. - rzuciłam w obronie, na co jedynie się uśmiechnął.

- Oboje wiemy, że cię pociągnąłem i oboje wiemy, że wiek w naszym przypadku jest najmniejszym problemem.

- Właśnie. Pociągałeś. - wyrzuciłam z siebie, krzyżując ramiona. - Teraz pora już o tym zapomnieć.

- W tym rzecz, Eliza. Ja nie chcę zapomnieć. - mruknął, jeszcze bardziej się do mnie przysuwając.

- Przestań, to niewłaściwe. - rzuciłam, chociaż moje ciało uważało inaczej. 

- Gdyby nie ci ludzie, to mógłbym sprawić że krzyczałabyś z rozkoszy. - powiedział, obracając mnie w tańcu tak, że byłam do niego przyciśnięta plecami. - Kochałabyś każdą chwilę tego, Eliza. - dodał. Wyraźnie mogłam poczuć jego długość, która przyciskała się do mojego, odzianego w sukienkę tyłka. Mimowolnie jęknęłam cicho, czując jego ciepło. To było tak łatwe, żeby się zatracić. Jednak nagle w moje oczy rzuciła się jego narzeczona, która patrzyła się w naszą stronę, wyraźnie zszokowana. Szybko się od niego odsunęłam, tym razem zrywając jakieś dziwne połącznie które pojawiło się między nami. Nic mu nie powiedziałam, tylko od razu od niego odeszłam, ruszając w stronę damskiej toalety. 

Roszpunka część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz