Rozdział 2

2.4K 110 19
                                    

Alicję zszokowało to jeszcze bardziej, niż informacja o tym, że Diego umierał. Patrzyła na Santiago z niedowierzaniem.

Miło było słuchać o rzekomej szalonej miłości, którą darzył ją Diego, ale to kłóciło się z tym, co przed chwilą usłyszała.

- C-co? - wykrztusiła z siebie i choć nawet nie byli razem oraz miał pełne prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym, zabolało ją to.

- Sam nie rozumiem jego decyzji - przyznał Santiago. - W dodatku ta dziewczyna wcale mi się nie podoba...

- To może nie powinnam zwalać mu się na głowę, skoro ma przy sobie ukochaną - rzuciła zgryźliwie.

- Alicjo! - Zatrzymał ją, gdy zdenerwowana chciała odejść. - On popełnia błąd i obawiam się, że robi to, aby mi dopiec. - Spojrzał na nią błagalnie.

- Czego ode mnie oczekujesz? Że pojadę tam, żeby się za nim uganiać? Skoro tak za mną szalał, to czemu się zaręczył? Dlaczego wybrał inną?! - Już nie wytrzymała.

Naprawdę przez pewien czas wierzyła, że jednak Diego będzie o nich walczył. Jak w jakiejś bajce, zjawi się i zaczną wszystko od nowa. W końcu ponoć żałował oraz kochał ją całym sercem. A może niebawem zdołałaby zastąpić sobą Leilę.

- Nie. Oczywiście, że nie - powiedział stanowczo, gdy Alicja już kompletnie zawstydziła się, że prowadzili taką rozmowę w restauracyjnym ogródku. - Nie oczekuję, że do niego wrócisz, albo, że będziesz próbowała z nim flirtować, żeby zostawił Amelię...

- Amelię? - Spojrzała na niego niepewnie. - M-Myślałam, że zaręczył się z Jessicą.

- Nie. To był jednorazowy błąd, ale teraz chyba popełniłby błąd na całe życie. - Znów usiadł na krześle i westchnął głośno. - Amelia Thompson, to nie żona dla niego. Zwłaszcza, że dopiero niecałe trzy miesiące temu owdowiała.

- Thompson? Czy to... nie na jej przyjęciu zaręczynowym byłam z Diegiem?

- Dokładnie na jej - potwierdził, po czym zaraz pokręcił głową. - Nie wiem dlaczego to robi, ale nie pozwolę mu zmarnować sobie życia z własnej głupoty oraz jakiejś durnej zemsty na mnie. Proszę, Alicjo. - Spojrzał na nią smutno. - Wierzę, że jeśli cię zobaczy, to nim to potrząśnie. Wiem, że ci na nim zależy, a to mogą być ostatnie chwile, gdy jeszcze możesz się z nim pożegnać. On udaje silnego, ale to jak bardzo cię skrzywdził go prześladuje. Wiem, że to nie ja powinienem cię o to prosić, ale chciałbym, żebyś spróbowała mu wybaczyć przed jego śmiercią, aby odszedł w pokoju - oznajmił ze łzami w oczach.

***
Alicja po raz drugi rzuciła wszystko co od nowa uzyskała, aby jeszcze tego samego dnia wylądować w Anglii razem z Santiago.

Z jakiegoś powodu była niezwykle zestresowana, ale starała się tego po sobie nie pokazywać.

Wciąż nie docierało do niej to wszystko, co powiedział ojciec Diega.  Nawet momentami miała do siebie żal, że dała się namówić na ten wyjazd.

Obawiała się, że tylko się skompromituje swoją wizytą, a Diego wyśmieje tę dziecinną naiwność. Teraz brzmiało śmiesznie, gdy sobie przypominała swoje nadzieje zaraz po tym, gdy wróciła do Polski.

Już sama ugodowość, kiedy oznajmiła mu, że odchodzi, mogła zwrócić jej uwagę, ale wciąż się okłamywała, żeby nie załamać się doszczętnie myślą, że to wszystko było kłamstwem. Żeby walczyć z tą koszmarną myślą, że nawet kochając się z nią, musiał myśleć o żonie.

Pospiesznie otarła łzę, aby nie mógł zauważyć jej Santiago, a następnie wsiadła do samochodu, w którym już siedział.

Znów czuła się niezręcznie w luksusowym pojeździe, pełnym elektroniki. Silnik chodził tak cicho, że nie słychać było nic poza cichym mruczeniem.

- Może zaczniemy od odwiedzenia Diega? - Zaproponował, na co Alicja cała się spięła.

Dopiero po kilku chwilach przytaknęła, bawiąc się nerwowo palcami.

- Może nie powinnam. - Do głosu znów doszedł rozsądek. - W końcu ma narzeczoną...

- Alicjo! - Przerwał jej stanowczo. - Podchódź do tego jak do spotkania z dawnym przyjacielem. Amelia to wyrachowana, zimna suka, łasa na pieniądze jak pies na serdelki. Diego jej nie kocha. Z resztą przekonasz się o tym wszystkim sama.

- Jesteś naprawdę dobrym ojcem, Santiago - powiedziała z westchnięciem. - Nie rozumiem dlaczego Diego ciągle się z tobą kłóci. - Wpatrzyła się w mijane budynki z nostalgią.

Zawsze zastanawiała się, kim byli jej rodzice. Żałowała, że dziadkowie opowiadali o nich jedynie głosem przepełnionym nienawiścią.

- Mamy sporo zaszłości. Chciałbym, żebyśmy mieli dobrą relację, ale Diego nigdy nie daje nam szansy. Nawet za bardzo nie chce już ze mną rozmawiać - odparł z głębokim smutkiem. - Poróżniła nas głównie moja była żona. To kobieta z trudnym charakterem, której zlegałem dla świętego spokoju, nawet, gdy nie miała racji. Raniłem tym wszystkich. Z nią włącznie, ale zrozumiałem to bardzo późno - wyjaśnił niejasno.

Zapanowała cisza, ponieważ Alicja nie wiedziała nawet jak powinna na to odpowiedzieć. Było jej po prostu ciężko to słyszeć.

- Co z nią?

- Wzięliśmy rozwód. Miarka się przebrała, gdy chciała oddać tatę do jakiegoś lichego przytułku o słabej opinii oraz prześladowała Leilę, która była w zagrożonej ciąży.

Znów zapanował cisza, sprzyjająca rozmyśleniom.

- Powiedziałbyś mi, jaka ona była? - Odwróciła się trochę w jego stronę.

- Leila? - Podrapał się za uchem. - Cóż... taka jak ty. - Zaśmiał się, ale to porównanie nie spodobało się Alicji.

- Nie ma dwóch takich samych osobowości. Opowiedz jaka była i jaki był Diego.

- Leila. Ona była niczym anioł spokoju. Zwykle znosiła wszystko w ciszy. Wszystkie przytyki, niesłuszne oskarżenia, rzucane przez teściową. Była dobrą żoną, która stanowiła solidne oparcie dla Diega, realizując się jednocześnie w pracy. Wspierała go oraz godnie reprezentowała. Diego nie widział poza nią świata i absolutnie mnie to nie dziwiło. Nawet, gdy krzyczał, albo był tak rozwścieczony, że mógł zabić na miejscu potrafiła go uspokoić oraz zmusić do trzeźwego myślenia. Pozwalała mu na słabości, z którymi pomagała walczyć, a nie je wyśmiewała. Uwierz mi, że dla niego taka relacja z rodzicami też nie była łatwa. Zwłaszcza, że dzieciństwa też nie miał najłatwiejszego. Jako jedynak musiał sprostać wszystkim oczekiwaniom, a dobrze wiemy, że nie da się być perfekcyjnym ze wszystkiego. Oparcie w żonie, własna kochająca rodzina, to pozwoliło mu się trzymać i radzić świetnie w biznesie. Po jej śmierci przekonałem się, jak wiele dla niego znaczyła. - Zamilkł, ponieważ wjechał już na parking szpitala. - No! Ale koniec z tym, bo już jesteśmy! - Odpiął pasy bezpieczeństwa, a następnie wysiadł z samochodu.

Alicja jeszcze przez moment siedziała w aucie, ale w końcu zebrała się w sobie i ruszyła w ślad za Santiago, mając nadzieję, że nie zastanie u Diega jego nowej narzeczonej.

Zaślepieni miłością ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz