Douglas
Maszerowałem znużony po chodniku, a gdy wspólniczka zatrzymała mnie ruchem ręki, przystanąłem pod fasadą budynku, by nie przeszkadzać innym przechodniom. Moja głowa od samego rana pulsowała wściekłym bólem, a słońce mnie oślepiało. Byłem skacowany jak jasna cholera i nawet niespecjalnie się tym przejmowałem, bo i po co?
— Lepiej żeby to był ostatni raz, Doug — powiedziała Hannah, podchodząc do mnie bliżej.
— Przecież się udało — stwierdziłem pojednawczo. — Czyż nie?
Westchnęła, a potem pokręciła głową. Jej kręcone włosy puszyły się na wietrze. Zmartwione oczy patrzyły wprost na mnie, co tylko spotęgowało falę wyrzutów sumienia. Znowu byłem o krok od tego, by nawalić, ale nie chciałem przyznać tego na głos.
— Thomas wściekłby się, jakby o tym wiedział.
— Ale go tu nie ma.
— Ostatni raz — powtórzyła hardo. — Nie będzie kolejnego, Thompson. Nie będziesz chodził wczorajszy na spotkania z klientami, do sądu ani do kancelarii, słyszysz? Za długo pracowaliśmy na renomę, żebyś ot, tak ją spieprzył w jedno popołudnie.
Podała mi teczki z dokumentami tak, że z impetem strzeliły mnie w klatkę piersiową.
— Wiem, że twój ojciec to drań i życie cię nie rozpieszczało, ale wszystko ma swoje granice. Weź się w garść.
Z tymi słowami zostawiła mnie samego, odchodząc w przeciwnym kierunku z aktówką w dłoni. Moja wspólniczka zazwyczaj była najbardziej ugodową i sympatyczną osobą z naszej trójki, ale gdy zachodziła taka potrzeba, potrafiła nieźle kogoś przycisnąć. Czułem się tak, jakbym właśnie dostał solidną burę od rodzica. To było nieprzyjemne uczucie i im bardziej się na nim skupiałem, tym większe zażenowanie mnie ogarniało. Faktycznie, raczej nie świeciłem przykładem w ostatnich dniach. Thomas też przeżywał swoje problemy, ale nigdy nie odbijał ich na pracy.
A ja? To była naprawdę długa historia, która sprowadzała się do tego, że za często lekceważyłem obowiązki.
— Idioto — warknąłem sam do siebie.
Przerzuciłem sobie złożoną marynarkę przez ramię i ruszyłem z miejsca, gdy kątem oka dostrzegłem znajomą sylwetkę. Wyglądała trochę inaczej niż w moich pijackich wspomnieniach, ale to wciąż była ona. Gwyneth Madani, ubrana w perfekcyjnie skrojony elegancki komplet i buty tak wysokie, że mogło się od nich zakręcić w głowie. Wychodziła z nowoczesnej klatki schodowej, a za nią kroczył tyczkowaty mężczyzna w zbyt luźnym garniturze. Jej krótkie jasnobrązowe włosy wciąż układały się idealnie, choć nieliczne kosmyki sterczały pod wpływem wiatru. Odruchowo podniosłem rękę i zacząłem machać, gdy nasze oczy się spotkały.
Początkowo zrobiła zdziwioną minę i zatrzymała się w miejscu tak nagle, że nieznajomy facet na nią wpadł. Taksowała mnie wkurzonym wzrokiem, aż w końcu odwróciła się na pięcie, wymamrotała coś do swojego towarzysza i zaczęła biec w przeciwnym kierunku.
— Ej! — zawołałem zdziwiony. — Poczekaj!
Oczywiście, że mnie nie posłuchała.
Domyślałem się, co mogło być tego przyczyną. Pewnie jak zwykle po zbyt wielu drinków palnąłem coś idiotycznego, albo co gorsza, próbowałem się do niej dobierać. Nawet nie byłem pewien, bo nasza cała rozmowa była w moim umyśle wyjątkowo mglista. Pamiętałem za to karteczkę, którą przyczepiła do klaty mojej marynarki, nim zniknęła. Naprawdę chciałem do niej zadzwonić, tyle że napotkałem na jedną ogromną przeszkodę.
CZYTASZ
Protektor (Prawnicy #3)
Любовные романыWystarcza jedno zrządzenie losu, by wszystko zmienić... Gwyneth to dusza towarzystwa i trzeba przyznać, że uwielbia wyzwania, a już szczególnie te towarzyskie. Być może dlatego jej uwagę przyciąga wesołkowaty mężczyzna, który najwyraźniej topi swoje...