— Co robisz po filozofii? — pyta mnie Diana przez telefon.
— A co mogę robić w wtorek? Dobrze wiesz, że mam mnóstwo materiału do przerobienia, zwłaszcza skrypty na gramatykę — rzucam smętnym głosem.
Wyczuwam jak dziewczyna na tą odpowiedź przewraca oczami.
— Lauro Mamdużodoroboty Szymańska uprzejmie proszę mi nie wciskać kitu. Obie wiemy, że to dopiero drugi dzień semestru letniego i jeszcze nikt się nie przejmuje zajęciami. Oczywiście nie licząc dziwnych, aspołecznych przypadków. Chcę przemówić do twojej drugiej skrytej osobowości, która wyjdzie dziś z mną na miasto. Proszę... — ciągnie nieubłaganie.
Rozglądam się po skwerze przed wydziałem i zgadzam się na propozycje Diany. Jakbym miała niby inne wyjście myślę.
Rozłączam się i idę w tym samym co wczoraj kierunku. To aż dziwne, że mam tyle godzin z Filozofii i to jeszcze dzień po dniu, nie żebym narzekała, to byłyby ciekawe zajęcia, gdyby udało mi się na nich uważać, to już w ogóle.
***
Kobieta żwawo gestykuluje opowiadając o wpływie francuskiej filozofii w czasach średniowiecza na zachód, gdy ja trzymam długopis w ręce i absolutnie nic od godziny nie notuję. Tak trzymaj, a skończysz z tróją — karcę się.
Jest ubrana w ten sam strój co w kawiarni, gdy mi się przedstawiała odjąć długi płaszcz, który wydawał się stworzony dla jej figury.
Opieram głowę na dłoniach nie zwracając uwagi na puste kartki przed mną.
— Myślę, że możemy tu skończyć na dziś. Chciałabym wam także przekazać, że koło dyskusyjne na temat literatury francuskiej, nie tylko tej w kanonie oczywiście będą się odzywać dalej. Zapraszam w co drugi piątek na siedemnastą. Ruszamy od tego tygodnia. Dziękuję za dziś. — oznajmia i schodzi z podestu.
Wrzucam bezużyteczny zeszyt i piórnik do torby i powoli sunę z pozostałymi studentami do wyjścia.
— Widzimy się w piątek prawda? — rzuca w tłum Mariola, jednak mam wrażenie, że patrzy bezpośrednio na mnie. Muszę się skupić by się nie potknąć na stopniach i jeszcze bardziej nie zarumienić.
Po przekroczeniu progu staję pod salą i piszę wiadomość do Diany z pytaniem gdzie jest.
Odrywam się od telefonu i w tym samym momencie widzę Mariolę wychodzącą z sali, zaczynam się stresować, że mnie zauważy i pomyśli o mnie jako creepie śledzącym jej poczynania. Ta na szczęście odwraca się na obcasie i rusza w przeciwną stronę starego korytarza.
Wpatruję się w jej odchodzący kształt dopóki nie znika za rozwidleniem.
Cholera, wygląda jak bogini nawet idąc przez uczelnię.
***
Ciemne wnętrze jest oświetlone jedynie przez pojedyncze staroświecko wyglądające żółte żarówki zwisające co jakiś czas z sufitu, a w tle gra muzyka akustyczna z śpiewającą blondynką, szybko orientuję się, że to Havana Camili Cabello. Z powodu środka tygodnia nie ma tu zbyt wielu gości, więc z Dianą zajeliśmy miejsce dość blisko sceny, nie zwracając uwagi na moją niechęć. Na szczęście mała scena jest na tyle oświetlona, że reszta stolików wydaje się być pogrążoną w ciemności. Nigdy nie byłam w tym miejscu.
— Byłam tu zawsze w weekendy, nawet nie wiedziałam, że organizują występy na żywo i to jeszcze z tak gorącym pianistą. — mówi dziewczyna.
Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że siedzący za pianinem brunet istnieje.
— Musimy tu przychodzić częściej. — kontynuuje.
Para zaczyna kolejny utwór, a Diana zamawia drinki przy barze. W chwili samotności pozwalam sobie na przyjrzenie dziewczynie, która nawet nie używa mikrofonu. Jej głos zdaje się być tak przyciągający, że wszyscy nieliczni zgromadzeni skupiają swoją uwagę na niej i grającym młodym mężczyźnie.
W trakcie refrenu Heart Attack Diana kładzie dwa szerokie kieliszki z żółtą zawartością przed moim nosem.
— Na mój koszt. Za rzucenie gramatyki dla mnie. — dumnie się uśmiecha.
— Dzięki, nie trzeba było. Postawię ci kolejnym razem.
— Dożyję do tej chwili?
— Ha Ha, bardzo śmieszne. Postawię Ci nawet teraz jeśli przestaniesz robić maślane oczy do tego typa i po prostu do niego zagadasz. Chyba już kończą występ. — wyzywam współlokatorkę.
Diana spogląda na mnie, a potem na muzyka i wypija sporego łyka margarity. — A chcesz mnie potem mieć na sumieniu jak po jednej nocy zostawi mnie bez numeru telefonu, ani żadnego kontaktu, gdy ja będę umierać z niespełnionej miłości?
Prycham.
— Chyba ci się perspektywy pomieszały.
Wtedy podchodzi do nas szatynka, którą kojarzę z jednej imprezy, którą urządzono w akademiku. Szybko przysiada się obok Diany, aż ta podskakuje.
— Mówiłam ci, że są boscy!— mówi dziewczyna, której imienia nie pamiętam.
— Kamila nawet nie próbujesz nas spytać o zdanie, ale tak są. — odpowiada moja współlokatorka udając obruszoną.
Kamila. Chyba znają się z roku, ale po co mi to uświadamiać. Diana ma w zwyczaju poznawać wielu ludzi i myśleć, że ja też ich znam.
— Klara, prawda? — zwraca się w moją stronę.
— Laura... — poprawiam.
Ona jedynie poprawia włosy i już nad moim ramieniem macha do kogoś z tyłu.
— Hej! — krzyczy męski głos.
Odwracam się i widzę obojgu artystów, którzy przed chwilą skończyli występ. Masz ci los. Diana odgarnia swoje bujne, kręcone włosy za ramiona. Uśmiecham się na ten gest.
— Diana, Laura to Liliana i Volodymyr. — Kamila wskazuje zamaszystym gestem.
Blondynka nieśmiało spogląda na wszystkich i podaje ręke, gdy jej kolega siada po mojej stronie z piwem.
— Niestety nie mogę zostać, ale miło was poznać. Może kiedy indziej? — mówi melodyjnym głosem dziewczyna, która przed chwilą śpiewała w lokalu. Wszyscy ją żegnają, a Volo jak kazał się nazywać już rozmawia z Dianą, która o zgrozo chyba się zarumieniła.
Co kilka minut się odzywam mając z tyłu głowy fakt, że jutro mam zajęcia na ósmą. Nie mogę się doczekać zwlekania siebie i rozmarzonej Diany z rana.
___________________________________________
Niezły comeback c'nie?
YOU ARE READING
N O W E L A [girlxgirl]
RomanceLaura studentka romanistyki nie tak sobie wyobrażała studenckie życie. Jedna niespodziewana osoba sprawia, że codzienność staje się mniej pewna i stabilne jak miało to miejsce wcześniej. Musi się zmagać z uczuciem do kobiety, której nie można pokoch...