Wschód słońca

114 13 10
                                    

Osamu obudził się samotnie w dużym łóżku. Podniósł się do siadu i rozejrzał po pokoju, ale nigdzie nie dostrzegł Hinaty. Miejsce, w którym zasypiał wczorajszego wieczoru, było zimne, więc Miya domyślił się, że Shoyo musiał wstać już jakiś czas temu.

Za oknem zaczynało się już powoli przejaśniać, jednak promienie słoneczne wciąż nie wdarły się pomiędzy budynki, żeby dotrzeć do sypialni. Wyglądało na to, że dziś po raz pierwszy od dawna będzie bezchmurny dzień.

Osamu ułożył się z powrotem na poduszkach, czując, że wciąż nie ma jeszcze siły, żeby zmierzyć się z konsekwencjami swoich wczorajszych poczynań. Było zdecydowanie za wcześnie, żeby był w stanie podejść do tego racjonalnie.

Wciąż czuł na sobie usta Shoyo. Wciąż pamiętał, jak chłopak ściskał go tak bardzo, jakby od tego zależało jego życie. Jak oddał mu się w pełni, bezustannie szeptają jego imię. Jakby zapewniając ich obu, że w tamtej konkretnej chwili nie ma między nimi choćby śladu Atsumu.

Osamu sam nie wiedział, jak się z tym wszystkim czuł. Teoretycznie przespał się z partnerem swojego brata bliźniaka, ale nie było już nikogo, kogo mogło to zranić. Jedynie mogli tym skrzywdzić siebie nawzajem. Miya wstydził się tego, ale tak w gruncie rzeczy to od dawna nie czuł się aż tak dobrze. Zupełnie jakby zrzucił ze swoich barków olbrzymi ciężar. Jakby w końcu mógł odetchnąć pełną piersią.

Dlatego właśnie nie żałował tego, co się wydarzyło między nim a Shoyo. Nawet jeśli potem przyjdzie mu za to spłonąć w piekle. Na ten moment czuł się dobrze i tego zamierzał się trzymać. Tylko będą musieli jeszcze znaleźć odpowiedź na to, co dalej z nimi. Oboje będą musieli się z tym teraz zmierzyć.

Osamu westchnął cicho i w końcu ponownie podniósł się do siadu. Na podłodze wypatrzył swoje porzucone bokserki, a nieco dalej również spodnie. Wstał, a następnie założył je niespiesznie. Nigdzie nie mógł znaleźć swojej koszulki, ale założył, że pewnie leży gdzieś na korytarzu.

Na boso wyszedł z sypialni i udał się prosto do kuchni. Z jakiegoś powodu czuł, że to właśnie tam zastanie Hinatę.

Jego przypuszczenia okazały się słuszne i już po chwili zauważył rudzielca, który siedział na krześle przy stole. Shoyo miał podciągnięte kolana pod brodę, a ubrany był w zdecydowanie za dużą koszulkę z jakimś spranym nadrukiem. Zdaje się, że Osamu widział tę koszulkę wczorajszego wieczoru, kiedy jeszcze leżała przerzucona przez ramę łóżka.

Hinata pustym spojrzeniem wpatrywał się w jedyne okno w kuchni. Na stole przed stał kubek z kawą, jednak Miya z braku pary nad nim wywnioskował, że musiała ostygnąć już jakiś czas temu. Domyślił się więc, że Shoyo musiał siedzieć tu już od dłuższego czasu.

— Shoyo? — zaczął Osamu niepewnie. Tak naprawdę nie wiedział, w jakim stanie psychicznym i fizycznym jest jego wczorajszy kochanek.

Tymczasem Hinata drgnął, słysząc głos Miyi, i odwrócił się, żeby móc na niego spojrzeć. Przez chwilę oboje wpatrywali się sobie nawzajem w oczy.

— Hej — powiedział wreszcie Shoyo, przerywając tę dziwną ciszę. — Wyspałeś się?

— Tak, w miarę.

Osamu czuł się dziwnie, rozmawiając z partnerem swojego zmarłego brata tak, jakby wczorajszego wieczora nie wylądowali w łóżku. To było zbyt... normalne. Przez ostatnie tygodnie zdążył już zapomnieć, że może jeszcze tak być.

Miya wszedł do kuchni i zajął miejsce na krześle naprzeciwko Hinaty.

— Nie wypiłeś swojej kawy — zauważył, wymownie zerkając na kubek.

One more rainy day || MiyaHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz