Zmieniałam się. Wiodłam życie, którego nigdy nie chciałam mieć. I choć mogłam się zapierać, to wiedziałam, że wybrałam prostsze rozwiązanie. Myślałam, że życie bez uczuć to najlepsze co mogło mnie spotkać. Aż do później, kiedy zapragnęłam czuć. Cokolwiek. Aby tylko pozbyć się tej otaczającej mnie pustki.
Dwa lata później.
Opadam na materac, ciężko dysząc, kiedy to uczucie spełnienia ogarnia moje ciało. Chłopak chwilę później również tego doświadcza i wysuwa się, zajmując miejsce obok mnie. Wyrównuje ciężki oddech i wyostrzam wzrok, a kiedy tylko udaje mi się to zrobić, wstaje i szukam moich ubrań, nie obdarzając blondyna nawet jednym spojrzeniem.
- Nie zostaniesz?- w końcu odzywa się, kiedy zauważa, że zakładam na siebie ubrania.
- Niby po co?- powstrzymuje się przed prychnięciem i wzruszam ramionami.- Było miło, ale wybacz mam inne plany na wieczór.- pod koniec zdania odwracam się w stronę chłopaka, który mierzy mnie wrogo spojrzeniem.
Ignorując natarczywe tęczówki, podchodzę bliżej niego i siadam na łóżku, zgarniając włosy na bok, aby jasnowłosy mógł zasunąć zapięcie na moich plecach. Czuję, że się waha, ale wiem, że ma do mnie jakiegoś rodzaju słabość i nie jest na mnie zły. Współczuję mu.
Opuszkami powolnie dotyka mojej nagiej skóry, aż sięga w końcu do suwaka, a późnej bardzo leniwie pociąga go ku górze. Kiedy nie słyszę już tego charakterystycznego dźwięku, chce się podnieść, jednak przerywa mi to szept przy moim uchu.
- Czemu nigdy nie chcesz zostać?
I chociaż bardzo chce temu zapobiec, to niekontrolowanie znudzone westchnienie, ulatuje z moich ust. Odwracam się w stronę mężczyzny i patrzę w jego zielone tęczówki.
- Carl rozmawialiśmy już o tym, więc możesz znowu nie zaczynać?- mówię zirytowana i wstaje z łóżka, gładząc rękami dół sukienki, która podciągnęła się do góry.
- Zrozum, że próbuje cię zrozumieć. Myślałem... o nas...- odpowiada, a jego ton staję się łagodniejszy, jednak kiedy wypowiada kluczowe słowo marsze brwi i od razu mu przerywam.
- Jakie "nas"?- pytam, wykonując dłońmi w powietrzu gest cudzysłowu.- Nie ma żadnych nas. Mówiłam ci, że nie chce się angażować. Czego nie zrozumiałeś?- dodaje nieco ostrzej, niż powinnam.
- Ja... Cholera.- łapie się za skronie, a potem znowu przenosi wzrok na mnie.- Dostałem propozycje pracy w Waszyngtonie.
Patrzę na chłopaka, a moja twarz wyraża absolutnie nic.
Poznaliśmy się niecały rok temu, kiedy to Carl pewnego dnia zawitał w progu restauracji, szukając szybkiego i prostego zarobku. Była to praca dorywcza, bo tak naprawdę jego marzenie, było inne. Chciał pracować w korporacji, ale jego oszczędności nie pozwoliły mu na to, aż do czasu. Nie jest człowiekiem brzydkim, więc od razu przykuł moją uwagę. Dłuższe, kręcone blond włosy, zielone oczy oraz zbudowana sylwetka. Po jakimś czasie nawiązaliśmy pewnego rodzaju umowę. Spotykaliśmy się od czasu do czasu na niezobowiązujący seks. To był czysty układ, bez żadnych emocji i uczuć. Każde z wystarczającą dawką przyjemności. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że Carl zaczyna coś do mnie czuć i mimo jego zapewnień to i tak podejrzewałam, że darzy mnie uczuciem, którego nie chciałam.
Wciąż z kamienną twarzą rozglądam się, leniwie szukając wzrokiem, mojej czarnej kopertówki, a kiedy ją odnajduje, podchodzę i zabieram moją rzecz.
- To chyba dobrze.- mówię znudzonym tonem.
Chłopak parska śmiechem i podnosi się z łóżka, owijając w pasie kocem, który leżał obok. Zatrzymuje się metr przede mną i patrzy z góry. Nienawidzę, kiedy ludzie myślą, że dzięki temu mają jakąkolwiek przewagę.